Pytanie o charakter: Wychodzenie z „zastoju” nie jest największym wyzwaniem Kościoła Coraz trudniej za problemy Kościoła jest obwiniać wspólnoty małe lub tkwiące w zastoju. Kościół zmaga się z kryzysem. Ludzie odchodzą. A chcemy, żeby wrócili. Ale zanim zapytamy, jak ich odzyskać, musimy najpierw zapytać, dlaczego odchodzą. Nie dzieje się tak dlatego, że nasze kościoły nie są wystarczająco duże, wystarczająco „odlotowe”, wystarczająco znaczące czy wystarczająco komfortowe. Coraz częściej jest to kwestia charakteru. Kwestią charakteru kościoła należy zająć się w pierwszej kolejności. Nie po to, by zatrzymać utratę członków, ale ponieważ jest to właściwe, niezależnie od ich liczebności. Liczebność nie jest problemem Przez wiele lat największym problemem, jaki wielu z nas mogło zauważyć w kościele, był brak wzrostu. A jeśli numeryczny spadek jest postrzegany jako największy problem kościoła, co powinno być rozwiązaniem? Oczywiście wzrost kościoła. Liczbowy wzrost kongregacji jest tak związany z naszymi oczekiwaniami co do „zdrowia” kościoła i jego „uleczenia”, że nie tylko oczekuje się, że zdrowy kościół będzie kościołem wzrastającym, ale zakłada się także, że nie rozrastający się kościół (według frekwencji w niedzielne poranki) nie jest zdrowy. Przyzwyczailiśmy się uważać, że małe kościoły utknęły w martwym punkcie, i że takie kościoły stanowią problemem. Jednakże coraz trudniej tę tezę obronić. Kryzys zaufania Nie można już problemu kościoła zwalać na zbory małe lub tkwiące w stagnacji. Po pierwsze, znana jest długa smutna lista pastorów wielkich i megakościołów, spalonych po ujawnieniu ukrytych grzechów. I ta lista wydaje się wydłużać z tygodnia na tydzień. To powoduje kryzys wiary i zaufania. Chociaż nie ma żadnych dowodów na to, że pastorzy megakościołów mają na swoim koncie więcej błędów moralnych niż pastorzy kościołów niewielkich, to bardziej znaczący profil tych pierwszych oznacza większy wpływ negatywny. Po drugie, jest zbyt wiele przypadków, kiedy kościoły instytucjonalne odmawiają odpowiedniego rozwiązywania tych błędów moralnych. Nie tylko nie pociągamy ludzi do odpowiedzialności za ich działania, ale często je ukrywamy, nawet jeśli te działania obejmują nadużycia. Największym kryzysem w kościele nie jest utrata członków, jest nim utrata integralności. Po trzecie, wyłania się nowe pokolenie wiernych (wraz z wieloma przedstawicielami pokolenia średniego), którzy nie chcą mieć wiele wspólnego z korporacyjną naturą dużych kościołów. A nasze obstawanie przy tym powoduje, że zaczynają wątpić w naszą szczerość. Na pewno nie jest to tak poważny problem jak dwa pierwsze, ale może się stać bardziej powszechny. Istnienie wielkich firm może być konieczne, aby utrzymać wysoki poziom kontroli jakości produktów, które kupujemy, ale kościoły, które działają jak duże firmy, są coraz częściej postrzegane jako szkodliwe a nie pomocne dla duchowego wzrostu. Tej opinii nie podzielają wszyscy wierni (w końcu te wielkie kościoły są wypełnione po brzegi), ale ci, którzy negatywnie odczuwają korporacyjną naturę megakościołów, stanowią rosnącą większość, a nie kurczącą się mniejszość. Wzrost liczbowy nie może już być uznawany za wskaźnik zdrowia kościołów, jak to było wcześniej. A jeśli tak, to może mniejsza liczebność nie jest takim problemem, jak nam się wydawało. Utrata pierwszej miłości Problemem kościoła nie jest brak wzrostu liczbowego. Utraciliśmy naszą pierwszą miłość. • Kiedy wielkość staje się ważniejsza niż głębia, utraciliśmy pierwszą miłość. • Kiedy profesjonalizm jest ważniejszy niż uczciwość, utraciliśmy pierwszą miłość. • Kiedy tradycja jest ważniejsza niż transformacja, utraciliśmy pierwszą miłość. • Kiedy budynki są ważniejsze niż ludzie, utraciliśmy pierwszą miłość. • Kiedy konflikty wewnętrzne są bardziej widoczne niż jedność, utraciliśmy pierwszą miłość. • Kiedy ochrona silnych jest ważniejsza niż ochrona słabych, utraciliśmy pierwszą miłość. Zajmijmy się podstawowym problemem Naszym największym problemem nie jest to, ilu ludzi opuszcza nasze budynki kościelne. Zatem ich odzyskanie czy skupienie w jakichś grupach nie rozwiąże problemu. Problem dotyczy tego, dlaczego odchodzą. Rozwiązanie znajdziemy tylko wtedy, gdy do tych kwestii podejdziemy uczciwie, otwarcie i z pokorą. Na szczęście nie potrzebujemy większych kościołów, lepszych strategii, większych budżetów ani atrakcyjniejszych zespołów na podium, aby ten problem zidentyfikować lub rozwiązać. Potrzebujemy autentycznego uwielbienia, prawdziwej pokuty, uczciwych przywódców, pełnej odpowiedzialności, uczciwości moralnej, kochających serc, bardziej oddanego uczniostwa i hojnego ducha. Na to stać każdy kościół, niezależnie od wielkości. A w niektórych przypadkach im kościół mniejszy, tym lepszy. Karl Vaters tłum. Ryszard Pruszkowski źródło: Christianity Today | Użyte za pozwoleniem.