Życie mamy tylko jedno. Może chcielibyśmy ich więcej. Ktoś powiedział: „Gdyby tak mieć dwa życia. Jedno do popełniania błędów… drugie do wyciągania z tego korzyści”. Ale życie nie przewiduje próby kostiumowej, od razu wychodzimy na scenę.
Jeśli w przeszłości popełnialiśmy błędy, to z Bożą pomocą z tego co pozostało, też można coś zrobić. A w jaki sposób, o tym mówi Paweł w Liście do Rzymian 12,1-2:
Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taką winna być duchowa służba wasza. A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe.
Nie upodabniajcie się
Jako chrześcijanie zostaliśmy wezwani do odróżniania się od otaczającego nas świata. Paweł pisze: Nie upodabniajcie się więcej do wzorca tego świata (chodzi o świat, który odgrodził się od Boga). J. B. Phillips ów werset tłumaczy tak: Nie pozwólcie, by otaczający świat wcisnął was w swoją formę. Nie jest to łatwe. Odczuwamy różne naciski, aby się nie odróżniać, ale żyć tak jak wszyscy inni. Bardzo trudno być innym.
Młody policjant zdawał końcowy egzamin w szkole policyjnej. Oto jak brzmiało jedno z zadań: Patrolujesz swój rejon, gdy na pobliskiej ulicy wybucha rura gazowa. Na miejscu stwierdzasz, że w chodniku powstała wielka wyrwa. Obok leży wywrócony mikrobus, a z wnętrza wydobywa się silny zapach alkoholu. Pasażerowie, mężczyzna i kobieta, są ranni. W kobiecie rozpoznajesz żonę twojego zwierzchnika, który właśnie przebywa w USA. Przejeżdżający obok motocyklista zatrzymuje się i oferuje pomoc. Poznajesz, że to przestępca poszukiwany za rozbój z bronią w ręku. Nagle z pobliskiego domu wybiega mężczyzna krzycząc, że jego ciężarna żona, pod wpływem szoku wywołanego eksplozją, zaczęła rodzić. Pomocy wzywa jeszcze jeden człowiek, wybuch zdmuchnął go do pobliskiej rzeki, a on nie umie pływać.
Biorąc pod uwagę zapis ustawy o zdrowiu psychicznym opisz, jakie działania byś podjął. Policjant zastanowił się przez chwilę, po czym wziął do ręki długopis i napisał: „Zdjąłbym mundur i wmieszał się w tłum”.
Potrafimy zrozumieć tę odpowiedź. Często my, chrześcijanie, również mamy ochotę zdjąć „chrześcijański uniform” i zmieszać się z tłumem, to jest łatwiejsze. Ale jesteśmy powołani, by się odróżniać i zachować naszą chrześcijańską tożsamość, niezależnie od okoliczności.
Chrześcijanin powinien być poczwarką, a nie kameleonem. Poczwarka przekształca się w pięknego motyla. Kameleony to jaszczurki, które mogą zmieniać kolor swej powłoki. Przybierają różne odcienie, od zielonego i żółtego, po beżowy lub brązowy, aby zlać się z tłem. Podobnie kameleonowi chrześcijanie wtapiają się w swoje otoczenie. W towarzystwie innych wierzących cieszą się swym chrześcijaństwem, ale kiedy się znajdą w środowisku świeckim, gotowi są obniżyć swoje standardy. Legenda mówi o eksperymencie przeprowadzonym na kameleonie. Położono go na podłożu pomalowanym w szkocką kratę. Biedak nie mógł znieść takiego napięcia i eksplodował! Kameleonowy chrześcijanin doznaje równie nieznośnych napięć, a jego potencjał, w odróżnieniu od chrześcijanina „poczwarkowego”, nie ma szans się rozwinąć.
