Opublikowano w czwartek, 18 lutego 1915 r. Kazanie wygłoszone przez C. H. Spurgeon’a w Metropolitan Tabernacle, Newington.
„Chrystus jest wszystkim” – List do Kolosan 3,11
Cytowany przeze mnie tekst jest na tyle krótki, że nie sposób go zapomnieć; ponadto jestem pewien, że o ile w ogóle jesteście chrześcijanami, to z pewnością się z nim zgodzicie. Jakiż ogrom religii zawiera nasz biedny, niegodziwy świat! Ludzie co rusz wpadają na pomysł, aby obmyślić różne systemy religijne; jeśli rozejrzycie się po całym świecie, dostrzeżecie dziesiątki rozmaitych sekt; a mimo to jakże znamienne jest, że chociaż istnieje cała rzesza fałszywych religii, to przecież istnieje tylko jedna prawdziwa religia. Chociaż istnieje wiele fałszu, prawda może być tylko jedna; tym samym do czynienia mamy z jedną, w pełni prawdziwą religią. Istnieje tylko jedna Ewangelia – ewangelia naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Jakaż to wspaniała rzecz, iż Jezus Chrystus, Syn Boży, miał się narodzić z ubogich rodziców i żyć na tym świecie jako ubogi człowiek, aby obdarzyć nas zbawieniem! Znosił życie pełne cierpień i prób, aż wreszcie, za sprawą oszczerstw swoich wrogów, został ukrzyżowany na Kalwarii jako wyrzutek społeczny. „I teraz”, stwierdzili, „nastał koniec Jego religii; teraz okaże się ona rzeczą godną pogardy, tak że nikt już nie nazwie siebie chrześcijaninem; posiadanie czegoś wspólnego z imieniem człowieka Jezusa, proroka z Nazaretu, przynosić będzie tylko ujmę”. Coś doprawdy wspaniałego, że Jego religia nie tylko, że przetrwała, to jeszcze w tej godzinie okazuje taką moc, jaką zawsze posiadała. O tak! Religia, jaką założył nasz Pan, istnieje nadal, i nadal jest potężna, stale się rozszerzając. Gdy inne religie pogrążyły się w ciemnościach przeszłości, a ich bożki zostały rzucone na pastwę kretów i nietoperzy, to imię Jezus nadal okazuje swą moc; i dalej będzie błogosławioną potęgą, która będzie trwała dotąd, dopóki istnieć będzie wszechświat.
Religia Jezusa stanowi Bożą religię; stąd też, pomimo wszelkich oszczerstw i prześladowań, z jakimi musiała się zetknąć, istnieje nadal, i w dalszym ciągu rozkwita. Jest to religia, którą będę starał się dla was zwiastować – ewangelię naszego Pana, Jezusa Chrystusa – zaś cytowany na samym początku tekst stwierdza o niej w pełni wyczerpujący sposób: „Chrystus jest wszystkim”. Najpierw użyję ów tekst jako testu, ażeby was wypróbować, później zaś jako pobudki do tego, ażeby was zachęcić. W pierwszej kolejności pragnę was przesiać, aby zobaczyć, ilu spośród was stanowi Boży lud, a ilu nie. Z mego tekstu sporządzę wielkie sito, do którego was włożę, aby ujrzeć, kto jest pszenicą, a kto plewą. Musimy nasz fragment rozważyć w dwojakim bądź też trojakim znaczeniu, aby najpierw użyć go jako:
1. Test, ażeby was wypróbować
Chrystus musi być wszystkim, będąc waszym Mistrzem i Nauczycielem. Istnieją tacy, którzy z człowieka czynią swój autorytet; uważają go za swego mistrza, spoglądają na niego jak na swego nauczyciela, a wszystko cokolwiek tenże powie, jest słuszne, stanowi prawdę i nie podlega najmniejszej dyskusji. Kiedy indziej tacy ludzie biorą do ręki jakąś książkę, inną niż Biblia, i powiadają: „Każdą rzecz osądzimy za pomocą tej książki”; i bywa, że jeśli kaznodzieja nie naucza ściśle według wyznania wiary w tej książce zapisanego, to uważany jest za człowieka niezdrowego w wierze, i nie wahają się tak stwierdzić ani przez moment, gdyż kaznodzieja nie dorównuje standardom ich niewielkiej książeczki! Spotykamy na tym świecie wielu ludzi, którzy ze swego wyznania, ich małego i wąskiego wyznania, czynią wszystko, i każdą rzecz czy każdego człowieka mierzą własnym wyznaniem. Muszę wszak powiedzieć, moi przyjaciele, że to „Chrystus jest wszystkim”, a nie jakiś człowiek, jakkolwiek by dobry i wielki był, zanim przyznam, żeście chrześcijanami. Nie możemy naśladować ludzi. Wiara nasza spoczywa nie w mądrości ludzkiej, ale w samej mocy Bożej. Nie możemy podążać za człowiekiem, chyba że w takiej mierze, na ile on sam podąża za Chrystusem, który jest naszym jedynym Panem. Nie dajcie się oszukiwać; nie ulegajcie wyznaniom wiary, księgom bądź też ludziom; poświęcajcie swój czas na studium Bożego Słowa, tylko z niego wyciągajcie wasze wyznanie wiary i doktryny, a wówczas będziecie mogli rzec:
„Czyż wszelkie formy, jakie obmyślają ludzie
Muszą atakować mą wiarę ze zdradliwą finezją,
Nazwę je marnością i kłamstwem
Zaś moje serce zwiążę z ewangelią.”
