Znaki czasu

Książka: Jezus jest nadzieją
Autor: Stephen H. Travis
rozdział 3 – ZNAKI CZASU

Mam na swoim biurku rysunek przedstawiający człowieka trzymającego plakat, na którym jest napisane: „JUTRO KONIEC ŚWIATA”. Za nim stoi policjant i mówi: „Jeśli to się nie sprawdzi, zamknę cię na podstawie ustawy o reklamie”.

Czy jest rzeczą słuszną wyglądać powtórnego przyjścia Chrystusa i końca ludzkiej historii? Czy słuszne jest wyliczanie czasu, w którym ma to nastąpić? Wielu ludzi zadaje dziś te pytania i były one także zadawane Jezusowi przez Jego uczniów. Rozdział 13 Ewangelii św. Marka podaje nam zdumiewającą odpowiedź Jezusa na te pytania.

PRELUDIUM — ZAGŁADA ŚWIĄTYNI

Gdy Jezus wychodził ze świątyni w Jerozolimie, jeden z uczniów zwrócił Jego uwagę na zachwycające piękno budowli. Odpowiedź Jezusa wyjaśniła, że nawet ten wspaniały budynek — będący dla Żydów miejscem, gdzie Bóg szczególnie się objawią — zostanie całkowicie zniszczony. „…Nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie został rozwalony” (Mk 13:2). Odrzucenie przez Żydów Dobrej Nowiny o Królestwie Bożym przypieczętowało sąd nad nimi.

Gdy patrzy się na Jerozolimę od wschodu, z Góry Oliwnej, widać niewielki kościół znany jako „Płacz Jezusa”. Na froncie ołtarza jest mozaika przedstawiająca kwokę osłaniającą skrzydłami kurczęta a dookoła mozaiki jest łaciński napis przedstawiający słowa Jezusa: „Jeruzalem, Jeruzalem… ileż to razy chciałem zgromadzić dzieci twoje, jak kokosz zgromadza pisklęta swoje pod skrzydła, a 'nie chcieliście” (Mat. 23:37). Kościół ten jest świadectwem wiernej miłości Chrystusa, która doprowadziła Go do płaczu nad miastem zniszczonym, gdyż odrzuciło ofertę Bożego przebaczenia.

Później, gdy Jezus siedział na górze Oliwnej i patrzył na świątynię, Piotr, Jakub, Jan i Andrzej skorzystali ze sposobności i zapytali Go o Jego przepowiednię zniszczenia świątyni. „Powiedz nam” — pytali — „kiedy to nastąpi i jaki będzie znak, gdy to wszystko będzie się spełniać?” (Mk 13:4). W rzeczywistości zawierało to dwa pytania: „Kiedy świątynia zostanie zniszczona” i „kiedy nastąpi koniec świata”. Piotr i Jego przyjaciele zakładali, iż zniszczenie świątyni — czego Rzymianie dokonali w roku 70 — będzie połączone z końcem świata. Nie mieli racji, jeśli sądzili, iż koniec świata nastąpi w tej samej chwili, gdy zniszczona zostanie Jerozolima. Mieli jednak rację, gdy dostrzegali związek pomiędzy zniszczeniem Jerozolimy i końcem świata. Bowiem odpowiedź dana uczniom przez Jezusa jasno określiła, iż to, co stało się w 70-tym roku z Jerozolimą było częścią procesu nadchodzenia Królestwa Bożego i Jego sądu nad złem. Dlatego właśnie w trzynastym rozdziale Ewangelii św. Marka zdarzenia z roku 70-tego są połączone ze zdarzeniami z nie określonej przyszłości.

Jak jednak Jezus odpowiedział na pytanie o znaki wskazujące, że Koniec jest bliski? Ludzie nigdy nie przestają zadawać tego pytania. Pytają: „kiedy nastąpi Koniec”? Proszą, o podanie im niezawodnych sposobów rozpoznania nadchodzącego Końca. Jest to całkiem naturalne pytanie, bowiem jasna odpowiedź zaspokoiłaby naszą ciekawość i potrzebę bezpieczeństwa. Uwolniłaby nas również od konieczności bycia gotowym w każdej chwili na nadejście Chrystusa.