Chrześcijanie nie mają się dopasowywać do otoczenia, muszą po prostu być inni. Co nie znaczy odmienni. Nikt nam nie każe nosić dziwacznych ubrań czy mówić hermetycznym religijnym językiem. Bądźmy sobą! Niektórzy sądzą, że nieodłącznym atrybutem chrześcijanina jest dziwaczność. Przecież to kompletna bzdura. Dzięki więzi z Bogiem poprzez Jezusa, nasza osobowość się integruje. Im bardziej upodabniamy się do Jezusa, tym „normalniejsi” się stajemy, w pełni ludzcy.
Naśladując Chrystusa dysponujemy wolnością, aby poniechać takich nawyków oraz wzorców postępowania, które gnębią i innych, i nas samych. Znaczy to, na przykład, że nie powinniśmy już oczerniać bliźnich, plotkować za ich plecami, tracić czasu na narzekania i utyskiwania, ulegać świeckiej moralności seksualnej. Ktoś się może obruszyć na te zakazy, ale tak właśnie nie należy żyć. Zamiast plotkować nieśmy raczej zachętę. Powodowani miłością szukajmy okazji, by innych budować. Utyskiwanie zastąpmy wdzięcznością i radością. Niemoralność seksualną zamieńmy na demonstrowanie błogosławieństw, jakie płyną z zachowywania Bożych standardów.
Ta ostatnia dziedzina wielu chrześcijanom przysparza trudności. Kiedy przemawiam na temat wiary chrześcijańskiej, stwierdzam, że jedno zagadnienie pojawia się wciąż na nowo: właśnie sprawa moralności seksualnej. Najczęściej padają pytania typu: – Co z seksem pozamałżeńskim? Czy jest czymś złym? Co Biblia mówi na ten temat? Dlaczego jest niewłaściwy?
Boży wzorzec w tej, jak i w każdej innej sferze życia, przewyższa wszystkie jakie istnieją. Bóg wynalazł małżeństwo oraz seks. On nie spogląda z góry ze zdumieniem, choć niektórzy chyba tak myślą, i nie mówi: – Ojej, czegóż ci ludzie jeszcze nie wymyślą? – C. S. Lewis stwierdził, iż przyjemność jest pomysłem Boga, nie diabła. Biblia afirmuje naszą płciowość. Bóg stworzył nas istotami seksualnymi, a organa płciowe zaprojektował m.in. dla naszej przyjemności. Biblia pochwala seksualną intymność. W Pieśni nad Pieśniami widzimy rozkosz, zadowolenie i satysfakcję jaką ona przynosi.
Wynalazca seksu mówi nam także, jak się nim cieszyć w całej pełni. Biblijnym kontekstem współżycia płciowego mężczyzny i kobiety jest ich wzajemne oddanie się na całe życie w monogamicznym małżeństwie. Chrześcijańska nauka opiera się na Bożym orzeczeniu ze Starego Testamentu (1Moj 2,24), przytoczonym później przez Jezusa (Mk 10,7-8): Dlatego opuści człowiek ojca swego oraz matkę i połączy się z żoną swoją. I będą ci dwoje jednym ciałem. Małżeństwo wymaga publicznego aktu opuszczenia rodziców i podjęcia wzajemnego zobowiązania na całe życie. Wymaga „połączenia się” (hbr. „sklejenia się”) z jednym partnerem, nie tylko pod względem fizycznym i biologicznym, ale też emocjonalnym, intelektualnym, duchowym i społecznym. Tak wygląda chrześcijański kontekst zjednoczenia „w jedno ciało”. Biblijna doktryna małżeństwa, oparta na Bożym doskonałym planie, jest najbardziej ekscytującym i pozytywnym poglądem na małżeństwo ze wszystkich, jakie istnieją.
