Nie z tego świata, ale w tym świecie
Tu, ale stamtąd
Człowiek wierzący należy równocześnie do dwóch różnych porządków. Poprzez udział w śmierci, zmartwychwstaniu i oczekiwaniu na powrót Zbawiciela zaangażowany jest w dzieło Królestwa Bożego. Ono stanowi ostateczny cel jego pielgrzymowania, a tym samym wszelkich działań przezeń podejmowanych. Wyposażony w moc Ducha Świętego naśladowca Jezusa całym sobą głosi Dobrą Nowinę wprowadzając ją we wszystkich dziedzinach życia, w których na co dzień funkcjonuje. Te jednak pozostają ciągle częścią obecnego porządku, dalekiego od doskonałości, przez Biblię nazywanym światem. Czy nam się to podoba czy nie, jako chrześcijanie nie znajdujemy się wszak poza nim. Pismo św. opisuje ten stan słowami: „Jesteśmy w świecie, ale nie z tego świata.” Na ten świat zaś, stworzony przez Boga, poddany jego panowaniu, aczkolwiek upadły składa się nieożywiona i ożywiona przyroda od najdalszych galaktyk po najdrobniejsze drobnoustroje i rodzaj ludzki z wszystkimi jego wytworami. Te zaś składają się na szeroko pojętą kulturę czy cywilizację obejmującą: zwyczaje różnych ludów i narodów, ich religię, sztukę, działalność społeczną, gospodarczą i edukacyjną. W tekście tym zaś skupimy się na jednym z jej składników, służącym utrzymaniu ładu i porządku, czyli polityce. Jak jako poddani Chrystusa Króla mamy się odnosić do tej sfery? Jak sobie z tym radzono? Na przestrzeni dziejów chrystianizmu bardzo różnorodnie. Przyjrzymy się więc czterem zasadniczym modelom relacji Kościół – Państwo.
Ucieczka od świata czyli Kościół zamknięty
Po pierwsze po to by ocalić najczystsze wartości życia chrześcijańskiego, wolne od „wszelkich brudów tego świata, gdyż jego bogiem jest szatan” częstokroć pojawiała się tendencja do mniejszej lub większej separacji od niego. Mogła ona przybierać zresztą dość rozmaite formy. Już od czasów starożytnych w chrześcijaństwie tak wschodnim jak i zachodnim mocno zaznaczała się ona w monastycyzmie: pustelnicy, eremici, zakony kontemplacyjne itp. z takimi skrajnymi jego przejawami jak zamknięte klauzule, nakazy całkowitego milczenia, nakaz umartwiania fizycznego itp. W późniejszych epokach, choćby w średniowieczu widzimy jej kontynuację, także w niektórych ruchach heterodoksyjnych: bogomilców czy katarów nawiązujących do antycznej gnozy. Podobną postawę przyjmowali przedstawiciele przeróżnych nurtów odnowy i reformy Kościoła. W XVI wieku, w dobie reformacji, przykładem tego niech będą niektóre radykalne jej odłamy obecne szczególnie często w ruchu anabaptystycznym. Po dziś dzień w swego rodzaju skansenie funkcjonują całkowicie apolityczne wspólnoty amiszów starających się zachować dystans do coraz bardziej upadającego grzesznego świata podtrzymując obyczajowość i poziom cywilizacyjny z tamtych ich zdaniem, lepszych, mniej zepsutych czasów. Z nieco podobną postawą mamy niekiedy do czynienia w różnych wspólnotach protestanckich, nierzadko hołdujących pobożności ewangelikalnej w jej fundamentalistycznej lub umiarkowanej odmianie. Skrajnym jednak przykładem takiego antykulturowego i apolitycznego podejścia niech będzie heterodoksyjne wyznanie Świadków Jehowy.
W eschatologii temu poglądowi odpowiada premillenaryzm. Zakłada on bowiem pesymistyczną wizję historii. Ten świat zmierza do zagłady i skończy się rządami Antychrysta, po czym dopiero przyjdzie Chrystus i wprowadzi tysiącletnie rządy na Ziemi. To poglądy Kościoła prześladowanego, charakterystyczne były dla pierwszych chrześcijan, niektórych średniowiecznych herezji, anabaptystów, a potem licznych ewangelikałów, a w zmienionej wersji adwentystów i świadków Jehowy. Oczywiście nie każdy zwolennik premillenaryzmu musi być zwolennikiem Kościoła zamkniętego, ani odwrotnie, ale te dwie postawy łączy nieufność wobec świata i pesymizm w ocenie historii, dlatego często występują łącznie, tworząc jedną całość.
