Wielki podział

Książka: Jezus jest nadzieją
Autor: Stephen H. Travis
rozdział 5 – WIELKI PODZIAŁ

Żadne zagadnienie nie jest tak eksponowane w Biblii i zarazem tak lekceważone przez współczesnych chrześcijan, jak zagadnienie sądu. W całym Nowym Testamencie czytamy, iż przyjście Jezusa będzie poprzedzał sąd. W Drugim Liście do Tesaloniczan znajdujemy pełen żydowskiej wyobraźni fragment: „Gdyż sprawiedliwa to rzecz u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają. A wam, uciskanym, dać odpocznienie wespół z nami, gdy się objawi Pan Jezus z nieba ze zwiastunami mocy swojej. W ogniu płomienistym, wymierzając karę tym, którzy nie znają Boga, oraz tym, którzy nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Poniosą oni karę: zatracenie wieczne, oddalenie od oblicza Pana i od mocy chwały jego. Gdy przyjdzie w owym dniu, aby być uwielbionym wśród świętych swoich i podziwianym przez wszystkich, którzy uwierzyli, bo świadectwu naszemu uwierzyliście” (II Tes. 1:6—10).

Nikt jednak nie mówił o sądzie częściej i jaśniej niż sam Jezus. „A gdy przyjdzie Syn Człowieczy w chwale swojej i wszyscy aniołowie z nim, wtedy zasiądzie na tronie swej chwały. I będą zgromadzone przed nim wszystkie narody, i odłączy jedne od drugich, jak pasterz odłącza owce od kozłów. I ustawi owce po swojej prawicy, a kozły po lewicy…” (Mat. 25:31—33).

NIEPOPULARNA IDEA

Nie trzeba być geniuszem, aby zauważyć, iż ostrzeżenia Jezusa o sądzie nie są przyjmowane z radością. Lubimy, rzecz oczywista żyć na własną rękę. I gdy nam mówią, iż stoi nad nami Sędzia, przypominamy sobie, że jesteśmy zarazem winni i ograniczeni — a tego nie lubimy. Biskup John Robinson zauważył: „Żyjemy w tym dwudziestym wieku w świecie pozbawionym sądu, w świecie, gdzie przekracza się ostatnią granicę — i nic się nie dzieje. Przypomina to przyjście do odprawy celnej, gdy okazuje się, iż nie ma tam celników. I szybko nasuwa się podejrzenie, iż tak się dzieje, gdyż taka wiara nam odpowiada.” („On Being the Church in the Worid” — Z zagadnień istnienia Kościoła na świecie, 1969, s. 165).

Nie zawsze pomagali w tej sprawie chrześcijańscy kaznodzieje. Czasami brakowało im miłości i wydawali się podpisywać pod tym starym wierszem:

„Myśmy nieliczni wybrani przez Boga
A innych czeka potępienie
w niebie ich nie postoi noga
po cóż tam tak liczne zgromadzenie”.
Tak więc rozeszła się fama, iż chrześcijanie mają Boga, który zgodziłby się z radością ze słowami Mikada:
Mój cel, od innych ważniejszy
osiągnę, gdy przyjdzie czas,
aby zbrodnia nie została bez kary”.
Jakże dalekie jest to od Ojca Jezusa! Gniew Boży jest, jak mówił James Stewart, agonią Jego miłości „przejętą ogromnym smutkiem”.

NIE WOLNO NAM TEGO LEKCEWAŻYĆ

Sąd jest pojęciem niepopularnym, cóż jednak się stanie, gdy go zignorujemy. Wielu ludzi sądzi, iż usuwając pojęcie sądu uwolnimy ludzi od lęków i przeróżnych tabu. Absolutnie nie. W ten sposób czynimy człowieka czymś mniej niż człowiekiem. Jeżeli, na przykład, uwolnicie przestępcę od kary, uczynicie go niepełnym człowiekiem, ponieważ zaprzeczycie jego odpowiedzialności za swoje czyny. Zaś odpowiedzialność jest ważną częścią ludzkiej osobowości. Podobnie, jeżeli zaprzeczycie, iż wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny przed Bogiem, zaprzeczycie istnienia ważnej części ludzkie! osobowości i zredukujecie człowieka do zwykłej maszyny.