Niechaj Chrystus będzie waszym jedynym Mistrzem, a zatem powiedzcie, zgodnie ze słowami naszego tekstu: „Chrystus jest wszystkim”. Czy w tej właśnie chwili możecie to oznajmić, a może chlubicie się: „Baptyści są wszystkim” – „Metodyści są wszystkim” – „Kościół Anglikański jest wszystkim”? Jako żyje Pan, jeśli tak brzmią wasze słowa, to nie znacie Jego prawdy, ponieważ nie świadczycie o tym, że „Chrystus jest wszystkim”, tylko wypowiadacie stare, wytarte hasło waszego niewielkiego ugrupowania. Jakże bym pragnął, aby słowo ugrupowanie zostało usunięte ze słownika Kościoła Chrześcijańskiego. Dziękuję Bogu za to, że nie odczuwam żadnej sympatii do czegoś, co po prostu trąci sekciarstwem, i za to, że udzielił mi łaski do tego, ażeby protestować przeciw wszelkiemu sekciarstwu i ogłaszać:
„Niechaj już żadne nazwy ugrupowań
nie pokrywają świata chrześcijańskiego”;
jako że:
„Poganie i Żydzi, wolni i niewolnicy
Wszyscy są jedno w Chrystusie, ich Głowie.”
Jeśli dla was „Chrystus jest wszystkim”, to jesteście chrześcijanami; a co do mnie, to jestem gotów podać wam swą prawicę na znak braterstwa. Nie zważam na to, na jakie miejsce nabożeństwa uczęszczacie, lub na to, jakim szczególnym imieniem możecie się zwać – jesteście mi braćmi; dlatego też sądzę, że winniśmy się nawzajem miłować. Przyjaciele moi, jeśli nie możecie uścisnąć każdego, kto kocha Pana Jezusa Chrystusa, nieważne do jakiej denominacji należąc, ale za to należąc do Kościoła powszechnego, przeto nie posiadacie na tyle pojemnych serc, aby wejść do nieba; jeśli bowiem tak wyglądają wasze wąskie poglądy, to zapewne nie będziecie w stanie powiedzieć: „Chrystus jest wszystkim”.