Uległość wobec władzy czyli Kościół lojalny
Po drugie pamiętając o tym, że przecież „wszelka władza od Boga pochodzi i chrześcijanin powinien być posłuszny zwierzchnościom” od VI wieku (Justynian) w cesarstwie wschodniorzymskim właśnie od tej pory na Zachodzie nazywane bizantyjskim rozwinęło się stanowisko podkreślające nadrzędną rolę władz świeckich. Stają się one narzędziem przebóstwienia świata i krzewienia w nim królestwa Bożego. Kościół ma im się całkowicie podporządkować zachowując dla siebie tylko kwestie ściśle religijne (cezaropapizm). Taka postawa choć najbardziej reprezentatywna aż po dziś dzień dla prawosławia, nieobca była również niektórym cesarzom niemieckim już od X wieku skutecznie walczącym z władzą papieską, a teologiczne uzasadnienie dawali im na przykład Marsyliusz z Padwy albo Wilhelm Ockham, podobną postawę władz Anglii wspierał zaś Jan Wiklif. Jej przejawem jest też obecny pochodzący z Francji gallikanizm, a najdobitniej od czasów Reformacji ciągle widać go w luteranizmie i anglikanizmie. Kościół uznaje tutaj dominację państwa we wszystkich sferach poza ściśle duchową, uznając ga ze swe świeckie ramię i pozwalając mu na zarządzanie Kościołem, który korzysta z jego ochrony przed duchową konkurencją. Skrajny przejaw tej tendencji obserwowaliśmy w zupełnej uległości pewnych wyznań wobec reżymów totalitarnych zarówno na Wschodzie jak i Zachodzie. W ramach tej postawy chrześcijanie angażują się w życie publiczne, ale częstokroć nie potrafią w wystarczającym stopniu sprzeciwić się państwu w przypadku nadużywania przez niego swej władzy.
Ta wizja relacji państwo Kościół wiele zawdzięcza prawosławnej teologii przebóstwienia z odpowiadającą jej eschatologią powrotu stworzenia do Boga, gdzie państwo i Kościół to dwie różne drogi do przebóstwienia świata, ale obiema rządzi Bóg. Też oczywiście nie ma tu korelacji pełnej, ale na ogół mamy podkreśloną rolę władzy świeckiej w zbawieniu świata.
Podporządkowanie państwa czyli Kościół walczący
Po trzecie chrześcijanie świadomi wyższości „królestwa Bożego, które jak zaczyn wszystko obejmie nad książętami tego świata” ochoczo przeciwstawiają Państwo Boże Państwu Ziemskiemu (Augustyn z Hippony). Ta dominująca w Kościele zachodnim postawa rozwijała się w średniowieczu podkreślając prymat papieża nad cesarzem (papocezaryzm). Podobną postawę widać w kalwińskiej Genewie i wśród zainspirowanych nią purytan. Nie ma tu oczywiście papieża, ale widzimy analogiczną supremację władzy duchowej. Chrześcijanin w życiu publicznym realizuje zasady wiary, państwo winno je krzewić, chronić i wspierać, a jeśli nie, to Kościół ma prawo mu się przeciwstawić. Postawa ta prowadziła często do rozwoju pozytywnych wartości społeczeństwa obywatelskiego, ale niewolna była też od oczywistych nadużyć jak instrumentalizacja państwa skutkująca różnymi formami przemocy religijnej światopoglądowej, etnicznej czy rasowej.
Powiązanie tej postawy z odpowiednią eschatologią nie jest proste, na pewno pasuje tu amilenializm Augustyna z wizją tysiąclecia jako działalnością Kościoła. Ale amilenializm tu pasuje tak długo jak Kościół jest nie jest sprawą wyboru, ale instytucją, do której się należy od urodzenia. Z drugiej strony może łączyć się z tą koncepcją postmilenializm, który wierzy, że tysiącletnie królestwo zaczyna się w historii i zakończy się przyjściem Jezusa. Sama ideologia polityczna, która za tym stoi może być dość różna.
Rozdzielenie porządków czyli Kościół otwarty
Po czwarte chrześcijanie świadomi tego, że „królestwo Pana jest nie z tego świata, ale tak jak Bogu należy się to co boskie, a cesarzowi to co cesarskie” już od XIVw. , czasów Marsyliusza z Padwy a szczególnie najbliższych nam braci polskich i pierwszych baptystów postulują całkowity rozdział kompetencji władzy świeckiej i duchowej. Prowadzi to do neutralności światopoglądowej państwa, w którym obywatele w swobodzie sumienia współkształtują przestrzeń publiczną. Dzisiaj jest to postawa powszechnie przyjmowana, ale rozumiana na rozmaite odmienne sposoby. Jej elementy bowiem przyjmują różne nurty protestantyzmu, a czasami nawet posoborowy katolicyzm. Tym samym pod jej szyldem można głosić hasła skrajne, tak konserwatywne jak i antyklerykalne. Ta dwuznaczność jest jej główną słabością. To bowiem dzisiaj obowiązujący standard w relacjach religia – społeczeństwo i mało kto odważa się jawnie go odrzucać.
Taka postawa koreluje z amilenializmem, gdzie Kościół jest sprawą wyboru, taki też jest często w premillenaryzmie. W obu tych postawach Kościół nie łączy się ściśle z polityką. Ale jeśli odrzucona zostanie premillenarystyczna wizja historii prowadzącej do rządów Antychrysta, rodzi się naturalnie koncepcja Kościoła otwartego.
