Nigdy nie przypuszczałem, że będę świętym aniołem, gdyż takim oczywiście nie byłem. Moi rodzice zajmowali się czarami i okultyzmem. W wieku 6 lat zostałem poświęcony diabłu. Przez wiele lat rodzina nasza była związana z szatanem. Nikt nie przypuszczał, że Jezus Chrystus stanie się kiedyś kimś dla rodziny Cruz.
Kiedy jeszcze byłem w domu moja matka całkowicie mnie odrzuciła nazywając synem szatana. Wszystkie te okoliczności w których żyliśmy, mocno mnie obciążały. Uczucie odrzucenia było straszne. Byłem wewnętrznie rozdarty, czułem się osamotniony.
Kiedy opuściłem Puerto Rico i przybyłem do Nowego Jorku, zostałem całkowicie wciągnięty w wir zła. Szatan mocno uchwycił mnie za czuprynę i trzymał całkowicie w swoim ręku. Zabawiał się mną jak lalką, życie było takie podłe. Dał mi wszystko czego tylko zapragnąłem, a mimo to stałem z pełną walizką samotności.
Niepewność i strach! Błądziłem z pustym sercem po tym strasznym mieście, ze złymi przeczuciami i rękami ociekającymi krwią – podążając prosto do piekła.
Ciężko wymawia się słowo „piekło”. Wielu ludzi podczas wypowiadania takich słów czuje psychologiczną barierę. Nigdy nie myślałem, że Jezus zmieni mnie tak totalnie, pomimo tego co uczyniły moje ręce i widziały moje oczy. Uważałem za rzecz niemożliwą i zbyt piękną odczuwać osobisty z Nim kontakt i czuć się bezpiecznie ukryty w Nim bez reszty.
Biblia mówi: „Nie bój się Ja jestem z tobą.” W okresie kiedy domem moim była ulica, nie znałem wtedy jeszcze tej obietnicy ponieważ nie znałem Jezusa. Nie spoglądałem na Niego, odrzucałem Go. Dla mnie był On tylko jeszcze jednym złudzeniem. Sędziowie i psychiatrzy, którzy przez 6 miesięcy zajmowali się mną zrezygnowali ze mnie. Kiedy szedłem ulicami Nowego Jorku ludzie bali się mnie, ponieważ miałem złe oblicze. Byłem przywódcą bandy składającej się z 205 chłopców i 175 dziewcząt. Czynili wszystko co im kazałem, zawładnąłem nimi. Wiele okropności mieliśmy na sumieniu począwszy od morderstw, a skończywszy na mniejszych okropnościach. Nie mieliśmy poszanowania dla życia ludzkiego ani dla czegokolwiek. Byłem tak głęboko zanurzony w tym piekle, że żadna terapia człowieka nie była w stanie mi pomóc. Żadna klinika nie mogła oczyścić mojego serca i odnowić moich myśli. Mój psychiatra zaprowadził mnie nawet do ZOO, chcąc się zorientować czy prawidłowo nazywam zwierzęta. Przez trzy godziny pokazywał mi je i opowiadał o nich. Zaprowadził mnie też pod Statuę Wolności „Empire State-Building” i do wielu klinik, gdzie zostałem poddany różnorodnym badaniom.
Ostatecznie powiedział: „Nicky, dla ciebie nie ma żadnej nadziei, jesteś w sam raz dojrzały na krzesło elektryczne i kwalifikujesz się do piekła. Wypełnia cię nienawiść, jesteś zgorzkniały i rozdarty. Nienawidzisz całego świata i każdego, kto ci okazuje miłość, „prawdopodobnie i samego siebie.”
Tak, on miał rację. Od tego dnia, kiedy jako ośmioletni chłopiec zostałem odrzucony przez matkę, poczułem nienawiść do wszystkich ludzi i nie wierzyłem w jakąkolwiek miłość.