Jednakże Jezus odmówił odpowiedzi na to pytania. Nie podał uczniom „znaku” lecz wprawiającą w zakłopotanie listę znaków. Zaś podane przez niego znaki nie są astrologicznym suwakiem logarytmicznym, na którym można wyliczyć czas Końca. Są to cechy charakterystyczne całego okresu pomiędzy zmartwychwstaniem Jezusa a Jego ponownym przyjściem. Są to symptomy konfliktu, jaki ma miejsce pomiędzy dobrem i złem, pomiędzy Bogiem a zastępami szatana. Są to znaki wskazujące, iż Koniec nadchodzi, nie umożliwiają nam jednak rozpracowania Bożego rozkładu czasu.

W tym właśnie miejscu różnię się od wielu autorów, którzy dowodzą, że, ponieważ wszystkie znaki wymienione w trzynastym rozdziale Ewangelii Marka są wspaniale spełnione w naszych czasach, Koniec świata jest już bliski. Więcej na ten temat powiem w rozdziale siódmym. Zastanówmy się nad jednym zagadnieniem, które autorzy ci podnoszą. Z pewnością wymienione przez Jezusa znaki są wyraźnie widoczne w naszych czasach: fałszywi prorocy, wojny, powodzie, prześladowania i cała reszta. Jednakże znaki te występowały stale, na przestrzeni całej historii chrześcijaństwa. Dlatego właśnie nie możemy twierdzić, iż są one znakami w tym sensie, w jakim 10 uderzeń Big Bena jest oznaką nadejścia godziny dziesiątej.

Nie, są to znaki których słusznie możemy się spodziewać w okresie pomiędzy zmartwychwstaniem Chrystusa a Jego ponownym przyjściem. Cały ten okres nazywany jest w Biblii „dniami ostatecznymi”. Piotr, na przykład, w kazaniu wygłoszonym w dniu Zesłania Ducha Świętego twierdził, iż nadejście Ducha Świętego jest wypełnieniem proroctwa Joela, o tym, co Bóg uczyni „w ostatecznych dniach” (Dz. 2:16 i dalej). Tak więc „dni ostateczne” nie są ostatnimi latami przed nadejściem Chrystusa, lecz całym okresem od zmartwychwstania do ponownego przyjścia, niezależnie od tego, jak długi ten okres się Okaże.

CECHY CHARAKTERYSTYCZNE DNI OSTATECZNYCH

Celem Jezusa, gdy opisywał znaki nie było zaspokojenie naszej ciekawości, lecz umocnienie wiary i ostrzeżenie przed niebezpieczeństwami, jakie czekają chrześcijan. Jakie więc one są?

Po pierwsze, fałszywi prorocy. „Wielu przyjdzie w imieniu moim, mówiąc: Jam jest, i wielu zwiodą” (Mik 13:6). Od czasów Nowego Testamentu do dnia dzisiejszego wielu ludzi fałszywie obwoływało się prorokami lub reprezentantami Jezusa. Jesienią 1972 roku w Nowej Gwinei aresztowano i sądzono za morderstwo człowieka, który nazywał siebie „Mesjaszem”. Kilka miesięcy przed aresztowaniem założył on własny kult religijny i dzięki hipnotycznemu wpływowi zgromadził kilkuset wyznawców. Dwaj z nich — zresztą obydwaj szanowani farmerzy — dobrowolnie dało się pobić na śmierć, wierząc, iż o północy zmartwychwstaną. Nie zmartwychwstali. Inni, kurczowo ściskając w rękach Biblię, zabijali się skacząc z wysokości w wierze, iż zostaną ożywieni. Żadne z przyrzeczeń „Mesjasza” nie zostało dotrzymane.