Nie sugeruję tu, rzecz jasna, iż sąd nigdy nie powinien uwzględniać okoliczności łagodzących jak przeszłość i obecne warunki oskarżonego. Nie zaprzeczam też, iż Bóg sądząc nas bierze pod uwagę możliwości jakie mieliśmy, aby odpowiedzieć na Jego miłość. „A ty Kafarnaum… gdyby się w Sodomie dokonały te cuda, które się stały u ciebie, stałaby jeszcze podzień dzisiejszy. Ale powiadam wam: Lżej będzie ziemi sodomskiej w dniu sądu aniżeli tobie” (Mat. 11:23—24). Jeżeli jednak zaprzeczacie, iż człowiek jest przed Bogiem odpowiedzialny, odbieracie mu jeden z najcenniejszych aspektów człowieczeństwa.

Weźcie także pod uwagę te słowa Jezusa: „Ale powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu” (Mat. 12:36). Nie jest to rzecz, której powinniśmy się lękać — przeciwnie powinniśmy się cieszyć, gdyż oznacza to, iż Bóg wszystkie nasze czyny uważa za ważne. Jeżeli odrzucimy sąd, to w dłuższym przedziale czasu wszystkie czyny okażą się nieważne.

W dzisiejszym świecie, który zanieczyszcza ziemię i rabunkowo eksploatuje jej zasoby, doświadczamy już efektów odrzucenia przez ludzi wiary w to, że Bóg będzie ich sądził. Niszczymy ziemię, bowiem sądzimy, iż jakoś z tego wybrniemy. Tylko wówczas, gdy człowiek zacznie wierzyć, iż wszystko co żyje zostało nam powierzone w opiekę przez Boga, uzyskuje adekwatną podstawę do wypełniania obowiązków zarządcy i traktowania ziemi i żyjących na niej istot w sposób odpowiedzialny. Biskup Hugh Montefiere śmiało stwierdził: „Wiara w odpowiedzialność człowieka przed Bogiem wydaje się bardzo istotna dla późniejszego zbawienia tej planety” (Can Man Survive?) (Czy człowiek może przeżyć?) 1970, s. 56).

Kto będzie naszym sędzią w Dniu Sądu? Ktoś tak to wyraził:

DŁUGIE MILCZENIE

Gdy świat się skończył, miliony ludzi zebrały się na wielkiej równinie przed tronem Boga.

Większość cofnęła się przed świecącym im w oczy jasnym światłem. Jednakże niektóre grupy stojące na froncie przemawiały z pasją; zamiast kulić się ze wstydu byli agresywni.

„Czy Bóg może nas sądzić? Cóż On może wiedzieć o cierpieniu?” wykrzyknęła zuchwała, młoda brunetka. Odwinęła rękaw i ukazała wytatuowany numer z hitlerowskiego obozu koncentracyjnego.

„My znosiliśmy terror… bicie… tortury… śmierć!”

W innej grupie murzyński chłopiec rozpiął kołnierzyk. „Cóż powiecie na to?” zapytał, ukazując brzydki ślad od sznura.

„Zlinczowany tylko z powodu koloru skóry!”

W innej grupie stała ciężarna uczennica o posępnych oczach. „Dlaczego musiałam cierpieć? — wyszeptała — to nie była moja wina”.

Na całej równinie były setki takich grup a każda miała do Boga pretensje za zło i cierpienie, jakie dopuścił na świecie.

Jakże szczęśliwy jest Bóg mieszkając w niebie, gdzie wszystko jest jasne i słodkie, gdzie nie ma strachu, głodu ani nienawiści.

Co Bóg wie o tym wszystkim, co musieli znieść ci ludzie na ziemi. Bóg przecież — mówili — prowadzi zupełnie spokojne życie.