Bóg ostrzega przed niebezpieczeństwem przekroczenia granic, jakie wyznaczył. Nie istnieje coś takiego, jak „seks neutralny”. Każdy akt współżycia seksualnego tworzy związek „jednego ciała” (1Kor 6,13-20). Kiedy ów związek zostaje zerwany, ludzie cierpią. Jeśli skleimy ze sobą dwie kartki, a następnie spróbujemy je rozdzielić, usłyszymy odgłos rozrywanego papieru i zobaczymy, iż na każdej pozostają fragmenty drugiej. Podobnie rozerwanie tego, co stało się jednym ciałem, pozostawia na każdej z osób blizny. W rozbitych związkach pozostawiamy porozrywane kawałki samych siebie. Widzimy dokoła co się dzieje, gdy ignoruje się Boże standardy. Rozbite małżeństwa, złamane serca, skrzywdzone dzieci, choroby seksualne i pogmatwane życie ludzi. Z drugiej strony, w wielu małżeństwach chrześcijańskich, gdzie zachowuje się Boże normy, widać błogosławieństwo, jakie Bóg zamierzył dla całej dziedziny seksu i małżeństwa. Oczywiście, nigdy nie jest za późno. Dzięki Jezusowi Boża miłość w miejsce rozdarcia może przynieść przebaczenie, uleczyć rany i przywrócić zdrowie. Ale lepiej unikać konieczności stosowania takich kroków. Nie pozwólmy, aby świat narzucił nam swoje formy. Pokażmy mu coś o wiele lepszego. Światło zawsze przyciąga swym blaskiem.
Przemieńcie się
Tak brzmi wyraźne dalsze zalecenie Pawła. Innymi słowy, zmieniajmy się jak poczwarka w pięknego motyla. Wielu ludzi boi się zmian. Dwie poczwarki siedzące na liściu zobaczyły przelatującego motyla. Jedna powiedziała do drugiej: – Mnie na pewno na takiej bezmyślności nie przyłapiesz! – Oto jak bardzo lękamy się zostawić to, co znamy.
Bóg nie wymaga, abyśmy wyrzekli się tego co dobre. Prosi jednak, byśmy pozbyli się śmieci. Dopóki tego nie zrobimy, nie będziemy mogli cieszyć się tymi wspaniałościami, jakie Bóg ma dla nas.
Po terenie naszej parafii kręciła się pewna bezdomna kobieta. Prosiła o pieniądze, a kiedy jej ludzie odmawiali, reagowała agresywnie. Od lat chodziła po ulicach obwieszona mnóstwem plastikowych toreb. Kiedy umarła, odprawiałem jej pogrzeb. Chociaż nikogo się nie spodziewałem, na nabożeństwie zauważyłem kilka dobrze ubranych osób. Później odkryłem, że zmarła odziedziczyła sporą fortunę. Kupiła luksusowe mieszkanie i mnóstwo cennych obrazów, ale wybrała życie na ulicy. Wybrała torby pełne rupieci. Nie zdobyła się na zmianę stylu życia i nigdy nie nacieszyła się swoim bogactwem.
Jako chrześcijanie odziedziczyliśmy o wiele więcej: wszystkie bogactwa Chrystusa. Lecz aby się nimi cieszyć, musimy wyrzucić z życia wszystkie śmieci. Paweł mówi, abyśmy „brzydzili się złem” (w. 9), i właśnie tego trzeba się pozbyć.
Kolejne wersety (Rz 12,9-21) przedstawiają niektóre z naszych bogactw: Miłość niech będzie nieobłudna. Brzydźcie się złem, trzymajcie się dobrego. Miłością nieobłudną jedni drugich miłujcie, wyprzedzajcie się wzajemnie w okazywaniu szacunku, w gorliwości nie ustawając, płomienni duchem, Panu służcie, w nadziei radośni, w ucisku cierpliwi, w modlitwie wytrwali; wspierajcie świętych w potrzebach, okazujcie gościnność.
W grece słowo nieobłudny znaczy dosłownie bez maski lub bez odgrywania roli. W tym świecie stosunki między ludźmi często są powierzchowne. Aby siebie chronić, wszyscy chowamy się za fasadą. I ja tak postępowałem przed nawróceniem (w pewnym stopniu przeniosło się to na moje życie chrześcijańskie, choć nie powinno). Mówiłem sobie: – Zupełnie nie podoba mi się to, jaki jestem w środku, udam więc, że jestem kimś innym.