W lutym 1971 zmarła w swoim domu w Chicago kobieta o imieniu Edna Ballard, przywódczyni religijnego ruchu „Jestem”. Wiadomość była trzymana w tajemnicy, gdyż jej wyznawcy nie wierzyli w jej śmierć.

A dalej mamy różne współczesne kulty — Świadkowie Jehowy, Christadelfianie, Mormoni i inni. Horton Davies w książce „Christian Deviations” (Chrześcijańskie dewiacje) wymienia błędy, jakie wszystkie te kulty popełniają. Na tej liście znajdują się następujące błędy:

1) Niebezpieczeństwo przesadzania w jednej części chrześcijańskiej wiary, kosztem innych części. Ruch Chrześcijańska Nauka, na przykład, kładzie przesadny nacisk na uzdrawianie.

2) Niebezpieczeństwo zbytniego uwzględniania Starego Testamentu, kosztem Nowego. Przykładami tej tendencji są Świadkowie Jehowy, Christiadelfianie, Mormoni i Adwentyści Dnia Siódmego.

3) Niebezpieczeństwo szukania w religii większej pewności, niż ta, którą oferował Chrystus. Istnieje na przykład spirytyzm, który stara się dowieść istnienia życia po śmierci. Są też grupy przewidujące szczegółowo i z wielką pewnością przyszłe zdarzenia.

4) Niebezpieczeństwo duchowej arogancji, która przejawia się oświadczaniem, iż ci, którzy nie należą do sekty są „poza nawiasem”.

5) Pokusa używania Boga jako środka do osiągania celów. Chrześcijańska Nauka ma skłonności do używania Boga jako środka do utrzymywania się w dobrym zdrowiu. Ruch Moralnego Przezbrojenia uważa Boga za narzędzie do zwalczania komunizmu.

6) Koncentrowanie się na chwale dla siebie i lekceważenie odpowiedzialności za rodzinę i społeczeństwo. Dobrze znane jest stanowisko Świadków Jehowy w tej sprawie.

7) Błędem popełnianym przez prawie wszystkie sekty jest wypaczanie biblijnej nauki o Chrystusie. Jezus jest przez nich traktowany jak zwyczajny człowiek a nie jako niepowtarzalne objawienie Boga.

Dlaczego sekty te odnoszą takie sukcesy? Jedną z przyczyn jest, iż w przeciwieństwie do prawdziwego Mesjasza nie wahają się czynić cudów i znaków. Jezus ostrzegał: „Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą znaki i cuda, aby o ile można, zwieść wybranych” (Mk 13:22). Będą oni wykorzystywali naturalne dążenia ludzi do wyzwolenia się z niepewności wiary i uzyskania pewności rzeczy widzialnych.

I nie oni jedyni tak będą czynić. Czyż wymienione powyżej siedem błędów nie występuje czasem w samych wspólnotach chrześcijańskich? A wszystko to pomimo Chrystusowego ostrzeżenia: „Wy tedy baczcie: Przepowiedziałem wam wszystko” (Mk 13:23).

Drugą oznaką dni ostatecznych są światowe konflikty i klęski żywiołowe. Wojny, powodzie i trzęsienia ziemi nie są właściwe jedynie czasem bezpośrednio poprzedzającym nadejście Chrystusa. Zdarzały się na przestrzeni całych dziejów. A w dwudziestym stuleciu nie notujemy gwałtownego ich nasilenia. Prawdą jest, że od 1900 roku zabiliśmy sto milionów naszych bliźnich. Prawdą jest także, iż niezliczone rzesze zginęły w trzęsieniach ziemi — wliczając w to także 50.000 zabitych w Peru, w roku 1970, czego prawie nie zauważyliśmy zajęci oglądaniem w telewizji mistrzostw świata. Każdego zaś dnia ponad dziesięć tysięcy ludzi umiera z głodu — a wszystko to są jednostki ludzkie mające takie samo prawo do przyzwoitego poziomu życia jak ja.