Tak więc każda grupa wysunęła swojego przywódcę, wybranego, ponieważ najwięcej cierpiał. Żyd, murzyn, człowiek z Hiroszimy, strasznie zdeformowany artretyk i dziecko thalidomidowe*. (* Thalimid — popularny dawniej na Zachodzie lek osłabiający dolegliwości ciąży. Dzieci zażywających go 'kobiet rodziły się straszliwie okaleczone — bez rąk lub nóg. Później lek wycofano ze sprzedaży. (przyp. tłum.).)

Na samym środku równiny naradzili się ze sobą i w końcu byli gotowi do przedstawienia swojej sprawy. Wymyślili to sprytnie.

Aby zyskać kwalifikacje potrzebne do sądzenia ich, Bóg musi wycierpieć to, co oni wycierpieli. Zdecydowali, iż Bóg będzie skazany na życie na ziemi w postaci ludzkiej.

Niech urodzi się Żydem, niech poddają w wątpliwość prawość jego pochodzenia.

Dajmy mu pracę tak trudną, że nawet jego rodzina będzie sądziła, iż zwariował podejmując się jej wykonania. Niech odradzi go najbliższy przyjaciel. Niech na podstawie fałszywych oskarżeń sądzi go uprzedzony trybunał, a wyrok niech wyda tchórzliwy sędzia. Niech będzie torturowany.

Zaś na koniec niech poczuje, co to znaczy być straszliwie samotnym. A później niech umrze tak, aby nie było żadnych wątpliwości, że umarł.

Niech liczni świadkowie zgromadzą się, aby to potwierdzić.

Gdy każdy z przywódców ogłaszał swoją część wyroku wśród zgromadzonych rozlegały się gromkie pochwalne okrzyki.

A gdy ostatni skończył ogłaszać wyrok, zapadła długa cisza. Nikt nie powiedział ani słowa, nikt się nie poruszył. Albowiem nagle zdali sobie sprawę, iż Bóg już odbył swoją karę”.

Jezus będzie naszym Sędzią. ,,I dał mu władzę sądzenia, bo jest Synem Człowieczym Nie dziwcie się temu, gdyż nadchodzi godzina, kiedy wszyscy w grobach usłyszą głos jego. I wyjdą ci, co dobrze czynili, by powstać do życia: a inni, którzy źle czynili, by powstać na sąd” (Jn 5:27—29). Gdy autor Objawienia mówił o „gniewie Baranka”, opisywał Sędziego nie jako potężną lub niszczącą bestię, lecz jako Baranka, który siebie samego ofiarował dla naszego zbawienia, i którego pełną poświęcenia miłość ludzie stale odrzucają.

WYBÓR NALEŻY DO CIEBIE

Nasza postawa wobec Chrystusa i podejmowane przez nas decyzje już teraz określają nasze przeznaczenie. W tym rozumieniu sąd już się rozpoczął. „A na tym polega sąd, że światłość przyszła na świat, lecz ludzie bardzie umiłowali ciemność, bo ich uczynki były złe. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światłości i nie zbliża się do światłości, aby nie ujawniono jego uczynków” (Jn 3:19—20). Poprzez swoje decyzje i wybory ludzie sami wydają .na siebie wyrok.

A proces trwa. Wyobraźcie sobie — mówi Leon Morris człowieka, który postanowił otworzyć interes i robić pieniądze, nawet jeżeli wciąga go to w ciemne sprawki i interesy i zmusi do kłaniania się mamonie, co jest sprzeczne z Chrystusem. „Buduje więc swój interes i zarabia pieniądze. Nie mówimy nigdy, iż Bóg z zemsty za sukcesy człowieka zamyka przed nim niebo. To on sam zamknął je przed sobą. Swoją nieśmiertelną duszę sprzedał za cenę robienia interesów — sprzedał sam siebie” („Biblijna nauka o sądzie” — The Biblical Doctrine of Judgement, 1960, s. 52).

