1. Jeśli człowiek posiada Chrystusa, to czegoż więcej może pragnąć?
Jeśli człowiek posiada Chrystusa, to ma wszystko. Jeśli pragnę doskonałości, a mam Chrystusa, to mam w Nim absolutną doskonałość. Jeśli pragnę sprawiedliwości, to w Nim odnajdę moje piękno i mą wspaniałą szatę. Jeśli pragnę przebaczenia, a mam Chrystusa, to już mi przebaczono. Jeśli pragnę nieba, a mam Chrystusa, to mam samego Księcia Niebios; przede mną jest przyszłość wspólnego życia z Chrystusem, na zawsze się znajdując w Jego błogosławionych objęciach. Jeśli macie Chrystusa, to macie już wszystko. Nie popadajcie w zwątpienie, nie słuchajcie podszeptów Szatana, że jakoby nie jesteście dziećmi Bożymi; albowiem jeśli macie Chrystusa, to jesteście Jego ludem, a inne rzeczy pojawią się w przyszłości. Chrystus sprawia, że w Nim jesteście dopełnieni; jak powiada apostoł: „Macie w Nim pełnię”. Myślę o biednej Marii Magdalenie; nie miałaby nic takiego, żeby coś od siebie Mu przynieść; pamiętałaby, że była przecież nierządnicą; kiedy jednak podejdzie do niebios bram, to zawoła: „Mam Chrystusa”, a wówczas zabrzmi komenda: „Pozwól jej wejść, Gabrielu; pozwól jej wejść”. Oto przychodzi ubogi i brudny nieszczęśnik, i cóż może uczynić? Nigdy nie nauczył się pisać, z trudem uczęszczał do szkoły dla ubogich dzieci, ale przecież w sercu ma Chrystusa. „Gabrielu, pozwól mu wejść”. Następnie przychodzi zły bogacz, z pierścieniami na palcach i ze wspaniałymi szatami na sobie; tu jednakże komenda brzmi: „Zamknij wrota, Gabrielu; ten człowiek nie ma tu nic do szukania”. Dalej, przychodzi elokwentny i płomienny znawca Ewangelii; wszakże nigdy swoim sercem nie poznał Chrystusa. „Zamknij wrota, Gabrielu”. Jeśli człowiek ma Chrystusa, to posiada wszystko na wieki; jeśli zaś nie posiada Chrystusa, to jest ubogim, i ślepym, i nagim, i na zawsze pozostanie nieszczęśliwy. A zatem, czyż nie postanowicie wy, którzy teraz mnie słuchacie, – w mocy Pana – odszukać Go zaraz, natychmiast, aby został waszym Przyjacielem? Nieważne, w jakim obecnie stanie czy kondycji możecie się znajdować, zapraszam was: przyjdźcie do Niego.
Wy, którzyście ślepi, chromi, którzyście daleko od Chrystusa, podejdźcie do Niego, a odzyskacie wzrok i wrócą wam siły! On to został uczyniony dla was wszystkim; nie musicie nic trzymać w ręku, aby do Niego przyjść. „Ach!”, ktoś powie, „Nie jestem jeszcze wystarczająco dobry”. Żebracy tak nie mówią; uważają, że im bardziej są potrzebujący, tym bardziej mogą uzyskać to, o co proszą. Im gorsza szata, tym lepsza dla żebraka. To samo się tyczy Ewangelii; jesteście zaproszeni, aby przyjść do Chrystusa takimi, jacy jesteście: nadzy i nieszczęśliwi, aby Pan mógł was odziać i przydać wam wytchnienia.
2. I oto moja ostatnia myśl: Jakże biedny jest człowiek, który jest pozbawiony Chrystusa!
Gdybym miał to oznajmić niektórym spośród was, którzyście biedni, to byście odpowiedzieli: „Nie jestem biedny; posiadam 250 funtów rocznego dochodu, przyzwoity dom i wspaniałą posadę”. A jednak, jeśli nie masz Chrystusa, jesteś doprawdy biednym człowiekiem. Spójrzcie na tego biednego światowca z brzemieniem 10 tys. funtów na swych plecach, który w jednej ręce dzierży mnóstwo obligacji oraz roczną rentę, zaś w drugiej ręce trzyma polisy i akcje kolei państwowych; przy całym swoim bogactwie jest tylko nieszczęśliwcem, który z wielkim trudem je ze sobą nosi. Oto widzę ubogą żebraczkę, jak się do niego zwraca: „Pozwól mi przejąć część twego brzemienia”; ale nieszczęśnik odtrąca wszelką pomoc i postanawia samodzielnie dźwigać własne brzemię. Niebawem dochodzi do wielkiej przepaści, i spostrzega, że jego bogactwa zamiast mu pomóc, wiszą wokół szyi niczym kamień i swym ciężarem ciągną go w dół. Mimo wszystko istnieją jednak tacy, którzy dla złota zrobiliby wszystko. Jeśli w piekle można znaleźć jednego człowieka, który byłby bardziej nieszczęśliwy od drugiego, to z pewnością jest to taki, który ograbił swoich sąsiadów, aby nabić sobie kabzę; człowiek ten obrósł w piórka, ale owe pióra umożliwią skuteczny lot dla strzały, jaka przebije jego duszę po całą wieczność. Nieważne, jak wielkie jest twe bogactwo; jeśli nie masz Chrystusa, to jesteś żałosnym nędzarzem; wszakże z Chrystusem będziesz na wieki bogaty.