Słysząc to wszystko łatwo jest mieć poczucie, iż Bóg zapomniał o tym świecie i wątpić, czy Jego Królestwo Pokoju kiedykolwiek nadejdzie. Jezus ostrzegał: „…nie trwóżcie się; musi się to stać, ale to jeszcze nie koniec” (Mk 13:7). Przypomina to bóle porodowe, które poprzedzają radość narodzin. Są to znaki walki pomiędzy Bogiem i siłami zła, które działają we wszechświecie i w człowieku. Więc, choć powinny być one przyczyną głębokiej troski, nie powinny nas zadziwiać. Nie jest to oczywiście wszystko, co wiara chrześcijańska ma do powiedzenia w sprawie wojen i klęsk, ale stanowi część obrazu.

Po trzecie, Jezus przepowiedział prześladowanie swoich wyznawców. Nic w jego nauce nie sugerowało, iż religia jest opium dla ludu. Wprost przeciwnie: „I będziecie w nienawiści u wszystkich, dla imienia mego” — mówił Chrystus (Mk 13:13). „Nie jest sługa większy nad pana swego. Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą” (Jn 15:20). I to jest częścią walki pomiędzy Królestwem Bożym a siłami, które się Bogu przeciwstawia ją.

Jezus ostrzegał, iż prześladowania będą dokonywane zarówno przez instytucje państwowe i religijne, jak i z powodu osobistych animozji. Sam poznał ból doznania zdrady przez osobę należącą do bliskiego kręgu przyjaciół i wiedział, że będzie się to powtarzać w przyszłości. „I wyda na śmierć brat brata, a ojciec syna, i powstaną dzieci przeciwko rodzicom, i przyprawią ich o śmierć” (Mk 13:12). Najcięższym prawdopodobnie przeżyciem, jakie może się stać udziałem chrześcijanina jest sytuacja, gdy członek jego rodziny obróci się przeciwko niemu i stanie się sprawcą męczeństwa. Ale to się zdarzało i będzie się zdarzać.

Prześladowania, jak to często wykazywali ludzie cierpiący w imię Boga, mają jednakże nie tylko ciemne strony, „…postawią was też przed namiestnikami i królami z mego powodu, abyście złożyli świadectwo przed nimi” (Mk 13:9). Piotr, Szczepan i Paweł byli pierwszymi z nieprzeliczonej rzeszy chrześcijan, którzy wykorzystywali wytaczane im procesy dla nieulękłego dania świadectwa o Panu. W tych krytycznych chwilach była im przyrzeczona pomoc Boga. „…albowiem nie wy jesteście tymi, którzy mówią, lecz Duch Święty” (Mk 13:11). To nie wy będziecie bronić chrześcijaństwa, lecz Bóg będzie bronił was. I wreszcie Jezus zapewnił, że: „…kto wytrwa do końca, będzie zbawiony” (Mk 13:13). Poddawanie próbom jest znakiem dni ostatecznych a wytrwanie jest znakiem, iż twoja wiara jest prawdziwa.

Czwartą cechą charakterystyczną dni ostatecznych jest misja obejmująca cały świat. W samym środku ostrzeżeń o prześladowaniach Jezus daje obietnicę: „Lecz najpierw musi być zwiastowana ewangelia wszystkim narodom” (Mk 13:10). Obietnica ta mówi — że Ewangelia będzie zwiastowana, niekoniecznie zaś wszyscy muszą w nią uwierzyć. Jednakże Biblia pełna jest nadziei, iż Bóg przyjmie do siebie wszystkie rasy ludzkie. Autor Księgi Objawienia dojrzał w swojej wizji wielki tłum zebranych w niebie czcicieli Boga. „Potem widziałem, a oto tłum wielki, którego nikt nie mógł zliczyć, z każdego narodu i ze wszystkich plemion, i ludów, i języków, którzy stali przed tronem i przed Barankiem, odzianym w szaty białe, z palmami w swych rękach. I wołali głosem donośnym, mówiąc: Zbawienie jest u Boga naszego, który siedzi na tronie, i u Baranka” (Obj. 7:9—10).