Wybór należy do nas. Jeżeli na końcu okaże się, iż znaleźliśmy się poza Królestwem Bożym, to stanie się tak dlatego, iż odmówiliśmy dzisiaj wejścia do niego. Jezus stale napominał ludzi, aby wchodzili do Królestwa, póki jest na to czas. W podobieństwie o gospodarzu wynajmującym wciąż nowych pracowników do swojej winnicy, dał temu jasno wyraz. Jest jakaś tragedia w patetycznej odmowie gości uczestniczenia w weselu króla i królu, który gwałtownie zapraszał innych, aby zajęli miejsce tamtych (Mat. 22:10—10). A oto wyraźne stwierdzenie Jezusa: „Zaprawdę powiadam wam, ktokolwiek by nie przyjął Królestwa Bożego jak dziecię, nie wejdzie do niego” (Mk 10:15).

Dokonane przez nas wybory zostaną podkreślone, gdy Chrystus nadejdzie i rozpocznie się ostateczny sąd. Nie jest ważne, jak dokładnie będzie się to odbywać. Jednakże udramatyzowana biblijna wizja Ostatecznego Sądu z Chrystusem siedzącym na tronie sędziego zawiera kilka istotnych prawd: sąd jest poważny, sprawiedliwy i nieunikniony. I jest to sąd dokonywany niejako pod nadzorem świętej miłości — sąd przez Chrystusa dokonywany. Jak to wyraził Studdert Kennedy: „Nie ma tam żadnych książek, ani żadnego tronu, to mnie tam zobaczycie”.

SĄD OSTATECZNY

Jak będzie wyglądał sąd w owych dniach? Zauważmy trzy dotyczącego go prawdy.

Po pierwsze, wszyscy ludzie będą sądzeni. „A gdy przyjdzie Syn Człowieczy w chwale… będą zgromadzone przed nim wszystkie narody…” na sąd (Mat. 25:31). To powiedział Jezus. Zaś później Piotr ogłosił: „Przykazał nam też, abyśmy ludowi głosili i składali świadectwo, że On jest ustanowionym przez Boga sędzią żywych i umarłych” (Dz. 10:42).

Sąd nie minie nikogo i ludzie religijni nie łatwiej unikną go niż ktokolwiek inny. Jezus powiedział, że można spełniać religijne obrzędy i wciąż pozostać dla Niego obcym — „W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu Twoim i w imieniu Twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (Mat. 7:22—23).

Te słowa nie są przeznaczone, aby podważyć naszą pewność, lecz aby usunąć samozadowolenie, które jest grzechem dręczącym ludzi religijnych. Zbawienie nie leży w budynkach i tradycji, ani .nawet w religijnych doświadczeniach, ale w samym Jezusie. Celem sądu będzie ujawnienie, kto jest prawdziwym wyznawcą Chrystusa.

Po drugie, będziemy sądzenie wedle naszych uczynków. „Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami swymi” — mówił Jezus — „i wtedy odda każdemu według uczynków jego” (Mat. 16:27). Zgadzają się z tym inni autorzy Nowego Testamentu — ku wielkiemu zakłopotaniu wielu chrześcijan, którzy wyczuwają konflikt między tym słowem a doktryną o usprawiedliwieniu przez wiarę. Jak obie te doktryny mogą być prawdziwe? Jak możemy je pogodzić? Odpowiedź na to dał, w innym kontekście, C. H. Spurgeon: „Nigdy nie godzę przyjaciół”. Obie te prawdy są komplementarne a problemy powstają tylko wówczas, gdy usprawiedliwienie jest źle rozumiane.