Zaangażowanie na rzecz społeczeństwa
Jak widać w tej czy innej formie większość chrześcijan na przestrzeni wieków przyjmowała postawa odpowiedzialności za otaczający świat i chęć zmieniania rzeczywistości. Musimy bowiem pamiętać, że Chrystus umarł za cały świat i jego przemiana jest celem Kościoła. Tyle że jednak nie może być dokonywana z pogwałceniem podstawowych chrześcijańskich zasad etycznych. One wszak od zarania chrystianizmu prowadzą ich wyznawców świadomie lub nieświadomie do zmiany obyczajów i stosunków społecznych. Widzimy to w stosunku chrześcijan do kobiet i niewoników w antyku, w licznych ruchach odnowy reforma karolińska, działalność cystersów, przemiany społeczno-cywilizacyjne związane z reformacją, wpływ ruchów przebudzenowych (metodyzm ewangelkalizm) na rozwiązywanie pąlacych wtedy problemów społecznych skutkujących rewolucją przemysłową w Anglii, emancypacją Stanów Zjednoczonych, walką z niewolnictwem, prawa kobiet, robotników, ruchy trzeźwościowe itp. Imperatyw etyczny powinien skłaniać nas do świadomej partycypacji w życiu publicznym. Jak? O tym w następnym odcinku.
Obywatele dwóch królestw cz. 2
Naśladowcy Chrystusa a idee polityczne tego świata
Jeśli przyjąć, że chrześcijanie nieobojętnie, wręcz aktywnie uczestniczyć w życiu społeczeństwa, to
nasunie się pytanie, jaką wizję państwa i spraw publicznych winni wspierać. Wszelkie koncepcje państwa odwołują się zawsze do jakichś imperatywów moralnych przyjmując własne systemy wartości i diagnozy społecznych problemów oraz drogi ich rozwiązania. Od kilku wieków ukształtowało się, szczególnie w naszym kręgu kulturowym kilka dominujących doktryn politycznych. Ich praktycznym przejawem są ruchy, stronnictwa i partie polityczne poprzez które zwolennicy tychże wpływają na życie społeczeństw, narodów i państw. Poniżej omówimy je pokrótce starając się ocenić je z perspektywy chrześcijańskiej etyki i teologii politycznej.
Konserwatyzm czyli tęsknota za „boskim porządkiem świata”
Ta tradycja polityczna ukształtowała się w reakcji na Wielką Rewolucję Francuską jako wyraz lęku przed nieprzewidywalnymi ruchami rewolucyjnymi, które podejrzewa o destrukcyjne skłonności. Powątpiewa w postęp, zgodnie z zasadą, że świat jakkolwiek nie jest doskonały, to wszelkie próby zbudowania raju na ziemi metodami politycznymi muszą prowadzić raczej do chaosu, zniszczenia i ruiny cywilizacji. Proponuje powolne, łagodne stopniowe przemiany i opór przed tymi zbyt gwałtownymi (konserwatyzm ewolucyjny) albo rewolucyjny powrót do dawnego porządku uznanego za jedyny możliwy, trwały, prawdziwy i odwieczny (tradycjonalizm). Ten pierwszy rozwinął się na gruncie brytyjskim (protestanckim), drugi francuskim (katolickim). W naszym kręgu kulturowym odwołuje się często do chrześcijaństwa i sprzyja jego obecności w życiu publicznym widząc w nim podstawę społecznego ładu i moralności oraz jedyną ostoję cywilizacji.
Jego bardziej centrowym odpowiednikiem jest zatem chadecja, czyli chrześcijańska demokracja, której ważnym przedstawicielem był na przełomie XIX/XX w. niderlandzki teolog i pastor reformowany, premier Abraham Kuyper, a po II wojnie światowej niemiecki kanclerz Konrad Adenauer, jeden z ojców założycieli Unii europejskiej na gruncie anglosaskim wartości konserwatywne reprezentowała zaś znana ze swego antykomunizmu, brytyjska premier Margaret Thatcher. Konserwatyzm sprzeciwia się (na ogół, gdyż w szczegółach bywa różnie) : legalizacji aborcji, handlu narkotykami, prostytucji, eutanazji, małżeństwom homoseksualnym widząc w tym drogę dla podważenia kultury i porządku społecznego. Często zgadza się z chrześcijańską negatywną oceną tych zjawisk. Ale oczywiście nie musi przy tym odwoływać się do zasad ewangelii.
Ukształtował się na gruncie europejskim, ale może łączyć się z różnymi światopoglądami (islam, judaizm, hinduizm, buddyzm, konfucjanizm, neopogaństwo, deizm, ateizm,), co nierzadko prowadzi do prześladowania chrześcijan. Ostatecznie traktuje chrześcijaństwo czy inne religie instrumentalnie i na swój sposób relatywistycznie jako stanowiące fundament danej cywilizacji, które przecież są różne. Zapominając o deklaracji Jezusa, że jego królestwo jest nie z tego świata może też prowadzić do zamazania różnicy między tym co świeckie a tym, co kościelne próbując osobiste nawrócenie zastąpić odgórnymi nakazami czy deklaracjami. W skrajnej formie nie daje prawa do ekspresji swych przekonań przedstawicielom innych wyznań czy tradycji narzucając im bez pardonu te które uznaje za właściwe. Zauważa jednak słusznie niektóre niepokojące zjawiska jak kryzys autorytetów, rodziny, atomizację społeczeństwa, destrukcję tradycyjnej moralności, co niewątpliwie z perspektywy chrześcijańskiej trzeba docenić. Przez nadmierny pesymizm i katastrofizm wieszczący nieustannie upadek cywilizacji, przed którym uchronić może tylko nawrót do tradycyjnych wartości, a zarazem bezkrytyczny kult mitologizowanej przeszłości popada jednak w przesadę, nie będąc zdolnym do trwałej zmiany krytykowanych zjawisk. Może przybierać formy tak autorytarne (dyktatorzy: hiszpański Francisco Franco, chilijski Augusto Pinochet, i gwatemalski zielonoświątkowiec Efrain Riaz Montt) jak i demokratyczne.