Jak poważnie my sami jesteśmy zaangażowani w światową misję Kościoła? Stopień zaangażowania jest miarą tego, jak bardzo tęsknimy do wypełnienia zamiarów Chrystusa i ustanowienia Jego królestwa.

ZNISZCZENIE JEROZOLIMY

Piątym znakiem jest zniszczenie Jerozolimy. W środkowej części rozdziału trzynastego (wiersze 14—20) Jezus wyraźnie mówi o historycznej katastrofie. „Gdy tedy ujrzycie ohydę spustoszenia, stojącą tam, gdzie stać nie powinna…” (Mk 13:14). Cóż to oznacza? Termin „ohyda spustoszenia” został po raz pierwszy użyty w Księdze Daniela 12:11 dla opisania pogańskiego ołtarza, który w 168 roku przed Chrystusem został umieszczony w jerozolimskiej świątyni przez Antiocha IV Epifanesa, syryjskiego władcę i ciemiężyciela. Jezus użył tego terminu dla ostrzeżenia, iż rzecz ta jeszcze się powtórzy. Gdy to się stanie, lepiej będzie dla ludzi uciekać w góry, nie wracając do domu nawet po płaszcz. Wielką udrękę będą w tych dniach cierpiały kobiety brzemienne i karmiące. Przepowiednia sprawdziła się — w 70 roku naszej ery Rzymianie po kilkumiesięcznym oblężeniu zdobyli Jerozolimę, wyrzynając tysiące ludzi i paląc świątynię.

Po przepowiedzeniu zburzenia świątyni Jezus mówił dalej: „Albowiem dni owe będą taką udręką, jakiej nie było aż dotąd od początku stworzenia, którego dokonał Bóg, i jakiej już nie będzie. A jeśli by Pan nie skrócił tych dni, nie ocalałaby żadna istota, ale ze względu na wybranych, których wybrał, skrócił te dni” (Mk 13:19,20). Te słowa Jezusa odnoszą się do czegoś wykraczającego poza zniszczenie Jerozolimy, czegoś większego niż kryzys w historii. Bowiem mówienie o udręce, jaka już się nigdy nie powtórzy jest z pewnością mówieniem o ostatecznym kryzysie historii, po którym bezpośrednio nastąpi Koniec. Jaki by jednak ten kryzys nie był okrutny, Bóg skróci go ze względu na miłość do swoich ludzi.

Na początku tego rozdziału widzieliśmy, jak uczniowie Jezusa łączyli zdarzenia historyczne ze Zdarzeniem Ostatecznym. Zniszczenie Jerozolimy łączyli z końcem świata. Widzieliśmy również, jak zdarzenia te były połączone w odpowiedzi Jezusa. Dlaczego? Ponieważ są one współzależne. W historycznych kryzysach znajduje się zapowiedź ostatecznego kryzysu. Dokonywane przez Boga w historii sądy są, że tak powiem, próbkami ostatecznego sądu. Kolejne wcielenia antychrysta przepowiadają wybuch ostatniego, poprzedzającego Koniec, buntu szatana. Tak więc Jezus mówił nam, że wydarzenia roku 70-tego są wstępem do ostatecznej batalii pomiędzy Bogiem i siłami zła.