Kolejna rzecz: Chrystus musi być wszystkim, będąc głównym celem w życiu – waszym największym dobrem. Waszym pierwszorzędnym celem musi być uwielbienie Chrystusa na ziemi, żywiąc zarazem nadzieję i oczekując na wieczne z Nim złączenie w niebiosach. Jeśli jednak chodzi o was, to Chrystus nie jest dla was wszystkim. Więcej myślicie o swoim sklepie, niż o Nim. Wstajecie wcześnie rano, wpatrujecie się w wasze księgi rachunkowe i przez cały Boży dzień trudzicie się własnym biznesem. Nie zrozumcie mnie źle: nie lubię ludzi leniwych, którzy marnotrawią swój czas; Bóg również ich nie pochwala. Nie chcemy leniwych protestantów. Prawdziwi chrześcijanie stwierdzą: „Wiem, że mam obowiązek okazywać pilność w interesach; chcę jednakże walczyć zarówno o wieczność jak i o czas. Potrzebuję czegoś więcej, aniżeli ziemskich bogactw; pragnę dziedzictwa nie zbudowanego ludzkimi rękoma, rezydencji wzniesionej nie przez człowieka, posiadłości niebiańskiej”. Czy z tego świata czynicie coś, co jest dla was wszystkim? Biedne dusze, jeśli tak jest, to wiedzcie, że przemija świat i jego postać; wasze „wszystko” niebawem odejdzie. Wyobrażam sobie, że oto widzę bogatego człowieka, dla którego wszystkim jest jego złoto; gdy przechodzi na tamten świat, szuka swego złota i dziwi się, gdzież ono może być, aż wreszcie zmuszony jest w rozpaczy zawołać: „Och! Moje wszystko odeszło!”. Gdy jednak stwierdzicie, że Chrystus jest dla was wszystkim, wówczas wasz skarb nigdy nie przeminie; gdyż Pan was nigdy nie opuści ani nie porzuci. Nie tylko na tym świecie, lecz także i w przyszłym będziecie szczęśliwi i ubłogosławieni, gdyż zostaniecie ukoronowani chwałą i dadzą wam miejsce u boku Chrystusa, i zasiądziecie z Nim na Jego tronie po wieczny czas.
„Cóż”, powie pewien spokojny dżentelmen, „Zapewniam, że z mego biznesu nie czynię czegoś, co jest dla mnie wszystkim; nie ja. Moja maksyma brzmi: cieszmy się tym życiem, napełnijmy swe szklanki aż po brzegi i żyjmy w zadowoleniu na ile możemy”. Również dla ciebie mam pewne słowo. Czy sądzisz, że taki sposób postępowania przygotuje cię na niebo, na wieczną radość? Czy uważasz, że gdy nadejdzie śmierć, to wspomnienie twego pijaństwa przyniesie ci jakiekolwiek zadowolenie? A kiedy będziesz leżał na swym łożu, to czy twe przekleństwa przyniosą ci pokój, gdy tak będą rozbrzmiewać w twoim sumieniu, podobnie jak w tej chwili mój głos, który odbija echem me własne słowa? Sądzę, że raczej ujrzę cię, jak się zrywasz na nogi, słysząc własne bluźnierstwa przeciwko Bogu powracające do ciebie niczym bumerang, i – z umysłem dręczonym przez cierpienie oraz oczyma wychodzącymi ze swych orbit – krzyczysz w przerażeniu: „Znowu słyszę własne przekleństwa! Oto nadchodzi Bóg, aby mnie wezwać na sąd; zażąda ode mnie odpowiedzi, dlaczego ośmieliłem się bluźnić Jego imieniu!”, a Sędzia wypowie słowa: „Swymi przekleństwami i obelgami skalałeś moje święte imię; prosiłeś mnie, abym przeklął twą duszę, i tak też uczynię; słowami pełnymi bluźnierstw modliłeś się o własną zgubę, i tak też ci się stanie”. Jakaż to przerażająca rzecz! Ty, który powiadasz, że przyjemności to wszystko – otóż pozwól, że cię ostrzegę: będziesz musiał pić gorzkie męty z kielicha przyjemności aż po całą wieczność, i nieważne jak słodki obecnie wydaje ci się napój.
Istnieje wszakże więcej ludzi o umiarkowanych poglądach, którzy bynajmniej nie są przesadni w zaspokajaniu swych przyjemności, za to są pedantami na punkcie religii; chodzą do kościoła lub kaplicy każdej niedzieli, i są przekonani, iż stanowią wyborny rodzaj ludzi, którzy jako tacy zostaną przyjęci w dniu ostatecznym i posadzeni po prawicy Bożego tronu. Jeszcze raz zadam pytanie, czy możecie stwierdzić, że „Chrystus jest wszystkim”? Nie, tego powiedzieć nie możecie. Wielu z was z religijnych pozorów czyni coś, co jest dla was wszystkim; spoczywacie w literze, lecz nie znacie ani nie dbacie o ducha. Taka postawa w niczym wam nie pomoże, zaś wy sami nie jesteście takimi chrześcijanami, jakich by pragnął mieć Chrystus, o ile z czegokolwiek innego niż On sam czynicie wasze „wszystko”. Religia nie jest czymś, co można odstawić w ciemny zakątek mózgu. Chrześcijaństwo jest religią serca; jeśli nie możecie stwierdzić, czyniąc to całą głębią waszego jestestwa, że „Chrystus jest wszystkim”, przeto nie macie ani części ani udziału w błogosławieństwach i przywilejach związanych z ewangelią; waszym kresem zaś będzie zniszczenie, wieczne wygnanie sprzed oblicza Pana. Oby Bóg sprawił, aby tak się nie stało, lecz żebyśmy w swoim życiu byli w stanie wypowiedzieć tę prawdę: „Chrystus jest wszystkim”, i abyśmy mogli zebrać się ponownie wokół wiecznego tronu!