Liberalizm czyli ochrona „bezcennego daru wolności”
Ten sposób patrzenia na sferę społeczną wyłonił się na przełomie XVII i XVIII wieku jako krytyka feudalizmu, przybierając bardzo wiele różnych form. Zarówno w jego anglosaskiej jak i francuskiej formie dostrzec można protestanckie i oświeceniowe źródła. Dzisiaj może zaś lokować się na zdecydowanej prawicy jak liberalizm konserwatywny, w centrum jak neo – i demo- liberalizm jak i na jednoznacznej lewicy jak soclliberalizm. Co jednak łączy te wszystkie nurty, to odwoływanie się do idei wolności. Nawiązuje do chrystusowej zasady, że Jego królestwo jest nie z tego świata, rozwijając ideę tolerancji między wyznaniami i religiami oraz neutralności światopoglądowej państwa. To więc rezygnuje z interwencji w życie obywateli maksymalizując obszar swobody dla ich decyzji. Stara się nie narzucać żadnego światopoglądu legalizując wszelkie możliwe idee i wartości, a także prywatną inicjatywę. Tym wartościom hołdowali między innymi znani brytyjscy politycy walczący m in. z niewolnictwem na przełomie XVIII/XIX w., wielokrotny premier Wielkiej Brytanii w drugiej połowie XIX stulecia William Gladstone oraz walijski baptysta David Lloyd George, przywódca mocarstwa z czasów I wojny światowej i współtwórca wersalskiego porządku politycznego.
Jakkolwiek ma korzenie chrześcijańskie (zwłaszcza protestanckie), może rozwijać się na innym podłożu światopoglądowym jak pozytywistyczny agnostycyzm bądź racjonalistyczny ateizm. Przez część chrześcijan bywa zatem odbierany podejrzliwie jako ruch skierowany przeciw ich wartościom i podstawom cywilizacji. Neutralność światopoglądowa uznawana jest przez nich za zamaskowaną formę ateizacji, gdyż wychodzą z założenia, że nic nie jest neutralne, a sekularyzm jest takim samym światopoglądem jak ich religia. Skupiając się na wolności jako najwyżej wartości liberalizm zdaje się przecież lekceważyć problemy podkreślane tak przez konserwatyzm jak lewicę. Przyjmuje wszak, że lepiej pozwolić na nierówności społeczne, kryzys rodziny czy zjawiska patologiczne uznawane przez chrześcijan za grzech jak narkomania czy prostytucja, aborcja lub eutanazja, niż walczyć z nimi ograniczając ludzką wolność i neutralność państwa, które cenione są ponad wszystko, wyżej niż tradycja i mentalność danego narodu. Chrześcijanie o liberalnych przekonaniach politycznych uznając zło tych zjawisk nie sądzą wszak, że walka z nimi jest rolą państwa, ich przeciwnicy (konserwatyści, socjaliści, nacjonaliści) twierdzą jednak, że jest to wspieranie zła, dlatego jest niegodne chrześcijanina, który powinien wszystkie dziedziny życia, także politykę opierać na wartościach swej wiary. Bywa oskarżany przeto przez nich o ukryty nihilizm czy relatywizm moralny. Chrześcijanin doceniając jego korzenie wyrosłe z ewangelicznej zasady oddzielania królestwa ziemskiego i niebieskiego i troskę o wolność jednostki niekoniecznie musi uznać jego zasady za wartości najwyższe, a tym bardziej jedyne, dlatego może zachować pewien dystans do niego.