Widząc, że własna matka mnie nie kocha, nie oczekiwałem też miłości od innych. Dlatego stałem się na ulicy tak straszny. W trzy tygodnie po odrzuceniu mnie przez psychiatrę, Bóg uczynił dla mnie coś cudownego. Powiedział do Dawida Wilkersona: „Idź do Nicky Cruza.” Mogę sobie uświadomić co mógł pomyśleć wtedy Dawid. „Przenigdy, nie chcę mieć nic wspólnego z tym szefem gangsterów.” Ale on był posłuszny głosowi Pana. Kto to był ten Dawid Wilkerson? Był szczupłym kaznodzieją, tak cienkim jak „spaghetti”. Nie wiedział jak powinien się ubrać będąc w wielkim mieście. Wcześniej był pastorem małego wiejskiego zboru w Pensylwanii. I oto ten cienki pastorek odważył się przybyć do nas. W Nowym Jorku, mieście opanowanym przez grzech i przestępczość, stanął na rogu ulicy i zaczął mówić o Bogu. W oczach ludzi zamieszkujących to miasto można było wyczytać tak zwaną „Wolność Ameryki”. Stłoczeni w swych ciasnych pokoikach żyli bez jakiejkolwiek nadziei. Aż tu nagle pojawia się na ulicy ten kaznodzieja. Wszyscy stanęli przeciwko niemu. Policja radziła Dawidowi: „Nie idź tam, oni cię zabiją.” Ostrzegali go w różnorodny sposób. Dawid Wilkerson świadomy był niebezpieczeństwa, a mimo to poszedł. Kiedy zaczął mówić o Bogu, wykrzyknąłem: „Przestań mówić ty zwariowany fanatyku, czy postradałeś zmysły?” jeszcze nikt nie przeciwstawił mi się na tych ulicach, aż tu nagle przychodzi ktoś z czarną książką, którą zwie Biblią i chce mnie zmienić. Kiedy Dawid kontynuował swe wywody, zawołałem: „Milcz! Ja tu jestem bogiem! Tylko ludzka siła się liczy, siła naszego getta, naszej bandy! Nie chcemy mieć nic wspólnego z twoim Bogiem. Wynoś się i nie pokazuj się tu więcej!”
Powiedziałem później do moich kompanów: „Chcecie się zabawić? Dam wam to, czego potrzebujecie. Chodźmy na dół, na parter. Popalimy trochę trawy, wypijemy wino z paroma pigułkami. Następnie każdy weźmie dziewczynę na noc i zapomnimy o tym fanatyku. Chodźcie idziemy!”
Poszliśmy na parter. Ja nastawiłem płytę. Myślałem, że ten kaznodzieja wrócił tam skąd przybył. Ale po 20 minutach ten szczupły mężczyzna zjawił się w drzwiach. Nie miał zezwolenia. Z uśmiechem na twarzy Dawid Wilkerson zapytał: „Gdzie jest Nicky Cruz?” Wtedy odsunąłem na bok moją dziewczynę i powiedziałem: „Ja jestem Nicky, czego chcesz?” Dawid odpowiedział: „Chcę zostać twoim przyjacielem.” Na to krzyknąłem: „Ale ja nie chcę być twoim przyjacielem!” Powoli podszedł do mnie. Uderzyłem go wtedy. Krew polała się z jego nosa. Jak dzikus zacząłem go tłuc, obrzucając przy tym plugawymi wyzwiskami. Przeklinałem nawet Boga. Chwyciłem go za włosy, uderzając głową o ścianę. Niektórzy chłopcy i dziewczęta usiłowali mnie powstrzymać, mówiąc: „Ten kaznodzieja jest bezbronnym człowiekiem.” Podszedłem w stronę drzwi. Dawid Wilkerson zawołał za mną: „Nicky, zanim wyjdziesz, chcę ci powiedzieć, że Jezus cię kocha!” Żywy Duch Boży te trzy słowa głęboko wyrył w moim życiu. Kiedy Dawid powiedział: „Nicky, Jezus cię kocha”, to słowa te były dla mnie jak ostry nóż. Wyszedłem na zewnątrz. Potem każdą następną noc słyszałem te słowa: „Jezus cię kocha”, jak na płycie która się zacięła. Gdziekolwiek byłem, myślałem o tym kaznodziei. Nie mogłem spać. Próbowałem go zastraszyć wyciągając nóż, ale to go nie przeraziło. Odpowiadał mi na to słowami: „Ty możesz mnie zabić i pokroić na 1000 kawałków, ale każde z tych 1000 kawałków będzie wołać za tobą: Jezus cię kocha.” Słowa te mocno mnie uderzyły. „Ale ten kaznodzieja ma odwagę – pomyślałem. On jest nad podziw mocny, ma coś szczególnego w sobie. Zewnętrznie wydaje się taki cherlawy osobnik, lecz wewnętrznie – jak ze stali.”
