Byłem wieżą pychy

Nie byłem zwolennikiem dzielenia się swoimi świadectwami, ale dzisiaj je składam, bo wierzę, że Bóg chce, bym to zrobił. Miałem wiele oporów, których już nie mam. Nie piszę tego świadectwa dla własnej chwały, ale w nadziei, że będzie komuś zbudowaniem. Jeśli choćby jedna zbuduje się osoba, niech Bogu będą dzięki.

Jezusa do serca przyjąłem 6 lat temu. Bóg wysłuchał modlitw mojej rodziny i zboru. To był piękny czas. To była pierwsza miłość, do dziś pamiętam pierwszą noc po przyjęciu Jezusa do serca. Bóg wszedł do mego serca ze swoją łaską i straszny tam zastał bałagan. Nałogów miałem sporo i w zasadzie, z Bożą pomocą większości z nich udało mi się łatwo pozbyć, oprócz jednego – nałogu pychy. Z tym nałogiem walczę do dzisiaj. Wiedziałem, że jestem grzeszny. Nie wiedziałem, że jestem zarozumiały, myślałem: pokora i uniżenie jest potrzebne innym, ale nie mnie.

Przez ponad 20 lat służyłem w wojsku jako pilot. I od samego początku byłem wbijany w pychę, co nie odbywało się bez mego udziału. Jako „wybrany z wybranych” miałem najlepsze zdrowie, inny niż pozostali ludzie ubiór, wynagrodzenie, wyżywienie, możliwości odpoczywania, inny przelicznik emerytury, częstsze odznaczenia. Więc uwierzyłem, że jestem lepszy, szczególny, niezwykły, mądry, wykształcony.

Bóg wszedł do mojego serca okazując mi łaskę. I właśnie ta łaska upokorzyła mnie najbardziej. Gdy zrozumiałem, że mnie, nędznego grzesznika Bóg tak wywyższył w Chrystusie, zdałem sobie sprawę, że jestem wieżą pychy. Do dziś walczę z pychą. Wiem już, że pokora jest źródłem wszelkich łask i cnót, że pokora nie przychodzi sama, że trzeba o nią walczyć każdego dnia, modlić się. Człowiek pokorny nie jest podejrzliwy ani zawistny. Potrafi chwalić Boga także wtedy, gdy inni zostaną wybrani, a nie on. Gdy inni otrzymają błogosławieństwo większe niż on. Jezus nigdy nie szukał własnej chwały.

A ponieważ w tej chwili jestem handlowcem i znam też moc modlitwy, nie składam tego świadectwa za darmo. Proszę każdego, kto przeczyta to świadectwo, aby pomodlił się o mnie, żeby spełniło się moje największe marzenie: iść za Panem do końca.

Jan Grzegorz Bloch
Autor jest emerytowanym majorem lotnictwa, mieszka w Lublinie

© „Chrześcijanin”, nr 5-6/1998
Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika „Chrześcijanin”. Przedruk dla celów komercyjnych możliwy jest po uzyskaniu zgody redakcji oraz podaniu źródła. Informacje: Miesięcznik „Chrześcijanin”, ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa, e-mail: agape@kz.pl