Socjalizm czyli budowa „raju na ziemi”
Tenże podobnie jak konserwatyzm powstał w reakcji na liberalizm przejmując wszakże jego wiarę w postęp. Też wyrósł z myśli chrześcijańskiej, brytyjska Partia Pracy rozwinęła się z ruchów o silnej inspiracji ewangelikalno-przebudzeniowej (czartyzm), a jeden z pierwszych francuskich socjalistów Claude Saint-Simmon swoje poglądy streścił w książce Nowe Chrześcijaństwo, uznając je za polityczną i nowoczesną próbę realizacji ideałów ewangelii. Doktryna socjalistyczna dokonuje wszak ich sekularyzacji oddając realizację miłości chrześcijańskiej instytucjom państwowym, a nie prywatnej działalności charytatywnej czy kościołom, tak jednak pozbawia obywateli inicjatywy własnej oddając ich woli biurokracji i struktur państwowych. Buduje poczucie bezpieczeństwa, ale często kosztem wolności osobistej i indywidualizmu czyniąc człowieka zależnym od państwa. Dla liberałów to podobnie jak konserwatyzm pewna forma ograniczenia praw jednostki, dla tego drugiego to niebezpieczny rodzaj utopii prowadzącej do zguby cywilizacji. Jakkolwiek chrześcijanin musi docenić zbieżność ideałów przyjmowanej etyki z jego hasłami, to jednak nie może nie zauważyć, że oddając realizację przykazania miłości państwowym urzędom zastępuje nimi Kościół, a tym samym Boga i oczekiwany raj prowadząc tym samym do ubóstwienia człowieka i jego wytworów, co nie może uznać za nic innego jak formę bałwochwalstwa podważającą sam sens wiary. W istocie często przybiera on formy jawnie antychrześcijańskie nie ukrywając, że wiara w raj w niebie przeszkadza w tworzeniu raju na ziemi – tak było w przypadku zwłaszcza jego niedemokratycznych odmian jak różne typy komunizmu czy realnego socjalizmu, które aktywnie i często posuwając się do ludobójstwa walczyły z religią, ale i bardziej umiarkowana jego forma – socjaldemokracja nie ukrywa często swej opozycji wobec wiary. Choć przecież tak być nie musi, zjawiskiem nierzadkim bowiem jest socjalizm chrześcijański. Z protestanckiej inspiracji rozwinął się też model państwa opiekuńczego, na przykład w niemieckiej socjaldemokracji, szczególnie w Niemczech i Skandynawii. Przykładem niech tu będą brytyjski Tony Blair czy Lionel Jospin albo Olof Palme.
Nacjonalizm czyli „ubóstwienie Narodu”
W języku polskim przyjęło się rozumieć ten termin w znaczeniu ksenofobii, szowinizmu, nienawiści wobec innych narodów, w sensie jednak ściśle politologicznym oznacza on ideologię kładącą nacisk na prawo narodu do samostanowienia i dbanie o jego interesy, co staje się nadrzędną wartością, której podporządkować trzeba wszystkie inne. Dlatego w naszym języku częściej tę ideologię określa się mianem myśli narodowej czu endeckiej (od „narodowa demokracja”).
Postawa ta może prowadzić do wzrostu świadomości i tożsamości narodowej i aktywności obywatelskiej, wartości wspólnotowych, odruchów prospołecznych i politycznych. Ale przecież też do eskalacji konfliktów i szukania kozła ofiarnego w przedstawicielach innych nacji albo otwartej przemocy. Przybiera formy demokratyczne jak polska endecja, czy Francuski Front Narodowy lub autorytarne jak krwawe reżimy w czasie wojny w byłej Jugosławii, bądź totalitarne jak nazizm. Może też podobnie jak socjalizm stać się pewną formą bałwochwalstwa, Naród wtedy zostaje bytem boskim, oczywiście wtedy ta ideologia nie jest z do pogodzenia chrześcijaństwem, może ono zaakceptować jedynie jego łagodne przejawy pozbawione agresji, pochwały siły i szowinizmu, stawiające Boga i jego moralność ponad narodem. Chrześcijanin może wspierać dążenia mancypacyjne różnych grup etnicznych, lecz nigdy nie powinien zapominać, że w Chrystusie nie ma Greka ani Żyda, Scyty i niewolnika, a jakakolwiek agresja wobec innych, nawet dominujących narodów jest nie do pogodzenia z przykazaniem miłości bliźniego. Podobnie jak liberalizm może łączyć się tak z ideologią lewicową jak i prawicową.
Libertarianizm czyli wiara we „wszechmoc wolnego rynku”
Ruch ten rozwinął się w XX wieku w opozycji do wzrastającego w siłę socjalizmu czy komunizmu z połączenia idei liberalnych z anarchistycznymi (antypaństwowymi). Postuluje on stworzenie państwa minimum, a w skrajnych formach wręcz jego likwidację, pozwalając, by większość lub całość życia społecznego regulował jedynie niewidzialna ręka wolnego rynku, rządowi zostawiając obronę zewnętrzną (wojsko) i wewnętrzną (policja i sądy) a resztę oddając działalności obywateli, co łączy się na ogół z postulatem bardzo niskich podatków. W niektórych środowiskach chrześcijańskich, podejrzliwych wobec struktur państwowych bywa popularny, co ma miejsce szczególnie na gruncie północnoamerykańskim (Tea Party, jeden z republikańskich kandydatów baptysta Ron Paul). Trzeba przy tym jednak pamiętać, że jego głównymi ideologami byli myśliciele dalecy od chrystianizmu, czasami jawnie mu wrodzy jak twórczyni filozofii obiektywistycznej ateistka Ayne Rand czy Matt Riddley publicysta, ateistyczny darwinista lub sztandarowy sceptyk Michael Shermer (x-ewangelikał). Jego główny teoretyk Murray Rothbard odwołuje się również do chińskich taoistów jak Lao-zi czy Zhuang-zi. Ta polityczna koncepcja może przybierać różne formy od bliskich ideom anarchistycznym, libertyńskim po dość konserwatywne, a nawet monarchistyczne. Libertarianizm zezwala na jakąkolwiek aktywność poza niewymuszoną przemocą. Państwo nie zakazuje w tym systemie żadnych wypowiedzi, obrażania kogokolwiek, prostytucji, stręczycielstwa, handlu narkotykami czy bronią, jazdy z dowolną prędkością, wchodzenia w jakiekolwiek związki małżeńskie, eutanazji (kontrowersyjną sprawa pozostaje aborcja i kara śmierci – tu i libertarianie się różnią) w tych sprawach dając całkowitą wolność obywatelom. Nie zajmuje się ono oświatą, służbą zdrowia, opieką społeczną zostawiając te sprawy prywatnej inicjatywie, nie intrweniuje też w żaden sposób gospodarkę. Dla wyznających go chrześcijan ma być gwarancją rozwoju Kościoła wolnego od nacisków świeckiego państwa, równie dobrze jednak może być wyrazem kultu siły, dążenia za wszelką cenę do zysku, egoizmu, hedonizmu i przetrwania najsilniejszych jako jedynych wartości. Inną sprawą jest czy taki ustrój jest w ogóle możliwy do wprowadzenia w życie, a wydaje się to wątpliwe, utopijne wręcz.