Jeśli inni postępują tak samo, to w rzeczywistości zamiast prawdziwych ludzi spotykają się z sobą dwie „fasady” albo dwie „maski”. Taka sytuacja jest odwrotnością miłości nieobłudnej. A ta odrzuca fasadę i podejmuje ryzyko ujawnienia naszego prawdziwego ja. Pewność, że Bóg kocha nas takimi, jacy jesteśmy, pomaga bez obaw zdjąć swoje maski. Dopiero teraz nasze wzajemne stosunki nabierają głębi.
Boży entuzjazm
Niektórzy ludzie wszelkie oznaki entuzjazmu traktują cynicznie, a przecież nie jest on niczym złym. Z naszej więzi z Bogiem wypływa radość, gorliwość i duchowy zapał (w. 11). To początkowe przejęcie się Chrystusem ma trwać, a nie wysychać. Paweł mówi: Niech wam nigdy nie brakuje gorliwości; zachowujcie swój duchowy zapał, Panu służąc. Im dłużej idziemy za Panem, tym większy entuzjazm powinien nas cechować.
Harmonijne relacje
Paweł wzywa chrześcijan, aby żyli ze sobą w harmonii, byli hojni (w. 13) i gościnni (w. 13), wybaczali (w. 14), współczuli (w. 15) oraz ze wszystkimi żyli w pokoju (w. 18). To przepiękny obraz chrześcijańskiej rodziny. I do takiej Bóg nas zaprasza i powołuje. Przepełnia ją atmosfera miłości, radości, cierpliwości, wierności, hojności, gościnności, błogosławieństwa, harmonii, pokory i pokoju, gdzie dobra nie zwycięża się złem, ale zło dobrem. Oto niektóre z bogactw oczekujących tych, którzy pozbędą się śmieci.
Składajcie ciała swoje…
To wymaga aktu woli. Paweł nakazuje, abyśmy pomni na to, co Bóg dla nas uczynił, składali swe ciała jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu (Rz 12,1). Bóg pragnie, abyśmy ofiarowali samych siebie i całe nasze życie.
Po pierwsze, ofiarujmy nasz czas. Czas jest najcenniejszą własnością, więc oddajmy mu cały nasz czas. Nie chodzi o to, aby go poświęcać tylko na modlitwę i studiowanie Biblii, ale żeby pozwolić Bogu ustanowić w naszym życiu właściwe priorytety.
Priorytety można łatwo poprzestawiać. W gazecie ukazało się ogłoszenie: „Rolnik poszukuje pani z traktorem w celach towarzyskich z możliwością zawarcia małżeństwa. Proszę przesłać zdjęcie traktora”. Nie sądzę, aby priorytety owego rolnika były właściwe. Dla nas najważniejsze powinny być więzi, a zwłaszcza więź z Bogiem. Przeznaczajmy czas, aby przebywać z nim sam na sam. Spędzajmy również czas z chrześcijanami, w niedzielę i ewentualnie podczas innych tygodniowych spotkań, aby wzajemnie dodawać sobie otuchy.
Po drugie, ofiarujmy Panu nasze ambicje. Powiedzmy: – Panie, powierzam tobie swoje dążenia. – Bóg chce, aby najbardziej nam zależało na szukaniu Królestwa i jego sprawiedliwości, zaś on ze swej strony obiecuje zaspokajać wszystkie nasze pozostałe potrzeby (Mt 6,33). Nie musimy się wyrzekać naszych dotychczasowych ambicji, powinny jednak stać się drugoplanowe. Chęć osiągnięcia sukcesu w pracy nie jest niczym złym, o ile motywacją jest szukanie Bożego Królestwa oraz gotowość wykorzystania tego, co mamy, dla jego chwały.