No tak, on był dzieckiem Bożym. Obojętnie co by to było, ale ten mężczyzna ma nadprzyrodzoną odwagę.
Tego wieczoru, kiedy złamałem mu kość nosową, mógł po prostu więcej nie wrócić. Ale on miał szczególne polecenie od Boga i pozostał. Któregoś dnia poszedłem, aby słuchać kazania Dawida Wilkersona. Po raz pierwszy byłem na chrześcijańskim zgromadzeniu. W całym moim życiu nie byłem ani razu w kościele. Nie wiedziałem jak taki budynek wygląda od wewnątrz. Wziąłem ze sobą 75 drabów z naładowanymi rewolwerami. W kościele było około 2000 ludzi. Widzieli jak ci młodzieńcy o zdziczałym obliczu weszli do środka. Klnąc i poszturchiwując ludzi czynili wokół siebie ciężką atmosferę. Być może niektórzy mieli strach widząc nasze poczynania.
Lecz Dawid rozpoczynając kazanie powiedział do zgromadzonych: „Dziś wieczorem nic ci się nie przydarzy.” Mówił o miłości Jezusa do nas – ludzi. Nigdy nie słyszałem tej historii o Jezusie. Po raz pierwszy, kiedy mi powiedział że Jezus mnie kocha, otwarły się moje myśli w tym kierunku. Chciałem wiedzieć, kto to był ten Jezus i skąd przyszedł. Dawid rozpoczął wyjaśniać. Kto czytał historię Nowego Testamentu ten wie, jakim fascynującym człowiekiem był i jest do dziś Jezus Chrystus. Dawid mówił o Nim jako o Bogu w postaci człowieka. Mówił w jaki sposób działał ten potężny cud. Uczyniła to Boża wszechmoc. Jezus Chrystus tak samo odczuwał cierpienia jak każdy człowiek, jak Nicky Cruz. On zawsze tylko pomagał, był przepojony wielką miłością do każdego, a mimo to, powiedział kaznodzieja: „Ludzie Go ukrzyżowali.” Byli źli, pragnęli Go tylko dręczyć, upokarzać i torturować. W tym momencie zacząłem odczuwać i rozumieć to, co mówił kaznodzieja. Słowa jego trafiały do mnie. Nakreślił cudowną opowieść o Jezusie. Zrozumiałem, że Jezus był znieważony i odrzucony, a ludzie chcieli Go ukrzyżować pomimo jego całkowitej bezgrzeszności. W tym momencie usłyszałem głos mojej matki: „Ty nie jesteś moim synem, ja cię nie kochałam, ty jesteś synem szatana.” słyszałem również głos społeczeństwa: „Zamknijcie go, zabijcie go. On jest chory. On nigdy jeszcze nic dobrego nie zrobił, on jest niebezpieczny. Jedyną nadzieją dla niego jest krzesło elektryczne.” Zniewaga i odrzucenie. Tak, ja czułem, jak Jezusowi było przykro, ponieważ sam tego doświadczyłem.