Nowa lewica czyli obrona „uciemiężonego Stworzenia”
W wieku XIX i pierwszej połowie XX lewica akcentowała wyzysk klasy robotniczej, dzisiaj odwołuje się raczej do praw kobiet czy mniejszości seksualnych albo troski o środowisko naturalne i praw zwierząt. Przykładem tej ideologii jest feminizm, pierwotnie domagający się słusznie troski o ciężki nieraz los kobiet w kapitalistycznym społeczeństwie, dzisiaj często wchodzący w ostry konflikt z chrześcijaństwem na przykład przez domaganie się prawa do aborcji i podważając wartość rodziny. Możliwy jest jednak jego chrześcijańska odmiana, czy przynajmniej z nim współpracująca – często zwalcza on prostytucję, pornografię, handel żywym towarem i tym podobne formy przedmiotowego traktowania kobiet. Większe kontrowersje wśród chrześcijan budzą postulaty ruchów reprezentujących mniejszości seksualne (LGBTQ), akceptowane głównie przez środowiska bardziej liberalne, z drugiej jednak strony należy zauważyć, że także część ludzi przyznających się do takich skłonności sprzeciwia się ich postulatom i popiera stanowisko mniej lub bardziej konserwatywne. W konflikt z chrześcijaństwem wchodzą często również „zieloni” i obrońcy praw zwierząt zarzucający tej religii zachęcanie do bezmyślnej eksploatacji i dewastacji stworzenia, co nie znaczy że i naśladowcy Chrystusa nie mogą pod wieloma ich postulatami się podpisać pamiętając wszak o innym ich uzasadnieniu.
Poza demokracją. Totalitaryzm i autorytaryzm
Omówione wyżej ideologie w zasadzie szanują demokrację jako metodę uprawiania polityki, co pozwala chrześcijanom bez względu na ich osobiste poglądy na partycypację w życiu społecznym z czystym sumieniem. Totalitaryzm i autorytaryzm zaś negują demokrację, przy czym ten pierwszy nie zostawia żadnego miejsca na wolność, wszystko podporządkowując państwu, a drugi pozwala jednostce robić co chce, o ile nie podważa to władzy rządzącej grupy krwawo zwalczając wszelkie nieposłuszeństwo. Ten pierwszy rozwinął się na gruncie socjalizmu (jako komunizm czy realny socjalizm) bądź nacjonalizmu (narodowy socjalizm), ten drugi może łączyć się z konserwatyzmem, nacjonalizmem bądź rasizmem czy nawet libertarianizmem lub pewnymi formami liberalizmu (autorytarne systemy powstałe w Hiszpanii, RPA, Chile). Oba ustroje stosują przemoc w zwalczaniu wszelkich nieprawomyślnych idei, a czasem nie stronią wręcz od ludobójstwa i choć mogą odwoływać się do chrześcijaństwa, jego wyznawcy powinni pozostać ostrożni w legitymizacji takich ustrojów, co niestety czasem ma miejsce, jak już wyżej wpsominaliśmy. Dzisiaj na szczęście tak totalitaryzm jak autorytaryzm są rzadsze niż w wieku ubiegłym, ale ciągle istnieją ponure, krwawe skanseny komunizmu na Kubie i w Korei Północnej, a autorytarnym (choć już nie totalitarnym) pozostaje najludniejsze państwo świata – Chiny oraz to o największej powierzchni – Rosja. Wszystkie one powinny pozostawać dla chrześcijan wyzwaniem i przedmiotem czynnego zaangażowania w ich kontestacji, zgodnie z ideą obywatelskiego nieposłuszeństwa, albowiem ideologie te są nie do pogodzenia z naczelną zasadą chrzścijańskiej etyki zakładającej wolność, godność i podmiotowość każdego człowieka jako stworzony na Boży obraz, wyrażonego w przykazaniu miłości bliźniego.
Konkluzja
Chrześcijanin może działać dla dobra wspólnego pod sztandarami tej czy innej koncepcji politycznej, zawsze jednak kierować musi się dobrem ogółu nie zapominając o znikomości doczesnego porządku. Co to oznacza na naszym, polskim podwórku – o tym w kolejnym numerze Słowa Prawdy.
