Autor: G.D. Watson
Nie jesteśmy w stanie zrozumieć tego, że nieskończony i błogosławiony Bóg jest naszym stałym nauczycielem i widzieć siebie, jako małe kruche stworzenia, które chodzą do szkoły nieograniczonej Wiedzy, niezaćmionego Światła i nieograniczonej Miłości. Jako nasz Stwórca, Zbawiciel i ten, który nas ochrania, jakie niezliczone lekcje On ma dla nas poprzez Swoje zaopatrzenie. Jego Słowo, Jego Ducha. Ile razy musimy się uczyć tych samych lekcji na nowo z każdego punktu widzenia, w różnych stopniach światła i cienia, w wielorakich formach smutku i radości, w wielu relacjach społecznych i w samotności.
Słowo „uczeń” oznacza uczącego się, a bycie prawdziwym uczniem obejmuje cały zakres życia religijnego od niemowlęctwa do uwielbienia. Są trzy rodzaje wiedzy: psychiczna, intelektualna i duchowa. Materialną wiedzę zdobywamy poprzez nasze zmysły, które spotykają się z wiecznymi przedmiotami. Wiedzę intelektualną zdobywamy poprzez ćwiczenie naszego rozumu, percepcję, pamięć i osądzanie. Duchowych rzeczy uczymy się poprzez działanie objawionej prawdy i pomocy wewnętrznej istoty duchowej, sumienia, uczuć i woli.
Różne rodzaje duchowej wiedzy
Są dwa rodzaje duchowej wiedzy, ta, która jest objawiona poprzez natychmiastowe przebłyski Ducha działające na nasze zrozumienie i to, czego uczymy się poprzez częste doświadczanie działania Bożej dyscypliny i prawdy na nasze duchowe zmysły. Biblia mówi o wielu rzeczach, które zostały nam objawione, że „objawił nam je Chrystus,” albo że „objawiło nam je ramię Pańskie.” O innych rzeczach jest powiedziane, że uczymy się ich, jako „Uczenie się od Jezusa, że jest cichy i pokornego serca,” że „uczymy się poprzestawać na tym, co mamy.”
Laban „nauczył się, że Bóg mu błogosławił ze względu na Jakuba.” Objawienia Ducha Świętego są nam dane bezpośrednio do naszych duchowych intuicji i są zawsze natychmiastowe i są niezależne od działania naszych pięciu zmysłów, pamięci, osądzania, porównywania i analizy. Temu działaniu naszych sił umysłowych w rzeczach boskich możemy przypisać powolność naszego uczenia się i konieczność powtarzania ciągle na nowo tych samych lekcji dotąd, aż cały umysł zostanie uduchowiony i doprowadzony pod słodką i oświeconą kontrolę zamieszkującego Ducha Świętego.
Uczenie się duchowych lekcji
To ma na myśli Paweł, kiedy mówi o naszych „myślach i wyobraźni,” jako o budowaniu naszych zamków w powietrzu—ciekawości, dorywczym rozumowaniu i tym podobnych – „które mają być poddane Chrystusowi.” Uczenie się tych rzeczy jest czymś zupełnie innym, niż natychmiastowe dzieło odrodzenia i uświęcenia i osiąga się to poprzez powtarzanie wewnętrznego ukrzyżowania, poprzez boskie nawyki modlitwy umysłowej i przebywanie w Bożej obecności.
Uczenie się poprzez skrajności
Ogólna zasada uczenia się duchowych lekcji odbywa się poprzez kontrast, czyli spotykanie się przeciwnych skrajności. Dowiedziałem się, że ruch delikatnych mechanizmów w zegarku jest wytwarzany poprzez najpierw zamrożenie ich, a potem wprowadzenie do wysokiej temperatury i tak w kółko dotąd, aż mechanizmy będą się tak samo zachowywać w każdej temperaturze.
Ta myśl uczenia się poprzez nagłe i ostro określane skrajności jest tym, co ma na myśli Paweł, kiedy wspomina, że nauczył się obfitować jak również cierpieć niedostatek, jak być głodnym i jak nasyconym, jak spać na łóżku w pałacu i jak na twardym posłaniu w chatce barbarzyńców. Poprzez te ostre kontrasty nauczył się umierać dla obydwóch tak samo, a delikatny mechanizm jego duchowego życia utrzymywał niezakłócony czas we wszystkich strefach i temperaturach. Ta myśl o duchowym kontraście jest kluczem, przy pomocy którego możemy otworzyć prawie wszystkie lekcje duchowego życia.
