Może u niektórych taki temat wzbudzi zdziwienie: dlaczego chrześcijańskie czasopismo pisze o karze śmierci. A jeśli jeszcze okaże się, że pisze o niej aprobująco, uczucie zadziwienia podniesie się o kilka stopni. Piszę o tym, po pierwsze dlatego, że chrześcijanie powinni umieć zająć stanowisko w sprawach powszechnie dyskutowanych.
Wprawdzie nie należymy do tego świata, ale w nim żyjemy. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Drugim powodem pisania na ten temat i w taki sposób jest chęć pokazania, że kwestia kary śmierci jest przykładem na to, jak chrześcijanie łatwo przejmują argumenty ze świata i czynią je argumentami Biblii. A to być może jest problemem znacznie poważniejszym, niż taki a nie inny stosunek do rzeczonej kary śmierci.
Zacznijmy od historii. Okazuje się, że przez całe wieki chrześcijaństwa nikt nie poddawał moralnej krytyce zasadności stosowania kary najwyższej. Nie przeciwstawiali się jej starożytni Ojcowie Kościoła, czołowi teologowie średniowiecza z Tomaszem z Akwinu na czele, ani też wielcy Reformatorzy, jak Luter czy Kalwin. Dopiero w XVIII-wiecznej oświeceniowej Europie filozof Cesario B. de Beccaria zaatakował prawo do karania śmiercią w osobnym traktacie „0 przestępstwach i karach”1. Nieco później poparł go czołowy przedstawiciel liberalizmu, Jeremy Bentham i tak zaczęła się dyskusja.
To nie teologia, nie nowa, dokładniejsza egzegeza tekstów biblijnych, ale humanistyczna myśl oświeceniowa sprawiła, że współcześnie wielu chrześcijan uważa stosowanie kary śmierci za niebiblijne. Czy dziś lepiej rozumiemy Nowy Testament niż robili to Kalwin, Luter i inni ludzie darzeni przez nas autorytetem nauczycieli Pisma2? Czy może dostosowujemy jego nauczanie do wymogów postępu cywilizacyjnego? Świat wymaga od nas zmiany traktowania różnych postaw i czynów, więc ochoczo szukamy dla niej uzasadnienia w Piśmie.
Miłosierdzie ponad wszystko?
W trakcie trwania dyskusji zwolenników likwidacji kary śmierci nazwano abolicjonistami, zaś jej zwolennik6w represjonistami lub retencjonistami. Chciałbym się teraz przyjrzeć głównym argumentom tych pierwszych, występujących przy tym z pobudek chrześcijańskich. Ich zdaniem jest to kara: niecywilizowana, nieodwracalna, niezgodna z Bożymi standardami i niczego nie rozwiązująca.
1. Jest to kara niecywilizowana
Chodzi tu o to, że nie wypada dziś, aby chrześcijanie trwali przy czymś, co cały rozumny i postępowy świat odrzuca jako niehumanitarne i niegodne. Ostatnio nawet, tak konserwatywny w wielu sprawach, papież Jan Paweł II ugiął się przed tą presją i po raz pierwszy w dziejach Kościoła rzymsko-katolickiego wypowiedział się oficjalnie przeciwko karze śmierci3, chociaż jeszcze niedawno wydany Katechizm Kościoła Katolickiego dopuszczał jej stosowanie4. Ale czyż to nie powołaniem Kościoła jest bycie światłością i solą dla świata, aby to jemu wskazywać to, co słuszne i godne naśladowania? Cóż, widać czasy się zmieniły i to Kościół staje się pilnym uczniem.
Przy tym wszystkim obawiam się jednak, że standardy cywilizowanego świata niekoniecznie dla nas, chrześcijan, są wzorcami, jakie swoim dzieciom wskazywalibyśmy do naśladowania (np. pełna aprobata dla zdrady małżeńskiej czy miłości homoseksualnej). Odtąd świat so1ą ziemi i światłością świata?