Obywatele dwóch królestw cz. 3
Zbawianie tego świata zaczyna się na moim podwórku
Jeśli już rozstrzygnięte zostały kwestie poruszane w poprzednich odcinkach, jaki ma być mój stosunek do państwa i jaką doktrynę polityczną popieram, to teraz naturalnym będzie pytanie o to, co i gdzie powininem czynić. Czas zatem przejść od rozważań teoretycznych do wniosków praktycznych.
Moje podwórko czyli „ty i twój dom zbawiony będziesz”
Stanie się chrześcijaninem pociąga za sobą odpowiedzialność za swoje osobiste życie, ale też najbliższych, rodzinę, przyjaciół. Przemiana serca, jeżeli jest głęboka i autentyczna to nie ogranicza się jedynie do sfery religijnego i sentymentalnego zachwytu nad tym, że Jezus został „moim osobistym Panem i zbawicielem”. Nawrócenie pociąga przecież zmiany w sposobie myślenia (metanoia!), skutkujące w różnych sferach egzystencji. Zaraz po tej najbardziej osobistej, od której oczywiście trzeba zacząć, chrześcijanin winien zatroszczyć się o swoje najbliższe otoczenie w domu, w pracy wśród przyjaciół. Można tu przytaczać wiele świadectw o tym jak ewangelia otwiera drogę nie tylko do nieba, ale i edukacji, polepszenia standardów życia i troski o dobro ludzi, z którymi jej wyznawca żyje na co dzień.
Słuchacz Bożego Słowa winien więc starać się o:
– jego zrozumienie, stąd zachęta do kształcenia się i poznawania prawdy w jej wielu wymiarach
– jego zastosowanie w praktyce: miłość bliźniego, stąd troska o zaspokajanie wszelakich potrzeb ludzi, za których jest odpowiedzialny.
Zbawienie to przecież ratunek czyli zmiana warunków w jakich znajduje się ten, kto tego potrzebuje i z pewnością Bogu, który je oferuje zależy na całym człowieku, jego duchu, duszy i ciele. Warto tu wymienić dziedziny aktywności chrześcijanina na tym jego własnym podwórku, takie jak dbałość o godne życie rodziny, czystość i porządek, zdrowie, sprawność fizyczną, edukację, pracę i wypoczynek, rozwój kulturalny, intelektualny, społeczny, emocjonalny i towarzyski, tak aby „owce wiodły życie w obfitości.” Stąd pierwszy krok do wpływania na życie najbliższgo sąsiędztwa i promieniowania pozytywnymi wartościami na otoczenie. Biblia zarówno w Starym jak i Nowym Testamencie może nam tu służyć niezliczonymi przykładami osób taką postawę prezentujących.
Społeczność lokalna czyli „ staraj się o pomyślność miasta i módl się za nie”
Historia chrześcijaństwa dostarcza nam wielu przykładów chrześcijan aktywnie zmieniających ich najbliższą rzeczywistość, prowadzących przeróżne działania charytatywne, kulturalne, społeczne, których celem jest rozwiązywanie problemów osady, wsi czy miasta i okolicy pobudzając do działania ich mieszkańców.
Przytoczyć tu można:
– działalność wielu zakonów prowadzących szpitale (przytułki) czy sierocińce lub tak jak cystersi podnoszących poziom cywilizacyjny i gospodarczy okolicy przez budowanie hut, młynów, stawów rybnych, kopanie grobli, uprawę warzyw i owoców, nierzadko egzotycznych.
– W dobie reformacji odnowa życia religijnego powstawaniem szkół, szpitali, tworzenie nowoczesnych instytucji życia gospodarczego i publicznego.
– Daleką idącą przemianę cywilizacyjną, gospodarczą, kulturową i obyczajową przyniesioną przez przebudzenia religijne na gruncie protestanckim powiązane z pobożnością pietystyczną, metodystyczną, ewangelikalną, uświęceniową, a nawet pentakostalną, które w krajach protestanckich przyczyniają się wydatnie do tworzenia społeczeństwa obywatelskiego.
Zasadza się ono na tak głębokiej w protestantyzmie na wskroś demokratycznej zasadzie partycypacji obywatela w życiu społecznym utkanym w siatkę stawarzyszeń, fundacji i przeróżnych instytucji organizujących życie społeczne we wszystkich jego wymiarach. Stąd krok do idei samorządności w państwach nowoczesnych, gdzie na poziomie gminy, powiatu czy województwa wolni obywatele wybierają swych przedstawicieli do zarządzania niemalże wszystkimi sferami życia: budowy dróg i mostów, funkcjonowania szkół, szpitali, domów kultury, całej infrastruktury, komunikacji i tak dalej aż po ład architenktoniczny i urbanistyczny. We współodopowidzialności za powyższe nie powinno i w naszym kraju zabraknąć kompetentnego i profesjonalnego głosu naśladowców Chrystusa, z definicji przecież wrażliwych i otwartych na potrzeby swego otoczenia. Uważny obserwator tego fragmentu rzeczywistości po 1990 roku (odrodznie autentycznego samorządu terytorialnego) dostrzeże tu i ówdzie protestanckich radnych różnego szczebla, wójtów, burmistrzów czy innych działaczy samorządowych z uznaniem pracującyh na rzecz swej lokalnej społeczności (nie tylko w mateczniku polskiego protestantyzmu jakim jest Śląsk cieszyński).