WALKA ZE ZŁEM

Wszystko to jest dowodem na to, że Jezus wyraźnie zdawał sobie sprawę z walki pomiędzy dobrem i złem, pomiędzy Bogiem i szatanem. Przepowiednia o światowej misji Kościoła i pomocy Ducha Świętego dla prześladowanego Kościoła oznaczają triumf Boga. Z drugiej jednak strony ostrzeżenia przed wojnami, powodziami, fałszywymi religiami i sądem nad Jerozolimą nie sugerują, iż siły zła ustępują. Z pewnością obydwa obrazy są prawdziwe. Dwudziesty wiek jest widownią zarówno znacznego rozwoju misji w Afryce, Azji i Południowej Ameryce, jak i przechodzenia chrześcijan na pogaństwo. Widzimy zarówno niszczące okropieństwa globalnej wojny, jak i nieopisane wysiłki pomocy biednym i zacofanym narodom świata. Jak należy rozumieć problem zła? Nie pomożemy sprawie Chrystusa ani prawdzie, jeżeli będziemy uznawali zło za niefortunne wypaczenie ludzkiego charakteru. Nowy Testament wiele nam mówi o „władzach i zwierzchnościach” — ciemnych mocach duchowych toczących walkę z nadchodzącym panowaniem Boga. Jeżeli zlekceważycie te siły, uznając je za zwyczajne mity, to jak wytłumaczycie nie tylko zwyczajne ludzkie niegodziwości, jak kradzieże i zabójstwa, lecz również przerażające wypaczenia tego, co w człowieku boskie? To przecież Bóg dał nam zdolności twórcze, które przyzwoici, przestrzegający prawa ludzie wykorzystują do wymyślania narzędzi masowej zagłady. To przecież dzięki danemu przez Boga umysłowi amerykańscy badacze wymyślili, iż do napalmu należy dodać jeszcze jeden składnik, co uczyniło „nowy i ulepszony” produkt, który dokładniej przykleja się do ciała ofiary, by je spalać. To w zamożnym, cywilizowanym społeczeństwie staremu człowiekowi pozwolono umrzeć i leżeć przez wiele tygodni w mieszkaniu w Nottingham, gdyż nikt się nim nie interesował.

Zobaczyliśmy jednak w rozdziale drugim, iż nadejście Jezusa oznacza triumf nad złem. Wykazywały to dokonywane przez Niego egzorcyzmy a ostatecznym osiągnięciem był krzyż. Skąd więc bierze się ten cały konflikt? Czemu siły zła są nadal tak żywotne? Dlatego, że chociaż Chrystus odniósł zasadnicze zwycięstwo podczas swojego pierwszego przyjścia, to będzie ono całkowite dopiero podczas ponownego przyjścia. Rozważmy to na przykładzie.

Podczas II Wojny Światowej, po Stalingradzie i El Alamein, dla Sztabów Generalnych aliantów i hitlerowców jasne było, iż rozstrzygające bitwy już miały miejsce i rezultat wojny jest przesądzony. Jednakże miały jeszcze nadejść masowe egzekucje Żydów, krwawe walki z ruchami oporu i ostrzał miast rakietami V-2. Można było wybaczyć obywatelom okupowanych krajów podejrzewanie, iż przeciwnik zwycięża. Jeszcze pod sam koniec, zimą 1945 Niemcy byli w stanie prowadzić taktyczne manewry wojsk, które wyglądały tak, jakby odnosili zwycięstwa. Już w 1943 niemieccy generałowie wiedzieli, jaki będzie koniec wojny, lecz Hitler nie chciał tego uznać i walki toczyły się aż do ostatecznej kapitulacji.

Podobnie, w jednym z Listów Paweł pisał: (Na krzyżu Chrystus) „rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności i wystawił je na pokaz, odniósłszy w nim triumf nad nimi” (Kol. 2:15). W innym zaś miejscu pisał: „gdy (Chrystus) zniszczy wszelką zwierzchność oraz wszelką władzę i moc. Bo On musi królować, dopóki nie położy wszystkich nieprzyjaciół pod stopy swoje” (I Kor. 15:24—25). Triumf jest w zasadzie już odniesiony, ale trwają jeszcze ostatnie walki.

Zło działa w ludziach. W Nowym Testamencie autorzy mówią o postaci znanej jako „antychryst”, który jest wcieleniem zła w ludzkiej postaci. W Pierwszym Liście Jan oświadcza: „Dzieci, ostatnia to już godzina. A słyszeliście, że ma przyjść antychryst, lecz oto już teraz wielu antychrystów powstało. Stąd poznajemy, że to już ostatnia godzina” (I Jn. 2:18).