2. Jest to kara nieodwracalna
Dopóki człowiek żyje, może się nawrócić. Od Boga zależy, czy da mu na to 15 lat czy 90. Ludzie nawracają się na łożu śmierci, dlaczego nie mogą w celi śmierci?5 Skala problemu (w Polsce w latach 1960-88 wykonano 253 wyroki śmierci) nie jest na tyle wielka, by przekraczała możliwości dotarcia do tych ludzi z Ewangelią. Odrzucenie przez nich poselstwa Dobrej Nowiny obciąża już nie chrześcijan i sądownictwo. Oswald Smith napisał kiedyś: „Dlaczego ktoś ma mieć prawo usłyszenia Ewangelii drugi raz, skoro tylu ludzi nie słyszało jej jeszcze ani razu”.
A poza tym, idąc takim tokiem rozumowania: Czy pośrednio przyczyniamy się do potępienia tylko skazanych na karę śmierci, nie dając im szansy? Czy też np. byłbym winny potępienia osoby, którą pozbawiłbym życia w nieszczęśliwym wypadku? Przypominam, że żyją wokół nas setki ludzi, którzy mogą dożyć sędziwości i nigdy od nas nie usłyszeć o zbawieniu danym w Jezusie.
3. Jest to kara niezgodna z Bożymi standardami
Czy rzeczywiście Bóg wycofał się ze swojego kodeksu postępowania zawartego w Starym Testamencie? Jezus nigdzie jednoznacznie nie potępił kary śmierci, owszem zrobił to kilka tygodni temu wspomniany Jan Paweł II, ale nie jest to tym samym6. Jezus mówił tylko o przebaczeniu i okazywaniu miłości, a nie o sposobie karania złoczyńców. Jego nie interesowało budowanie nowego kodeksu karnego, jedynie nauczenie ludzi nowego stosunku do siebie nawzajem. Można wybaczyć mordercy idącemu na szafot, powinno się mu wręcz współczuć – to jest powinnością miłosiernego chrześcijanina. Ale czy jest nią także wypuszczanie przestępców na wolność? Czy gotowi jesteśmy to, co Jezus zrobił z jawnogrzesznicą powielać w przypadku morderców? Paweł pisze coś przeciwnego na temat władzy: Jest ona bowiem na służbie u Boga, tobie ku dobremu. A jeśli czynisz źle, bój się, bo nie na próżno miecz nosi [nie o rózdze wspomina tu przecież – dop. W.T.], wszak jest sługą Boga, który odpłaca w gniewie, temu co źle czyni7.
Kodeks Karny się nie sprawdził – zlikwidować!
4. Jest to kara, która niczego nie rozwiązuje
Prawdą jest, że skazanie na śmierć mordercy nie przywraca do życia jego ofiary, ani nie zmniejsza szkód wynikłych z sytuacji popełnienia przestępstwa. Ale jej celem nie jest przywrócenie status quo ante, czyli stanu sprzed (to jest niemożliwe), ale zadośćuczynienie; nie zemsta, ale zapłata. Atakując niehumanitarność tej zasady, podkreślając niezbywalność ludzkiego prawa do życia musimy być świadomi, że jednocześnie o to samo oskarżamy Boga, który zasadę odpłaty uczynił jednym z fundamentów swoich relacji z człowiekiem8. I tu podobnie jak w Bożym kanonie istnieje instytucja prawa łaski, którą jest władny okazać np. prezydent.
To prawda, że stosowanie kary śmierci nie rozwiązuje problemu ciężkich przestępstw. Ale podobnie niczego nie rozwiązuje cały kodeks karny – przestępczość kwitnie w najlepsze. Czy z tego powodu mamy z niego zrezygnować, a więzienia zamienić na przytułki dla bezdomnych? Warto przy tym zresztą zauważyć, że radykalne złagodzenie prawa też nie powoduje spadku przestępczości.