Kiedy Chrystus ma nas uczyć lekcji bogactwa swojej wewnętrznej natury, albo niezmierzonego bogactwa jego życia dla nas, to będzie nas prowadził przez pustynię. Poprzez łączenie wewnętrznych i zewnętrznych okoliczności będzie nam pokazywał nasze ubóstwo i skrajną nędzę natury dotąd, aż w naszej wewnętrznej istocie czujemy się biedni i nędzni i ograniczeni i żebrakami.
Wtedy wkrótce otworzy się dla nas taka kopalnia duchowego bogactwa—jasna, błyskotliwa myśl, iskrzące się klejnoty świętego pragnienia, delikatne i słodkie atrakcje czystej miłości, gładki przepływ pokoju, błyszczący horyzont nadziei, wybitny magnetyzm boskiej osobowości—dotąd, aż będzie nam się wydawało, że przechodzimy przez kopalnie złota i rubinów i czujemy się tak bogaci w Bogu, że chcemy dawać miliony błogosławieństw duszom umierającym z głodu wokół nas.
Kiedy mamy się nauczyć jakiejś wielkiej lekcji wiary, to będzie ona poprzedzona wystawieniem na największe próby naszej małej wiary. Bóg pozwoli szatanowi, aby rozwinął wokół naszego umysłu dziwną ciemność i przez jakiś czas jego czarne skrzydła zasłonią przed nami słońce, księżyc i gwiazdy. Wraz z tym, w naszych zewnętrznych okolicznościach wiele rzeczy zawiedzie, nasze najbardziej solidne oczekiwania się nie spełnią. Boże wielkie, szerokie, jasne obietnice wydają się wtedy tak odległe i niedostępne, podczas gdy mnóstwo trudności, jak uzbrojona kawaleria napiera na nas.
Uczenie się duchowych lekcji
Podczas takiej burzy w zewnętrznym otoczeniu i ponurego mroku oddziałującego na zmysły, wiara będzie się zachowywała tak, jak mały okręt na wzburzonym morzu. Jęczy w każdym calu i powoli wspina się na fale. Nachyla się na boki jak gdyby już miał zatonąć. Może maszt się gnie i urywa się kilka lin. Wtedy zgadzamy się na pojednanie ze śmiercią i dochodzimy do punktu „chociaż mnie powalił,” to ja jednak nie będę wątpił w Jego miłość. W krótkim czasie stwierdzamy, że bałwany się uciszają, chmury się podnoszą, wiatr się zmienia i wydaje się, że wszystko w nas przybiera kształt wiary.
Wiara zaczyna się rozciągać w jasny, zwycięski obraz w całej naszej duszy. Wtedy nie tylko możemy wierzyć w każdą zapisaną obietnicę, ale również w te, które Duch Święty cichutko szepce w głębi naszego ducha. Wydaje nam się, iż jesteśmy tak pełni wiary, że zastanawiamy się dlaczego w ogóle kiedyś tak jęczeliśmy i walczyliśmy w czasie tej burzy.
Podejmując dalsze kroki w uniżeniu, dusza jest prowadzona poprzez okropne pokusy i wstrętne umartwianie. W pewnym sensie niebezpieczne jest modlić się o najgłębsze upokorzenie, jeżeli dusza nie jest na tyle silna, aby znieść takie niezwykłe doświadczenia i różnego rodzaju umartwianie.
Historia podaje, że George Whitfieid w drodze do Ameryki modlił się, aby Pan napełnił go wielką pokorą ducha. W ciągu kilku dni nacierały na niego najgorsze i straszne pokusy, które w znacznym stopniu pobudzały jego skłonności zmysłowe i ożywiały jego wrażliwość dotąd, aż znalazł się na krawędzi rozpaczy. Zanim to przeminęło, znienawidził on siebie i patrzył na siebie jako na najbardziej wstrętnego grzesznika na ziemi, a wszyscy inni ludzie wydawali mu się dobrzy i o niebo lepsi w porównaniu z nim. Ale nauczył się swojej lekcji i wyszedł z tego ze świadomością swojej nicości i kruchości, które są istotą doskonałej pokory. To jest lekcja przez którą przeszli wszyscy najbardziej pokorni święci.