Państwo czyli „czyń sobie ziemię poddaną”
Nie da się żyć, a tym bardziej działać na poziomie lokalnym w oderwaniu od polityki ogólnokrajowej. Każde państwo, a szczególnie nasze (o charakterze unitarnym) działa w oparciu o konstytucję i prawo stanowione przez parlament, gdzie także doczesność każdego obywatela zależy od decyzji podejmowanych na szczeblu centralnym (sejm, senat) i wykonywanych przez władzę pańśtwową (rząd, prezydent). Czyż i na tym poziomie nie trzeba nam głosu podobnego do wystąpień proroków, mężów Bożych, reformatorów czy polityków chrześcijańskich, którzy aktywnie troszczyli się o całe narody i państwa wzywając je do zmiany stylu życia, rzostropne rządy, sprawiedliwe prawo i stosunki społeczne.
Nie miejsce tu na przytaczanie setek przykładów z różnych okresów historii i kultur, ale na pewno warto odnieść do rodzimych doświadczeń, jak na przykład
– działalność szlachty protestanckiej, jej posłów i senatorów ruchu reformy Rzeczypospolitej
– walka o niepodległość ojczyzny w dobie zaborów (Konstanty Julian Ordon, Szymon Konarski, Emilia Plater)
– służba wojskowych w obronie ojczyzny w XX wieku (Leonard Skierski, Juliusz Rómmel, Wiktor Thommée)
– współtworzenie III RP przez protestanckich polityków: posłów (m in. Edward Wende, Tadeusz J. Zieliński, John Abraham Godson) i senatora (Marcin Tyrna) czy wreszcie Jerzego Buzka, naukowca i działacza opozycyjnego, posła i premiera, a później eurodeputowanego.
Perspektywa globalna czyli „Bóg tak umiłował świat…”
Chrześcijanin wezwany do głoszenia dobrej nowiny aż po krańce Ziemi nie może tracić również tego horyzontu. Czyż szczególnie w dzisiejszej dobie globalizacji nie tylko w informatyce, komunikacji, ekonomii, polityce, w kulturze ale obejmującej w zasadzie już wszystkie dziedziny życia ludzi jak i całego stworzenia nie powinien on pamiętać – nie mogąc tego zignorować lub przed tym się schować – , że Bóg zainteresowany jest światem jako całością? Prawa człowieka, poszanowanie środowiska naturalnego, pokój, zagrożenia cywilizacyjne to sfery gdzie przede wszystkim winien być wyraźnie słyszany głos chrześcijanina.
Konkluzja
Powyższy wywód winien zachęcać nas do wnikliwej refleksji nad potrzebą, a wręcz koniecznością ponoszenia odpowiedzialności za swoje i innych ludzi przed Bogiem. Jednym z praktycznych wymiarów tego jest współuczestniczenie w różnym stopniu i na rozmaitym szczeblu działalności społecznej i politycznej. W tym celu należy się wyzbyć nierzadko spotykanej wśród polskich protestantów mentalności getta czy staropolskigo zaścianka, podejrzliwości i nieufności wobec otoczenia zdominowanego przez większość nierzadko nas nierozumiejącą. Unikać też należy błędnej postawy dość często w ostatnich dekadach skutkującej bądź to całkowitą apolitycznością bądź podatnością na skrajny populizm, romantyczny radykalizm, naiwne popieranie utopijnych i zupełnie wyrwanie z polskiego kontekstu skądinąd może ciekawych idei przez niektórych uczestników życia politycznego. Od wyznawcy Chrystusa przy dokonywaniu wyborów, a tym bardziej angażującemu się w sferę publiczną obcym być powinien jakże często goszczący wśród polskich ewangelikałów bezideowy pragmatyzm bliski doraźnej intresowności w kwestiach społecznych tudzież źle pojmowany lojalizm prowadzący do serwilizmu.
Chrześcijanin pragnący angażować się w sprawy społeczne winien oprzeć się na posiadanych talentach, umiejętnościach, cechach charakteru, przygotowaniu i doświadczeniu zawodowym. Przydatna będzie mu też wiedza o spuściźnie w tej materii innych nie zawsze odległych krajach i czasach. Nasz naród nie przeszedł do końca przemiany mentalnościowej i cywilizacyjnej, którą przyniosły reformacja czy późniejsze przebudzenia na przykład w krajach niemieckich, skandynawskich czy anglosaskich. Tym bardziej zatem ciąży na nas odpowiedzialność za nasze społeczeństwo szczególnie w okresie rozpoczętej ćwierć wieku transformacji z totalitaryzmu do demokracji (jakże bliskiej szczególnie nam baptystom, której ponoć uczymy się w naszych zborach już od ponad 400 lat). Zadaniem naszym jest bycie solą ziemi i światłością świata, czyli aktywne wpływanie na zmianę polskiej mentalności. Niestety jakże często nasza protestanckość czy biblijność jest bardzo powierzchowna, ograniczona do paru wyświechtanych frazesów, a w istocie środowiska nasze są na wskroś zaściankowo polskie z wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami. Może już czas dokonać zmiany zaczynając ją od siebie. Już wkrótce będziemy mieli ku temu kilka okazji.
Autorzy: Tomasz Kalisz i Janusz Kucharczyk