Po trzecie, ofiarujmy mu nasze dobra materialne i finanse. Nowy Testament nie zakazuje posiadania prywatnej własności, zarabiania pieniędzy, oszczędzania czy korzystania z dobrodziejstw życia. Zabrania samolubnego gromadzenia wszystkiego tylko dla siebie, niezdrowej obsesji posiadania rzeczy materialnych i spolegania na bogactwach. Często to, co ma nas zabezpieczać, staje się źródłem nieustannego niepokoju i poczucia zagrożenia, i w sumie odprowadza nas od Boga (Mt 7,9-24). Właściwą odpowiedzią na Bożą wielkoduszność niech będzie nasza hojność i ofiarność, wynikająca z wrażliwości na potrzeby ludzi wokół nas. To najlepszy sposób zerwania „okowów materializmu” w naszym życiu.
Następnie, powinniśmy mu oddać nasze uszy, a więc to, czego słuchamy. Przestańmy słuchać plotek i rzeczy, które przygnębiają nas i innych. Nastrójmy raczej słuch na to, co mówi do nas Bóg: z kart Biblii, w modlitwie, przez książki, kasety itd. Ofiarujmy mu także nasze oczy, czyli to, co oglądamy. I znów pewne rzeczy, na które patrzymy, mogą nas zabrudzić pożądaniem, zazdrością czy innym grzechem. Wybierajmy takie rzeczy, które nas przybliżają do Boga. Zamiast krytykować, spójrzmy na ludzi oczyma Bożymi i pomyślmy, jak być dla nich błogosławieństwem.
Dalej, oddajmy mu nasze usta. Apostoł Jakub przypomina, jak potężnym narzędziem jest język (Jk 3,1-12). Można nim niszczyć, oszukiwać, przeklinać, chwalić się, plotkować, ale także czcić Boga i dodawać otuchy innym. Ofiarujmy jemu również nasze ręce. Można nimi zagarniać coś dla siebie, lub też, poprzez konkretną służbę, dawać coś innym. I w końcu ofiarujmy naszą seksualność. Używać jej można wyłącznie dla własnego zaspokojenia, albo też dla dobra i przyjemności współmałżonka.
Nie mamy wyboru. Paweł mówi: „Składajcie ciała swoje”, a to znaczy każdą cząstkę siebie. Paradoks polega na tym, że oddając wszystko, znajdujemy wolność. Życie dla samego siebie to niewola, natomiast, jak mówi anglikański modlitewnik, „służba dla Boga to doskonała wolność”.
… jako ofiarę żywą
Wypełnianie tego wszystkiego kosztuje, wymaga pewnych ofiar. William Barclay, autor komentarza biblijnego, powiedział: „Jezus nie przyszedł ułatwić ludziom życia, ale uczynić ich wielkimi”. Bądźmy przygotowani, by pójść drogą Bożą i zrezygnować z własnej. A to oznacza gotowość porzucenia wszystkiego, co w naszym życiu jest złe, naprawienia wyrządzonych szkód i „niesienia Bożego sztandaru” w niezbyt przyjaznym chrześcijaństwu świecie.
W wielu krajach przyznanie się do Chrystusa pociąga za sobą prześladowania. W naszym stuleciu więcej chrześcijan zginęło za wiarę, niż kiedykolwiek przedtem. Są więzieni i torturowani. My, mieszkańcy wolnego świata, mamy przywilej żyć w społeczeństwie, które nas nie prześladuje. O krytyce i drwinach, jakie mogą nas spotykać, nie warto nawet wspominać, kiedy porównamy je z cierpieniami Kościoła pierwotnego oraz obecnymi prześladowaniami ludzi wierzących w Chrystusa.
Niemniej wiara może wymagać ofiar. Na przykład mój znajomy po nawróceniu został wydziedziczony przez rodziców. Znam małżeństwo, które sprzedało dom, ponieważ czuli, że jako chrześcijanie powinni wyjawić urzędowi skarbowemu, iż przez całe lata niezbyt uczciwie płacili podatki. Miałem bliskiego przyjaciela, który żył z dziewczyną przed nawróceniem. Zgłębiając chrześcijańskie prawdy zrozumiał, że jeśli odda życie Chrystusowi, będzie to musiał zmienić. Przez wiele miesięcy się z tym zmagał. W końcu oboje się nawrócili i od tej chwili postanowili nie sypiać ze sobą. Z różnych powodów nie mogli się pobrać jeszcze przez dwa i pół roku. Wymagało to od nich ofiary, choć nie odbierali tego w ten sposób. Bóg pobłogosławił ich szczęśliwym małżeństwem i czwórką cudownych dzieci. Ale w tamtym czasie to była ofiara.