Być „usprawiedliwionym” oznacza znajdować się we właściwym związku z Bogiem, aby doświadczać działającej w życiu mocy Jego. Jak każdy dar staje się on naszą własnością tylko wówczas, gdy go przyjmujemy i wykorzystujemy. A więc usprawiedliwienie przez wiarę, aczkolwiek jest zwykłym darem Bożej łaski, zależy od tego, czy wykorzystamy w praktyce nadany nam nowy status. Jednym rodzajem wiary, w jakim Bóg jest zainteresowany, to wiara ukazująca swoją prawdziwość poprzez uczynki, do których prowadzi. Istotna jest „wiara, która jest czynna w miłości” (Gal. 5:6). A na Sądzie Ostatecznym uczynki będą świadczyły o człowieku. Nie chodzi tu o zarabianie dobrymi uczynkami na zbawienie: uczynki są dowodem, iż nasza wiara jest prawdziwa. Gdy Jezus mówił o Sądzie Ostatecznym, powiedział, iż jego wynik będzie zależał od tego, jak postępowaliśmy z biednymi, uwięzionymi, łaknącymi i z przychodniami (Mat. 25:31—46). Jezus — cierpiący Syn Człowieczy identyfikuje się ze wszystkimi, którzy cierpią i są w potrzebie i tak nam mówi: „Waszą postawę wobec mnie okazujecie sposobem zachowania wobec innych ludzi, którzy cierpią. A od tego zachowania zależy wasza wieczna przyszłość”.

Tak więc wiara i uczynki są bardzo zbliżone. Jeżeli wierzycie w prawdziwego, biblijnego Chrystusa — tego, Który troszczył się o fizyczne i psychiczne potrzeby ludzi oraz o sprawiedliwość — wówczas wasza wiara musi objawiać się gamą praktycznych efektów o szerokim zasięgu. Kłopot polega na tym, iż często rozwadniamy naszą wiarę, aby uczynić ją mniej wymagającą.

Na Sądzie Ostatecznym nie tylko nasze zewnętrzne uczynki zostaną ocenione. Wielu jest takich, którzy nigdy nie byli skazani przez żadne ludzki sąd karny za przestępstwa, a jednak wewnętrznie pełni są zgorzkniałości, nienawiści lub zwykłego egoistycznego filisterstwa. A wszystko to zostanie ujawnione w dniu, w którym „Bóg sądzić będzie ukryte sprawy ludzkie przez Jezusa Chrystusa” (Rzym. 2:16). Nasze uczynki, słowa, myśli i motywy — wszystkie będą leżały przed Bogiem. „Tak więc każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu” (Rzym. 14:12). Wszystkie, informacje będą dostępne a sprawiedliwość nie będzie błądzić. Jeżeli trzeba będzie uczynić pewne ulgi z powodu sytuacji bądź urodzenia ludzi, które ograniczały ich możliwości odpowiedzenia Chrystusowi, możemy zaufać kochającemu i wszystkowiedzącemu Bogu, że sprawiedliwie potraktuje takie przypadki.

Nie jesteśmy odpowiedzialni za nasze urodzenie i za posiadane dary. Jesteśmy jednakże odpowiedzialni za nasz charakter, a kierunek w jakim będzie się on rozwijał, określa nasze przeznaczenie. „Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać; albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie. Bo kto sieje dla ciała swego, z ciała żąć będzie skażenie, a kto sieje dla Ducha, z Ducha żąć będzie żywot wieczny” (Gal. 6:7—8).

Po trzecie, Sąd oznacza podział. Dr Samuel Johnson zauważył: „Pamiętam, iż mój Stwórca powiedział, iż po prawej ręce umieści owce, po lewej zaś kozły. To jest wielka prawda, której powinien wysłuchać nasz frywolny wiek, bowiem uderza ona w same korzenie naszego życia i przeznaczenia”. Jego „frywolny wiek” był to wiek osiemnasty, lecz frywolność nie zmarła całkowicie do dzisiaj.

Jezus powiedział, że gdy przyjdzie „pośle aniołów, i zgromadzi wybranych swoich z czterech stron świata, od krańca ziemi aż po kraniec świata” (Mk 13:27). Z pewnością oznacza to podział na tych, którzy należą do wybranych Boga i na tych, którzy do nich nie należą. W innym miejscu podział jest wspominany explicite: „Wtedy dwóch będzie na roli, jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony” (Mat. 24:40).