Następna sprawa: Chrystus będzie dla was wszystkim, będąc źródłem waszej radości. Niektórzy ludzie wydają się myśleć, iż chrześcijanie to bardzo melancholijny gatunek ludzi, że nie mają w swym posiadaniu prawdziwego szczęścia. Wiem coś na temat religii, i wcale nie mam zamiaru przyznać, że pod względem odczuwania szczęścia jestem kimś drugorzędnym wobec jakiegokolwiek innego człowieka. Na ile znam religię, to odkrywam, że jest ona czymś bardzo szczęśliwym.
„Nie zamienię mego dziedzictwa błogosławionego,
Na cokolwiek, co ta ziemia ma dobrego czy wielkiego.”
Zwykłem dotąd mniemać, że religijny człowiek nigdy nie może się uśmiechać; jest wprost na odwrót: odkrywam, że religia wygładza czoło człowieka, a jego oblicze pokrywa uśmiechem; udziela jego duszy otuchy i pocieszenia, nawet podczas najgłębszych jego ziemskich trosk. Aby to zilustrować, mogę wam opowiedzieć historię ubogiego człowieka, który mieszka w jednym z zaułków Holborn, a który dzięki religii doświadcza wielkiej radości, pośród największego nawet ubóstwa. Pewien chrześcijanin, który odwiedził tego człowieka, wszedłszy do jego pokoju mieszczącego się na samym poddaszu, powiedział: „Przyjacielu mój, jak długo przebywasz w tym miejscu?”. „Nie byłem na dole, ani też nie przechodziłem przez pokój przez dwanaście ostatnich miesięcy”. „Czy masz oparcie w czymkolwiek?”. „Nie, w niczym”, odrzekł; jednak przypomniawszy coś sobie, dodał: „Mam wspaniałego Ojca w niebie, w Nim mam całkowite oparcie, gdyż nigdy nie pozwoli, abym odczuwał pragnienie. Niektórzy życzliwi wierzący stale mnie odwiedzają, i nigdy nie odchodzą, uprzednio mi czegoś nie zostawiwszy. Dzięki temu mam wystarczająco dużo na życie i na opłatę za mieszkanie, i jestem bardzo szczęśliwy. Nie zamieniłbym się miejscami z nikim na świecie, albowiem mam Jezusa Chrystusa u mego boku, a mój niebiański Ojciec niebawem zabierze mnie do domu, i wówczas będę tak samo bogaty jak niejeden z bogaczy tego świata – czyż nie tak, proszę pana? Czasami czuję się bardzo kiepsko a Szatan mówi mi, że nie jestem Bożym dzieckiem, i lepiej, abym uważał się już za zgubionego; wtedy mówię mu, że jest wielkim tchórzem, skoro przychodzi i wtrąca się w sprawy tak ubogiego i słabego stworzenia jak ja; i, proszę pana, wskazuję mu na krew; i mówię mu, że krew Jezusa Chrystusa oczyszcza mnie od wszelkiego grzechu; a kiedy wskazuję Szatanowi na tę drogocenną krew, to, proszę pana, on przestaje mnie kusić, i od razu ucieka, gdyż nie może znieść widoku krwi Zbawiciela”.