Była jednak ogromna różnica między Nim, a mną. On był czystym, niewinnym Synem Bożym i ofiarował siebie samego za ludzi. Ja byłem inny! Byłem grzesznikiem mocno związanym łańcuchami grzechu i zła. Społeczeństwo miało rację mówiąc: „Zabić go!” Było to jedyne rozwiązanie, aby nie mieć ze mną kłopotów. Lecz w słowach Jezusa odkryłem inną odpowiedź: „Nicky Cruz potrzebuje nowego serca.” Ludzie pragnęli zmienić takich jak ja, lecz ja odrzuciłem tą ofertę społeczeństwa.
Stan Nowy Jork wydaje miliony dolarów w celu rozwiązania problemu band. Otwarto kluby, aby odciągnąć młodzież od ulicy i przestępstw. Po trzech miesiącach spaliliśmy te kluby. Getta są najstraszniejszymi dzielnicami Nowego Jorku. Jest to dżungla bez jakichkolwiek praw! Idąc ulicami czuje się ohydne zapachy resztek jedzenia, fetor chorób które plenią się w śród tysięcy. Widzi się blok przy bloku, w których ludzie żyją jak zwierzęta.
Władze Nowego Jorku chcą zburzyć te domy i przeprowadzić ludzi do nowych mieszkań, mając nadzieję na zmianę ich zachowania. Lech problem leży gdzie indziej. Nowy dom nie zmieni bólu serc tysięcy ludzi! Nie wyzwoli ich z udręki myśli. Jestem pewny, że po sześciu miesiącach wyłoni się stary problem. Oni nawet najpiękniejsze domy potrafią zamienić w getto. Potrzebują zmiany w swoich sercach. Rzeczą obojętną jest gdzie umieści się tych ludzi, oni i tak tego nie docenią.
Tylko Jezus, tylko On może odnowić serca!
Jezus przyszedł, aby wyzwolić ludzi z gett, oczyścić ich wnętrza. Rozwiązanie problemu tych złamanych serc leży tylko w Jego mocy. Biblia mówi, że serce człowieka jest złe. Dziś się kocha, jutro nienawidzi. Jak na huśtawce – raz w górę, raz w dół. Myśli nasze są jak produkt komputera, można zaprogramować dobre i złe rzeczy. Kiedy Dawid Wilkerson owej nocy zakończył kazanie, zadałem sobie pytanie:
„Dlaczego Jezus zmarł za mnie, dlaczego został ukrzyżowany?” Tego wieczoru Jezus nie myślał o ludziach z przed 2000 lat, lecz myślał o mnie. On zmarł również za Nicky Cruza. Owej nocy nastąpiła decydująca zmiana w moim życiu.
Ten kaznodzieja przekonał mnie. Moje stare serce zostało wyrwane, a nowe zaczęło bić dla Jezusa! Poczułem coś, czego nigdy przedtem nie doznałem. To stare poczucie zła opuściło mnie. Naraz poczułem obecność Bożą w tej sali! I gdybym nawet nie przyjął Jezusa Chrystusa, to muszę przyznać, że nie mógłbym zaprzeczyć obecności mocy Bożej tej nocy. Ludzie chwycili się za ręce, płakali, modlili się, a Duch Święty płynął przez salę jak fale.
Popatrzyłem wokoło i zauważyłem jak niektórzy z moich przyjaciół płakali.
Dawid Wilkerson też był całkiem skruszony, płakał. Potem otworzył swoje oczy, spojrzał na mnie i powiedział: „Nicky, pozwól Jezusowi wejść do twojego życia. Zawsze uciekałeś przed wszystkim, ludzie cię odepchnęli, ale ten Jezus z Nazaretu chce do ciebie przyjść. Chce zostać twoim dobrym przyjacielem, On jest tu. Chodź, Nicky będę się z tobą modlił!”