Ludzie już teraz dzielą się podejmując decyzje o wierzeniu lub niewierzeniu. Nie należy przypuszczać, iż inaczej się będzie działo na Sądzie Ostatecznym, gdy Bóg będzie podkreślał wybory, których dokonaliśmy. Jeżeli już teraz jesteśmy w bliskim związku z Bogiem, to wówczas doznamy pełnego kontaktu i Jego obecności. Jeżeli teraz Go nie znamy, nie poznamy Go i wówczas. Ci, którzy są nieprzygotowani na ów dzień przypominają głupie panny, którym pogasły lampy podczas oczekiwania na oblubieńca. Gdy poszły kupić oliwę, nad szedł pan młody, przyjęcie rozpoczęło się a głupie panny po powrocie zastały drzwi zamknięte. Było za późno, by wejść do środka (Mat. 25:1—12).

Nie będzie wówczas sensu protestować i domagać się, aby Bóg dał nam „jeszcze jedną szansę” po śmierci. Bóg stale daje nam okazję do odpowiedzenia na Jego miłość. C. S. Lewis stwierdził w jakiejś książce, iż musimy wyrosnąć z bajeczki, iż na końcu wszystko odmieni się na dobre. Żyjemy w realnym świecie, w którym trzeba dokonywać realnych wyborów. A to, co wybierzemy, wpływa na nasze życie teraz i w przyszłości.

Bóg dał nam wspaniały przywilej wolności wyboru. To czyni nas ludźmi. Zaś ofiarowawszy nam wolność Bóg nie będzie jej odbierał ciągnąc zbuntowanych siłą do nieba. Miłość Boga nie jest .nadrzędna w stosunku do danej nam wolności. Miłość nigdy nie używa siły, w przeciwnym bowiem wypadku przestałaby być miłością. Bóg nie może chwycić nas za kark i powiedzieć: „Masz wierzyć”. Gdyby tak uczynił, nie kochałby nas. Ponieważ Bóg nas kocha, nie będzie przeciwdziałał naszej wolności. Gdy zaś stale będziemy Go odrzucali, pozwoli nam odejść — podobnie jak ojciec, który pozwolił synowi marnotrawnemu odejść, i zabałaganić życie, choć tęsknił i pragnął, aby syn wrócił do domu. To szacunek Boga dla ludzkiej wolności powoduje, iż piekło jest możliwe.

Gdy nastąpi wielki podział, ci, którzy należą do Chrystusa będą mile widziani w Jego obecności. Co się tyczy tych, którzy odwrócili się od Jego miłości, wyśmiali wybaczenie i odrzucili nakazany styl życia, to zobaczą oni, że ich wybór ma swoje konsekwencje. Zastanawiające jest, iż św. Jan w Objawieniu widział ich, jak pragnęli ukryć się przed majestatem Chrystusa, gdy przyszło im przed Nim stanąć. „I mówili do gór i skał: padnijcie na nas i zakryjcie nas przed obliczem tego, który siedzi na tronie. I przed gniewem Baranka, albowiem nastał ów wielki dzień ich gniewu i któż może się ostać” (Obj. 6:16—17).

Dzień sądu oznacza przyjęcie ludzi Bożych do Jego obecności. Oznaczać to będzie koniec oporu przeciwko Jego woli. Ale przede wszystkim będzie to dzień, w którym Jezus Chrystus zasiądzie na środku sceny, gdy przyjdzie, „aby być uwielbionym wśród świętych swoich i podziwianym przez wszystkich, którzy uwierzyli” (II Tes. 1:10).

Zanim jednak to nastąpi, aktualna jest wciąż propozycja Boga rozpoczęcia na nowo. Jeżeli nadejście Chrystusa jest odłożone, to dlatego, że „Pan… okazuje cierpliwość względem was, bo .nie chce, aby którykolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania” (II Ptr 3:9). Jeżeli człowiek upiera się przy odrzucaniu takiej propozycji, to kogo należy winić za konsekwencje? Z pewnością nie Boga.