Z tego przykładu widzimy, że prawdziwa religia potrafi pocieszyć chorego człowieka leżącego na łożu, potrafi sprowadzić na ubogiego męża uczucie, iż jest bogaty a także oferuje mu radość w Panu. Cóż, ów stary człowiek powiedział, że diabeł nie potrafi znieść widoku krwi Zbawiciela; jeśli zatem, moi przyjaciele, będziecie mogli przyjąć krew Chrystusa i przyłożyć ją na własne sumienie, jakkolwiek grzeszni możecie być, to będziecie w stanie śpiewać o Chrystusie jako waszej całkowitej nadziei, radości i pomocy. Zadam ci pytanie, tobie, który miłujesz Jezusa: czy za sprawą religii czujesz się kiedykolwiek nieszczęśliwy? Czy miłość do Jezusa sprawia ci ból bądź sprowadza przygnębienie? Czasami wprawdzie może przyprawić ci kłopotów i spowodować, iż będziesz znosić dla Jego imienia prześladowanie. Jeśli jesteś dzieckiem Bożym, będziesz musiał cierpieć utrapienia, lecz wszelkie nieszczęścia, jakie będzie ci dane dla Niego znosić, pracują dla twego dobra i nie są godne tego, aby je przyrównywać do chwały, która po nich ma się objawić.
A zatem, pozwólcie, że zapytam: czy możesz powtórzyć za mną, kiedy mówię te słowa? Czy możesz teraz potwierdzić, że Chrystus jest twoim jedynym Mistrzem, jedynym najwyższym dobrem, jedyną twą radością? „Och, tak; naprawdę kocham Jezusa, ponieważ On mnie pierwej umiłował”. Śmiało więc, bracie; jesteś jedno z Jezusem, a my stanowimy jedno ze sobą nawzajem. Jeśli jednak nie możesz tego potwierdzić, to jakżeż przerażająca rzecz stanie się twym udziałem, kiedy ujrzysz, że twoje dynie są uschnięte, tyczki, na których się teraz opierasz, powalone przez wiatr, twoje fałszywe schronienie zmiecione z powierzchni ziemi, a twoja własna dusza – odarta ze wszystkich twych piór i kosztownych szat – pojawi się przed Bogiem w swej prawdziwej naturze! Oby nie stało się tak z nikim pośród was, lecz obyście byli zjednoczeni z Chrystusem dzięki żywej wierze, która działa poprzez miłość i oczyszcza serca! Po drugie, rozważymy teraz nasz tekst jako:
2. Pobudkę do tego, ażeby was zachęcić
„Chrystus jest wszystkim”. Moi umiłowani przyjaciele, w czymże On jest wszystkim? Chrystus jest wszystkim w całym dziele zbawienia. Pozwólcie, że powiodę was wstecz aż do okresu przed powstaniem świata. Istniał taki czas, kiedy ten wspaniały świat: słońce, księżyc, gwiazdy i wszystko, co obecnie istnieje w całej swej rozciągłości ogromnego wszechświata, spoczywał w Bożym umyśle – niczym nienarodzony las w owocu żołędzia. Istniał czas, kiedy Wielki Stwórca żył samotnie, a jednak potrafił przewidzieć, że stworzy świat i że z ludzi narodzą się narody; i pośród rozległej wieczności został obmyślony wspaniały projekt, dzięki któremu Bóg mógł ocalić upadłą rasę. Czy wiecie, kto go obmyślił? Od początku do końca zaplanował go Bóg. Nie miał z tym nic wspólnego ani Gabriel, ani też żaden inny spośród świętych aniołów. Wątpię, czy nawet opowiedziano im o tym, w jaki sposób Bóg może okazać się sprawiedliwym, a zarazem zbawić grzeszników. Bóg nakreślił ten projekt we wszystkich szczegółach, natomiast Chrystus całkowicie go wypełnił. To była ciemna i smutna noc! Jezus znajdował się w ogrodzie, a z Jego ciała spływały wielkie krople krwi, które następnie upadały na ziemię; nie znalazł się nikt, kto by poniósł brzemię złożone na Jego barkach. Obok Pana stanął anioł, jednakże nie po to, aby ponieść karę, lecz aby Go umocnić. W Jego ręce włożono kielich, a Jezus rzekł: „Ojcze, czy muszę go wypić?”, Ojciec zaś odrzekł: „Jeśli nie wypijesz, nie będzie można zbawić grzeszników;” i Pan przyjął kielich i opróżnił go aż do dna. Nikt z ludzi Mu nie pomógł. A kiedy zawisł na przeklętym drzewie na Kalwarii, kiedy przebijano Jego najdroższe dłonie, kiedy:
„Z Jego głowy, Jego rąk i Jego stóp,
Spływały wespół w dół smutek i miłość,”
to nie było nikogo, kto by Mu pomógł. W dziele zbawienia Pan okazał się „wszystkim”.