Boża wola – dobra, miła i doskonała
Bóg nas kocha i chce dla nas tego co najlepsze. Pragnie, byśmy mu powierzyli swe życie i zechcieli „wypróbować i przekonać się, że Bożą wolą jest to co dobre, miłe i doskonałe” (Rz 12,2).
Niekiedy wydaje mi się, iż naczelnym zadaniem diabła jest podsuwanie ludziom fałszywego obrazu Boga. Hebrajski odpowiednik słowa szatan znaczy oszczerca. On spotwarza Boga wmawiając nam, że Bogu nie warto zaufać. Przekonuje, że jesteśmy tylko igraszką w ręku Boga, który czeka wyłącznie na nasze niepowodzenia.
Często wierzymy takim kłamstwom. Wydaje się nam, że jeśli zawierzymy Ojcu w niebie, on pozbawi nas wszelkiej przyjemności. Wyobraźmy sobie ziemskiego ojca. Przypuśćmy, że któryś z moich synów przychodzi do mnie i mówi: – Tato, chcę, abyś zdecydował, jak mam spędzić dzisiejszy dzień. Czyż mógłbym odpowiedzieć: – Świetnie, tylko na to czekałem. Cały dzień spędzisz zamknięty w szafie!
To absurdalne myśleć, iż Bóg mógłby nas potraktować gorzej niż własny ojciec. Kocha nas bardziej niż jakikolwiek ojciec na ziemi i chce naszego dobra. Taka jest jego wola względem nas. Pragnie dla nas tego co najlepsze, jak każdy dobry ojciec. Jego wolą jest to, co miłe, co będzie się podobało i jemu i nam; i to, co doskonałe, czego nie da się poprawić.
Niestety, ludziom się wydaje, że mogą coś ulepszyć. Myślą: „Poradzę sobie bez Boga. On stracił kontakt z rzeczywistością. Nie nadąża za współczesnym światem i nie wie, co nam sprawia przyjemność. Sam ułożę sobie życie i nie będę go do tego mieszać”. Jednak bez Boga nie radzimy sobie najlepiej i często robimy z życia okropny galimatias.
Ze względu na miłosierdzie Boże
Te niewielkie ofiary, jakich Bóg od nas oczekuje, są niczym w porównaniu z jego ofiarą za nas. C. T. Studd, dziewiętnastowieczny kapitan angielskiej drużyny krykieta, który zrezygnował z bogactwa i wygód (oraz krykieta!), aby służyć Bogu w Chinach, powiedział: „Skoro Jezus Chrystus jest Bogiem i za mnie umarł, to cokolwiek miałbym dla niego zrobić, nie będzie dla mnie za trudne”. On patrzył na Jezusa. Patrząc na Jezusa, jedynego Bożego Syna, który wycierpiał krzyż, widzimy ogrom Bożej miłości. Niedorzecznością jest mu nie ufać. Jeśli kocha nas aż tak bardzo, bądźmy pewni, że nie mógłby nas pozbawić tego, co dobre. Miłość Ojca motywuje nas do prowadzenia chrześcijańskiego życia, jego Syn jest dla nas wzorcem, a dzięki mocy Ducha Świętego, możemy takie życie prowadzić.
Bóg jest wielki i cóż to za przywilej żyć w społeczności z nim, być przez niego kochanym i jemu służyć. Nie ma lepszego, bardziej znaczącego i satysfakcjonującego sposobu na życie. Tylko u niego znajdziemy odpowiedzi na ważne życiowe pytania.
Nicky Gumbel
Fragment książki „Życiowe pytania”
wydanej przez Instytut Wydawniczy „Agape” w Warszawie
za zgodą / źródło: Chrześcijanin 1997/01-02