Zawsze byłem bardzo dumny, nigdy nie chciałem się ugiąć. Moją dewizą było: Muszę czymś być!
I teraz oto stanąłem naprzeciw Jezusa. Potrząsnąłem głową mówiąc: „Nie, to nie jest dla mnie!” W tym momencie mój przyjaciel, imieniem Israel, powstał i poprosił Dawida: „Módl się ze mną, chcę przyjąć Jezusa.” Pomyślałem wtedy: „On zwariował.” Lecz to nie on, ale ja byłem wariatem, ponieważ Israel po raz pierwszy znalazł się na właściwej drodze. Był on typowym przestępcą. Zewnętrznie sprawiał dobre wrażenie, jednak wewnątrz był pełen zła. Spojrzał wtedy na mnie i powiedział: „Nicky, chodź ze mną. Ten kaznodzieja ma rację. Chodź, to ty jesteś tym najgorszym.” Spojrzałem na Israela, zebrałem całą odwagę i powiedziałem: „O`key, idę z tobą” i wyszedłem z nim do przodu. 25 moich chłopaków dołączyło do mnie. Nie wiedziałem czego mam oczekiwać, ponieważ nie znałem Jezusa. Nie wierzyłem w Niego, lecz odczuwałem przemianę, kiedy usłyszałem kim był Jezus i skąd przyszedł.
Stanąwszy przed kaznodzieją powiedziałem mu: „Dobrze, spróbuj, módl się. Jeśli Bóg chce mnie zmienić” i wyśmiałem go. Dawid przyjrzał mi się uważnie i poprosił, abym włączył się do modlitwy. Lecz ja odrzekłem: „Nie, nie, ja muszę mieć oczy otwarte. Nie zamknę ich, bo w każdej chwili może mi jakaś kula przewiercić głowę.” On jednak położył ręce na mojej głowie i zaczął się modlić. Kiedy Dawid się modlił ja znów zacząłem płakać. Z jego serca wypłynęła najprostsza i najpiękniejsza modlitwa jaką kiedykolwiek słyszałem. Rozmawiał z Bogiem jak z przyjacielem, który stoi obok. I tak też było. Jezus był tam obecny. Ta prosta przyjacielska rozmowa z Bogiem przeniknęła mnie i poruszyła dogłębnie!
Dawid Wilkerson nie miał w sobie nawet odrobiny fałszu czy obłudy. Przez niego widziałem Boga i nic poza tym. Poprzez tą miłość, którą żywił do Jezusa mógł zostać użyty przez Boga jako narzędzie. Widziałem, że również moi przyjaciele płakali. Szczególnie Izrael był bardzo skruszony. Nie jestem w stanie opisać tego, jak on się czuł. Łzy po prostu płynęły strumieniami po jego twarzy. Potrząsnąłem nim, pytając: „ Co się z tobą dzieje ?” Odpowiedział: „ Nicky, ja oddałem swoje życie Jezusowi !!” Pochyliłem nad nim swoją głowę i pomyślałem: „ Straciłem najlepszego przyjaciela, on już teraz pójdzie do Jezusa.”