Przyjaciele moi, jeśli ktokolwiek z was zostanie zbawiony, stanie się to tylko dzięki Chrystusowi. Nie może być mowy o podziale ról; Chrystus w tej kwestii dokonał wszystkiego i żadna pomoc dla Niego nie jest potrzebna. Chrystus nie pozwoli tobie, jak niektórzy twierdzą, na to, abyś zrobił co tylko możesz, a resztę Mu pozostawił. Cóż takiego bezgrzesznego możesz dokonać? Chrystus dokonał dla nas wszystkiego; dzieło odkupienia zostało dopełnione. Chrystus wszystko zaplanował i wszystko wypełnił; dlatego też zwiastujemy pełne zbawienie przez Jezusa Chrystusa.
Cóż my, biedni śmiertelnicy, moglibyśmy dokonać dla naszego zbawienia? Nasze najlepsze uczynki są w gruncie rzeczy liche i bezwartościowe; jestem przekonany, że nie mógłbym ich w doskonały sposób wypełnić. Moje kazania – wstydzę się za nie, a w moich modlitwach dojrzysz tysiące potknięć. Bóg nie wymaga od nas niczego, aby „uzupełnić” dzieło Chrystusa, albowiem On sam anuluje każdy grzech i zmazuje wszelkie przewinienia tego, kto pokłada ufność w śmierci Jego Syna.
Jeśli odnalazłem Chrystusa, to odnalazłem wszystko. „Brakuje mi wytrwałej wiary”, powiadasz. Nie martw się; Chrystus jest wszystkim. „Nie odczuwam wystarczająco swych grzechów”; ale Chrystus jest wszystkim. Wielu ludzi sądzi, że muszą odczuwać brzemię upamiętania, zanim otrzymają nadzieję, iż Chrystus ich przyjmie. Wiem, że każde Boże dziecko będzie pokutowało; jednakże nie wszyscy zostajemy przyprowadzeni pod krzyż, odczuwając terror zakonu. Najdrożsi, to nie wasze uczucia was zbawiają, lecz sam Chrystus, ten Chrystus, który stoi u waszego boku a który jest waszym Zastępcą. Jeśli tylko byście mogli spojrzeć na Chrystusa, odczuwając potrzebę Jego przebaczającej łaski oraz Jego sprawiedliwości, która by was usprawiedliwiła przed Bożym obliczem, to chociaż nie ma w was żadnego dobra, jednak uczynilibyście wszystko co konieczne, aby was przywieść do nieba; albowiem zbawia was nie wasz czyn, ale jedynie czyn Chrystusa. Nie tak dawno odbyłem rozmowę z pewnym Irlandczykiem, który wysłuchał mego kazania. Przyszedł do mnie, aby zapytać, jak stwierdził, o drogę zbawienia. „Mam kłopot”, oznajmił, „a mianowicie: Bóg mówi, że potępi grzesznika, i go ukara; jakże więc Bóg może przebaczyć, skoro musi ukarać, ażeby móc dotrzymać swego słowa?”. Pokazałem mu pogląd Pisma Św. na kwestię pojednania, mówiący, iż Chrystus zajął miejsce grzesznika; biedny człowiek popadł w zdumienie i zachwyt ponad miarę, dziwiąc się, że do tej pory nie rozumiał piękna i prostoty ewangelicznej drogi zbawienia. „Czy rzeczywiście tak jest?”, zapytał. Odrzekłem: „Tak jest ukazane w Biblii”. „A zatem Biblia musi być prawdziwa”, stwierdził, „gdyż nikt, za wyjątkiem Boga, nie mógłby tego wymyślić”.
Przyjaciele, jeśli Chrystus jest naszą Gwarancją, to bezpieczni jesteśmy od wymagań zakonu. Jeśli Chrystus jest naszym Zastępcą, to nie będziemy cierpieć słusznej kary za grzech; albowiem Bóg nigdy nie ukara dwukrotnie tego samego grzechu. Jeśli nie posiadam niczego za wyjątkiem Chrystusa, to nie chcę niczego więcej, gdyż Chrystus jest wszystkim. Jeśli Chrystus jest dla was wszystkim, to nie będziecie pragnęli żadnej innej pomocy, nieważne, czy żyjąc czy też umierając. Zanim zakończę, chciałbym naświetlić dwie myśli.