A cóż można powiedzieć na temat lekcji miłości – o jasnej twarzy, dużych oczach, łagodnych rysach, słodkim głosie, delikatnym tonie, łagodnego ducha, cierpliwej, nie porywczej, tchnącej latem nieograniczonej miłości? Ta miłość, która stanowi istotę nieba, wartość religii i skupienie wszelkich łask w jednym, musi nam być nie tylko udzielona poprzez nadprzyrodzone działanie Ducha Świętego, ale musi być wpojona w każdą cząstkę naszego życia. To wymaga uczenia się lekcji miłości ciągle na nowo, coraz głębiej i głębiej.
Kiedy Duch Święty otwiera nowy rozdział miłości w naszej naturze, to pozwala, aby nasze uczucia zostały poważnie doświadczone poprzez rzeczy, które są przeciwieństwem miłości. On dopuszcza najbardziej okrutne nieporozumienia, niewytłumaczalne zimno, szorstkie traktowanie i pozorną lub rzeczywistą utratę starych przyjaciół, bezduszną i niezapowiedzianą zdradę delikatnego zaufania, czasami rzeczywiste i poważne okrucieństwo w stosunku do naszego ciała czy posiadłości, lub reputacji. Wszelkie rodzaje pozbawionych miłości i bolesnych rzeczy doświadczają jaka jest nasza miłość, abyśmy zobaczyli czy mamy czystą, łagodną, nieograniczoną miłość Chrystusową, którą mieliśmy według naszego zrozumienia.
Miłość jest pięknym płaszczem z czystego lnu i gdyby tam były jakieś domieszane nitki bawełny czy wełny, to spalą się one w ognistym piecu doświadczenia miłości. Kiedy nasza miłość do ludzi przechodzi przez ogień, to możemy poznać po zapachu palonej wełny czy nasza miłość jest czystym lnem, czy nie. Zwykła ludzka miłość jest wełną. Boża miłość jest ogniotrwałym lnem i jest całkowicie niezniszczalna. Czym więcej się pali, tym staje się szersza i słodsza. Po przejściu przez jakiś długi i wielki stres, czysta miłość wychodzi na szeroki ocean łagodności i niewyobrażalnej delikatności. Wtedy jest ona tak szeroka, że obejmuje cały świat swoim płaszczem współczucia, przebaczenia i litości.
Uczenie się poprzez powiększanie
W życiu duchowym jest jeszcze inna duchowa lekcja, której się musimy nauczyć, a którą ja nazywam powiększaniem. Przyjdzie taki czas, kiedy wszystko w naszym życiu wydaje się być w wąskim miejscu. Nasze doświadczenie, nasze poglądy na rzeczy, nasze wewnętrzne prowadzenie duchem, nasze zewnętrzne okoliczności, towarzysko lub finansowo, nasze zajęcia i zainteresowania, wykorzystanie naszych darów, wszystko wydaje się ścieśnione. Kiedy tak mijają dni i tygodnie, wydaje się, że przeciskamy się przez zwężające się przejście dotąd, aż w wielu sprawach czujemy się tak ściśnieni—jak to określił Święty Paweł „uciśnieni ponad miarę”—dotąd, aż mamy wrażenie, że mamy związane ręce i nogi i usta.
Ale kiedy ten fenomen doświadczenia osiągnie swój szczyt, nagle sznury, które nas wiążą zostają zerwane lub cicho rozwiązane i cała atmosfera się zmienia. Beż żadnego wysiłku znajdujemy się w szerokim miejscu. Całe nasze wewnętrzne ograniczenie rozszerza się w słodką wolność; mroczne okoliczności przybierają pogodną twarz; zapomniani przyjaciele niespodziewanie się pojawiają; nasze zajęcia i sprawy materialne zaczynają się poruszać tak, jakby zostały na nowo naoliwione; sprawy towarzyskie przybierają swój dawny wesoły kształt. Niebo jest niebieskie i tak łatwe wydaje się życie i wypełnianie naszej misji.
Te wszystkie różnorodne lekcje i o wiele więcej muszą być przerabiane ciągle na nowo. Początkujący chrześcijanin uczy się ich w małym stopniu, a oczyszczony i doskonały wierzący przechodzi przez nie wiele razy i z różnych punktów widzenia dotąd, aż zaznajomi się dobrze z metodami swojego niebiańskiego Mistrza i wie już na początku każdej lekcji jaki będzie wynik.
G.D. Watson (1845-1923)