Znowu poczułem się samotny, a myśli moje skierowały się do złych przeżyć. Duch Święty pokazał mi cały ten brud, poczułem się wtedy całkiem obnażony przed Świętą Bożą obecnością. Wstrząsnął moim sercem i powiedział mi: „ Takim oto jesteś, lecz jeśli mi podarujesz swoje serce, zamieszkam w nim i zmienię je zupełnie.” Znów polały się łzy po mojej twarzy. Wiele łez spływało mi po policzkach i kapało na moją skórzaną kurtkę. Stałem tak przez około trzy minuty, nie będąc w stanie się poruszyć. Byłem mocno skruszony! Tonąłem w swoich własnych łzach. Były to łzy bólu i pokuty, zgorzknienia i zamętu. Poczułem jak czyjeś ręce spoczęły na moich ramionach, był to sam Jezus! Upadłem na kolana i głośno płakałem, przeniknięty wewnętrznym bólem nie do opisania. Wszystko to działo się na oczach całej mojej bandy. Otworzyłem usta mówiąc: „Boże, ja Cię nie kocham; nigdy Ciebie nie szukałem, jestem zgubiony.” Po chwili jednak zawołałem: „Boże kochasz mnie naprawdę, naprawdę? Proszę, pomóż mi! Ja potrzebuję pomocy!” I w tym tak ważnym momencie On sam przyszedł do mnie! Usłyszał moją małą, chaotyczną modlitwę. W tej chwili byłem bardzo oddalony od otoczenia, szczerze żałowałem za wszystkie moje grzechy. Od tej chwili w moim życiu uwidoczniły się trzy ponadnaturalne rzeczy. Doznałem potężnej mocy przemiany. Otrzymałem miłość, teraz kocham Boga i ludzi, mogę to powiedzieć szczerze, bez obłudy. Nigdy przedtem nie potrafiłbym powiedzieć komuś: „Kocham Cię.” Po raz pierwszy zaakceptowałem Boga i siebie. Zostałem ochrzczony Bożą miłością. W świecie, z którego wyszedłem nie znajdowałem pokoju. Wszystko było rozkopane, ogarniała mnie tylko samotność i gorzkość. Lecz Jezus dał mi głęboki, cudowny pokój, wypełnił nim całą moją duszę. Ja to przeżyłem! Teraz spokojnie mógłbym zamknąć oczy i powtórzyć moją ostatnią modlitwę. Znów mogłem spokojnie spać. Bóg zadbał nawet o mój sen. Nie byłem już związany narkotykami, rozpustą i przestępstwami. Nie potrzebowałem uciekać i często zmieniać miejsce zamieszkania, gdyż ludzie mnie już nie ścigali. Naraz doznałem pokoju i radości! Mogłem swobodnie się poruszać i śmiać się szczerze z serca. Uwolniony zostałem również od alkoholu, gdyż Duch Święty strzegł mnie. Tego wszystkiego nie mógł mi dać żaden psychiatra. Jedynie doskonały lekarz – Jezus Chrystus. Ktoś mógłby powiedzieć: „Nicky Cruz był taki zły. Czy rzeczywiście Jezus zmienił go tak totalnie?”
Jedynie Jezus może tego dokonać. Jeśli chcesz doświadczyć tej wspaniałej i nie pojętej miłości, otwórz przed Nim swoje serce, wtedy On z radością w nim zamieszka.
Nie tak dawno również moja matka się zmieniła. Nie jest już czarownicą, ona kocha Jezusa. Także moi bracia i przyjaciele oddali swoje życie Panu. Członkowie mojej bandy przychodzą do Boga jeden po drugim.
Gdyby mnie teraz ktoś zapytał: „Nicky Cruz, dokąd podążasz?” Odpowiedziałbym zdecydowanie: „Moje życie ma teraz sens i prowadzi do nieba. Mam teraz tylko jedno pragnienie – spotkać się z Jezusem w Jego chwale.” Nie chciałbym, abyście moje świadectwo potraktowali jako opowieść o przywódcy bandy, lecz o człowieku, którego życie radykalnie się zmieniło w sensie pozytywnym, przez przyjęcie Jezusa Chrystusa. Ten sam Jezus, który w pełni przemienił moje życie, jest w stanie przekształcić każde życie. Jeśli tylko uczciwie otworzymy przed Nim swoje serce, a sami zrezygnujemy ze swojego „ja”, wtedy przeżyjemy cudowne uzdrowienie duszy.
Nicky Cruz
Chwała i cześć niech będzie Panu Jezusowi Chrystusowi!