Mówi się też, że kara śmierci przekreśla możliwość resocjalizacji skazańca. Ale czy w związku z tym, że bardzo znaczący procent skazanych wkracza ponownie na drogę przestępstwa, na skutek deprawacji, która nastąpiła podczas ich pobytu w więzieniu, właśnie podczas procesu resocjalizacji – nie sugeruje to, że najlepszym sposobem resocjalizowania byłoby nieosadzanie przestępców w więzieniu (przynajmniej za pierwszym razem)? Niewielu byłoby chyba skłonnych przyjąć tak liberalne rozwiązanie (?) problemu.
Humanitarne i niehumanitarne cele więzienne
Jeśli kara śmierci jest nie do przyjęcia ze względu na wyżej wymienione powody, to co w zamian? Dożywocie? To jest dopiero niehumanitarne skazać kogoś na nawet 60 lat życia w warunkach nieludzkiego odosobnienia i pozbawienia kontaktu z normalnym życiem! Wyobraźmy sobie starca, który całe swoje dorosłe życie spędził w więzieniu za czyn popełniony jeszcze w szkole, parę lat przed II wojną światową9. Tomasz Ciepielewski, 25-1atek, który zgwałcił i zamordował jedenastoletnią dziewczynkę, powiedział: „Gdybym jednak miał dostać dożywocie bezwzględne, bez szansy wyjścia, wybrałbym śmierć”10 To może 25 lat? Grzegorz Płociniak podczas przepustki z więzienia, gdzie siedział skazany na 25 lat za morderstwo, wraz ze wspólnikiem zabił lekarza więziennego i jego żonę11. Mariusz Trynkiewicz zamordował na tle seksualnym czterech chłopców, dostał wyrok 25 lat. Jeszcze na sali sądowej zapytany przez sędziego, czy po wyjściu na wolność nadal robiłby to samo, za co został skazany, odpowiedział: „Tak, na pewno tak”. „Boimy się jego powrotu” powiedział jeden z jego sąsiadów12.
W karze śmierci nie chodzi o zemstę – tu chodzi o eliminację zagrożenia – w interesie innych, dalszych potencjalnych ofiar. Tomasz z Akwinu pisał, „że jednostka ma się do społeczeństwa tak, jak część do całości: tej całości służy i jest jej podporządkowana. Jeżeli jednak przez swoje czyny staje się zagrożeniem dla jej dobra, może być jak organ objęty gangreną – usunięta z grona żyjących… Odnosi się to do człowieka, który dopuszczając się ciężkich wykroczeń, pozbawia się swojej godności i jest gorszy od bestii. Takiego człowieka można pozbawić życia 3.”
Ograniczona niezbywalność
I jeszcze jedna kwestia, już na koniec. Pojawiło się już stwierdzenie o „niezbywalnym prawie jednostki do życia”. Wielu abolicjonistów powołuje się na ten argument. Czy są jednak gotowi doprowadzić sprawy do absurdu, kiedy w sytuacji zagrożenia własnego, czy cudzego życia przez złoczyńcę, tak będą cenić jego życie, że pozwolą mu mordować innych, byleby nie zostało naruszone jego „niezbywalne prawo”.
Dlatego raczej wszyscy godzą się na możliwość zabicia drugiego człowieka w sytuacjach tzw. wyższej konieczności. Chodzi tu o zabicie w obronie własnego, bądź cudzego życia. Jak więc to jest z tym „niezbywalnym prawem”? Jeśli powołujemy się na VI przykazanie („Nie zabijaj”14), jako jego potwierdzenie, a jednocześnie dopuszczamy w niektórych sytuacjach możliwość odebrania komuś życia15, postępujemy mniej więcej tak, jakbyśmy mówili: „Cudzołóstwo jest grzechem! Ale w pewnych absolutnie uzasadnionych przypadkach…”
Nie chodzi przecież o stosowanie kary śmierci za cały wachlarz przestępstw, a jedynie najbardziej brutalne morderstwa, także ludobójstwo. Profesor Ewa Łętowska, znany autorytet w dziedzinie prawa, przytoczyła wypowiedź pewnego profesora prawa, który stwierdził, że doświadczony prawnik zawsze musi stawiać pytanie: no, dobrze, generalnie jestem przeciwny karze śmierci, ale czy mam pewność, że w praktyce nie zdarzy się przypadek, w którym będę musiał uznać, że dany czyn powinien być ukarany śmiercią oprawcy?16. Ja też nie wyobrażam sobie, że tacy ludzie jak Hitler, Stalin czy Pol Pot mieliby być przez sąd skazani (gdyby przed takowym stanę1i) na karę 25 lat więzienia i wyjść za dobre sprawowanie po 15 latach. A nawet gdyby otrzymali dożywocie.