Kim są ci antychryści? To ludzie, którzy zaprzeczają, iż Jezus był naprawdę Bogiem w ludzkim ciele (I Jn. 2:22; 4:3). Do tej samej idei nawiązuje Paweł w trudnym i dziwnym fragmencie, gdzie pisze o „człowieku niegodziwości” (II Tes. 2). Niegodziwiec ten przyjdzie w imieniu szatana i będzie domagał się czci i mocy, jaka należna jest tylko Bogu. Będzie on władał nad ludźmi aż do nadejścia Chrystusa w chwale. Tego samego dotyczy Księga Objawienia opisująca „bestię” (Obj. 13).

Któż jest antychrystem? Król Jakub I sądził, że jest nim Papież. W bardziej współczesnych czasach identyfikowano jako antychrysta Hitlera (…) i innych dyktatorów. Z pewnością, w naszych czasach wcielenia szatana, o którym pisał Paweł i Jan stają się coraz bardziej prawdopodobne. Historyk Arnold Toynbee tak pisał; „Produkując coraz bardziej zabójcze bronie i zwiększając światowe zależności w dziedzinach ekonomii i technologii doprowadziliśmy ludzkość do takiego stanu zagrożenia, iż jesteśmy gotowi deifikować każdego Cezara, który miałby szansę dać światu pokój i jedność”.

Ponieważ, jak widać łatwo było na przestrzeni dziejów wyraźnie identyfikować antychrysta, będzie mądrze z naszej strony, jeżeli nie będziemy dokonywali zbyt pospiesznych osądów. Pamiętając zaś, iż Pierwszy List Jana wzmiankuje o „wielu antychrystach”, którzy działali w tamtych czasach, widzimy, że każde zauważalne wcielenie zła, każdy kto sam kreuje się rywalem Jezusa Chrystusa, jest w pewnym sensie antychrystem. Musimy się mieć przed nimi na baczności. Nie powinniśmy jednak się zdziwić, jeżeli objawi się, jako preludium do nadejścia Chrystusa, jeszcze bardziej przerażający i bluźnierczy „człowiek niegodziwości”.

MIEJCIE SIĘ NA BACZNOŚCI

Na zakończenie, przypomnijmy sobie, po co Jezus dał nam te znaki. Z pewnością nie po to, abyśmy mogli ułożyć sobie schemat czasowy zdarzeń prowadzących do ostatecznego końca. Sam Jezus całkowicie odrzucił takie przypuszczenie: „Ale o tym dniu i godzinie nikt nie wie: ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec” (Mk 13:32). Powiedział swoim uczniom, iż nie będzie żadnego „systemu wczesnego ostrzegania”, sygnalizującego, iż koniec się zbliża. „Przyjdą czasy — rzekł — kiedy będziecie pragnęli widzieć jeden z dni Syna Człowieczego (to wyjątkowe określenie oznacza prawdopodobnie czas bezpośrednio poprzedzający nadejście Chrystusa), a nie ujrzycie. I będą mówić do was: Oto tam, oto tu. Nie chodźcie, ani się tam nie udawajcie. Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, świeci od jednego krańca nieba aż po drugi, tak będzie i Syn człowieczy w dniu swoim” (Łuk. 17:22—24).

Nie, Jezus opisywał znaki, aby ostrzec uczniów przed czekającymi ich problemami i wyzwaniami. Wiedział, iż presja świata może zniszczyć wiarę. Wiedział, że cierpienia mogą się okazać zbyt trudne do wytrzymania. Wiedział, iż wezwanie do głoszenia światu Dobrej Nowiny może przerazić. Wiedział, iż fałszywe nauki mogą zmienić Kościół z potężnej armii w słabą, rozdyskutowaną społeczność. A więc ostrzegał: „Miejcie się na baczności”, oraz obiecywał: „ale kto wytrwa do końca, będzie zbawiony”. I słowa te są zapisane od czasów Jakuba, Andrzeja i Piotra aż do dnia dzisiejszego i dalej, abyśmy na „ich opierali działanie.