Zdaje mi się, że spośród was widzę jednego bezbożnego, który dożywa ostatnich chwil; oto przy twoim łożu stoi ktoś, kto przypatruje się twej twarzy; pokrywa cię śmiertelny pot, na czole lśnią wielkie krople; oto mocarz leży złamany, a bohater upada; powieki i ręce opadają, zaś gasnące życie ucieka. Ach! Przecież dusza nigdy nie umiera! Unosi się do góry, aby stanąć przed Bożym szlabanem. Jak się tam dostanie? Och! Biedna dusza bez Chrystusa! Zostanie obnażona; nie będzie miała żadnej szaty do przykrycia – będzie musiała zginąć, nie będzie dlań zbawienia. Nie uzyska dla siebie miłosierdzia; na próżno będzie wznosić modlitwę, albowiem lampa jej zostanie ugaszona w wiecznej ciemności. A wtedy Sędzia, tonem jaki przeszyje cię na wskroś, oznajmi: „Odejdź, przeklęty, sprzed mego oblicza”.
Oby Bóg wam wszystkim okazał swą łaskę ku upamiętaniu, i ku osiągnięciu zbawienia objawionego w Ewangelii! Każda dusza, chora z powodu grzechu, może posiąść Chrystusa; jednakże do was, którzyście faryzeuszami, i którzy w zadufaniu mniemacie, żeście sprawiedliwi, powiem coś takiego: jeśli nie wiecie nic o grzechu, to możecie nic nie wiedzieć o Chrystusie. Droga zbawienia obejmuje wiarę w Pana Jezusa Chrystusa. „Ale co to znaczy uwierzyć?”, powiecie. Słyszałem historię o pewnym kapitanie, który miał małego synka; ów mały chłopiec bardzo lubił się wspinać do góry. Pewnego dnia wspiął się na szczyt masztu, i ojciec to zobaczył. Jeśli chłopiec usiłowałby zawrócić, wówczas by roztrzaskał się na kawałki; dlatego też ojciec krzyknął do syna, aby nie spoglądał w dół, ale żeby skoczył do morza. Biedny chłopiec natychmiast przywarł do masztu; jednak ojciec spostrzegł, iż była tylko jedna szansa na ocalenie i po raz drugi zawołał: „Chłopcze, następnym razem statek szarpnie, skacz, albo cię zastrzelę”. I chłopca już tam nie było; oto wskakuje do morza i zostaje uratowany. Gdyby nie skoczył, musiałby zginąć. Taki właśnie jest twój stan: tak długo, jak uporczywie trwasz przy swoich uczynkach i ceremoniach, znajdujesz się w największym niebezpieczeństwie; kiedy jednak całkowicie się powierzysz miłosierdziu Chrystusa, wówczas będziesz bezpieczny. Spróbuj tego, grzeszniku, o spróbuj, to wszystko. „Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, zbawiony będzie”, brzmi obietnica Chrystusowa, która nigdy cię nie zawiedzie. Zaproszenie to skierowane jest do wszystkich, którzy pragną. „A Duch i oblubienica mówią: Przyjdź! A ten, kto słyszy, niech powie: Przyjdź! A ten, kto pragnie, niech przychodzi, a kto chce, niech darmo weźmie wodę żywota”. Słyszałem, że na pustyni, na miejscu, gdzie wodę można znaleźć tylko podczas dłuższych postojów, na poszukiwania posyła się człowieka z wielbłądem; kiedy dostrzega źródło wody, zeskakuje ze zwierzęcia, i zanim sam ugasi pragnienie, woła: „Chodźcie!”; w niedalekiej odległości znajduje się inny człowiek, który woła dalej: „Chodźcie!”, jeszcze inny człowiek usłyszawszy to powtarza okrzyk: „Chodźcie!”, i w ten sposób cała pustynia rozbrzmiewa wołaniem: „Chodźcie!”. Wtedy to wszyscy pośpiesznie biegną do wody, aby się napić. W tejże chwili bynajmniej nie poszerzam zaproszenia ewangelijnego ponad to, co głosi Słowo Boże: „A kto chce, niech darmo weźmie wodę żywota”. Kimkolwiek jesteś i czymkolwiek mogłeś być, jeśli odczuwasz, że potrzebujesz Chrystusa, to „Przyjdź!”, a On cię przyjmie i pozwoli za darmo pić z wody żywota. Amen.