Starajcie się tedy usilnie o większe dary łaski; a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą (1Kor 12,31)
Tekst na pozór wydaje się jasny. Zwykle się go rozumie jako apostolską zachętę do usilnego starania się o dary duchowe bardzo przecież potrzebne w życiu, służbie i świadectwie wspólnoty chrześcijańskiej. Takie rozumienie potwierdzałoby inny werset w tym fragmencie – fragmencie o darach duchowych – a mianowicie z 14,1, gdzie czytamy: „Dążcie do miłości, starajcie się też usilnie o dary duchowe, a najbardziej o to, aby prorokować„. Oczywiście w tym drugim wypadku sprawa jest jasna: ludziom zafascynowanym mówieniem innymi językami, mówieniem innym niż „mówienie samym sobie i Bogu” (por. 14,28) czyli osobistej modlitwie, apostoł chce powiedzieć, iż podczas zgromadzenia zboru wartość prorokowania jest wyższa niż mówienia innymi językami. A więc proroctwo jest większym darem jedynie – zdaje się mówić apostoł w rozdziale 14 – w odniesieniu do publicznego mówienia innymi językami.
O co zaś chodzi w pierwszym przypadku, o co chodzi w wierszu na początku zacytowanym (12,31)? O jakie większe dary łaski miał usilnie starać się zbór, któremu „nie brak żadnego daru łaski” (1,7)? Jakie dary są większe, a jakie są mniejsze? Przecież wszystkie, obiektywnie, mają tę samą wartość. Dawcą każdego z nich jest przecież Duch Święty. Ich większa wartość jest czymś zmiennym, uzależnionym od potrzeb człowieka. Jeśli ktoś jest np. chory, to dla niego największym darem będzie dar uzdrawiania. Jeśli komuś brak mądrości, to mądrość będzie dla niego największym darem, o który „niech prosi Boga, który wszystkich obdarza chętnie” (Jk 1,5). Jeśli ktoś znajduje się w potrzebie rozróżnienia duchów, darem dla niego największym będzie dar rozróżnienia duchów. I tak dalej. O co zatem chodzi w pierwszej części naszego wiersza. Myślę, że odpowiedź na to pytanie znajdziemy, gdy się przyjrzymy bardziej dokładnie jego przekładowi. Czy jest to jedyny możliwy przekład: starajcie się usilnie? Nie, nie jedyny. Przypomniał mi to przed wieloma laty Michael Harper w książce pt. „Walk in the Spirit”, którą w latach siedemdziesiątych przetłumaczyłem i wydałem „anonimowo w podziemiu”, w Niemczech (jej polski tytuł: „Chodzenie w Duchu”).
Otóż zdanie to, występujące w naszym przekładzie w trybie rozkazującym, w imperatywie, można też oddać w trybie oznajmującym, w indykatywie. Wówczas zdanie to brzmiałoby: „staracie się usilnie o większe dary łaski, ja zaś wskażę wam drogę bardziej doskonałą„; drogę miłości z jednoczesnym zadowoleniem z już posiadanych darów Bożych. Taką możliwość tłumaczenia uznaje również „Grecko-polski Nowy Testament, wydanie interlinearne”, choć jest zdania, że kontekst na to nie wskazuje. Otóż według mnie wskazuje. U Koryntian bowiem widzimy to charyzmatyczne nienasycenie. Zbór obdarowany, ciągle był nienasycony, pragnął ciągle coraz to innych, nowych darów, szczególnie tych o bardziej widowiskowym charakterze. Apostoł nie podziela ich ciągłego nienasycenia. Zborowi, któremu „nie brak żadnego daru łaski” (1,7) chce powiedzieć: bądźcie zadowoleni z darów jakie posiadacie.
Troską szczególną zaś ma być to, by były one praktykowane w atmosferze miłości, która jest cechą Boga i ma być cechą charakterystyczną Bożych ludzi. Bo jeśli będzie inaczej, to: „nigdy was nie znałem” (Mt 7,23). Wydaje się więc, że w naszym wierszu apostoł poddaje krytyce chrześcijańskie nienasycenie. Charyzmanię?
Tytuł tej miniatury chciałem z początku poprzedzić słówkiem: nasze. Nasze charyzmatyczne nienasycenie, nasza charyzmania. Czy byłoby to słuszne? Chyba w niejednym przypadku tak. Ale niech już tak zostanie.
Edward Czajko
za zgodą / źródło: Chrześcijanin 1997/09-10