P.S. Według sondy Centrum Badania Opinii Społecznej 77% Polaków jest za przywróceniem kary śmierci, a 18% jest temu przeciwnych.
Przypisy:
1. T. Ślipko, Granice życia, ATK, Warszawa 1988, s. 36O-361.
2. Także dla anabaptystów i pierwszych baptystów była to kara uzasadniona (problem mógł dotyczyć jedynie zakresu jej stosowania)
3. Podczas tegorocznego błogosławieństwa Urbi et Orbi.
4. Warszawa 1994, art. 2266.
5. Velma Barfield została po kilku latach pobytu w więzieniu stracona w 1984 r. za zamordowanie czterech osób, w tym własnej matki. W 1978 r. przebywająca już w celi śmierci usłyszała Ewangelię i przyjęła Jezusa Chrystusa za swojego Zbawiciela. Przeżyła radykalne odrodzenie duchowe, o czym zwiastowała innym więźniom – zob. Słowo Prawdy 4/92, str. 30. A nie był to jedyny taki przypadek, o czym świadczą historie W. Keitla i J. von Ribbentropa. Straconych na mocy wyroku Trybunału w Norymberdze, którzy nawrócili się w czasie procesu.
6. Zresztą katolicki etyk, Ks. Prof. T. Ślipko, odżegnując się od komentowania tej wypowiedzi papieża zauważył: „Uważam, że kara śmierci powinna istnieć i jest zgodna z nauczaniem chrześcijańskim. życie ludzkie jest najwyższą wartością, ale nie bezwzględną.(…) Jeśli ktoś z premedytacją zabija drugiego człowieka, kwestionuje swoje prawo do życia” -Gazeta Wyborca, 31 grudnia 1998 1 stycznia 1999.
7. Rzym 13, 4. Jest to klasyczny przykład zastosowania prawa łaski, co zresztą zawsze znajdowało się w kodeksach stosujących karę śmierci.
8. Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, lecz darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym – Rzym 6, 23.
9. Współpracownik Hitlera Rudolf Hess w 1987 r. popełnił samobójstwo w więzieniu w Spandau, będąc takim właśnie dziewięćdziesięciokilkuletnim starcem, spędziwszy tam ponad 45 lat!
10. Polityka 16/97 str. 6.
11. Tamże.
12. Tamże.
13. T. Ślipko, dz. cyt. s. 369-370.
14. Czy rzeczywiście tak należałoby je interpretować. Stawiałoby to Izraelitów w dość kłopotliwej sytuacji, kiedy Zakon w niejednym przypadku nakazywał karanie śmiercią. Np. „Jeżeli kto zabije człowieka, poniesie śmierć” (3 Mojż 24, l7). Nie mówiąc o wyprawach wojennych, na które Bóg posyłał Izraelitów. Właściwszym rozumieniem VI przykazania zdaje się być więc: „Nie morduj”.
15. Kto miałby wytyczyć granice tej wyższej konieczności, będące granicami „zbywalności prawa do życia”.
16. Gazeta Wyborcza 55/9
Artykuł powyższy pochodzi z miesięcznika „Słowo Prawdy” nr 2 z 1999 roku.
Włodek Tasak