W powszechnej opinii współcześnie chrześcijanie cierpią dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ocenia się, że „co pięć minut na świecie ginie za wiarę wyznawca Chrystusa. W czasie, gdy w Kościele celebrować będziemy Rok Wiary, śmierć za nią poniesie prawdopodobnie 100 tys. chrześcijan. Każdego dnia zagrożone jest życie 200 mln wyznawców Chrystusa” (Prześladowania chrześcijan we współczesnym świecie, wiara.pl). Z opracowania organizacji Głos Prześladowanych Chrześcijan wynika, że 170 tys. chrześcijan ginie rocznie z powodu wiary w Chrystusa. 200 mln chrześcijan doświadcza brutalnego prześladowania. 350 mln chrześcijan na świecie doświadcza różnych form dyskryminacji. W ponad 70 krajach łamie się prawo do wolności religijnej.
To jest skala, jakiej nie znajdziemy w przeszłości. W żadnym z wcześniejszych okresów dziejów Kościoła uczniowie Chrystusa nie cierpieli tak bardzo i tak powszechnie. Takie są fakty, a jakie są wnioski?
Zetknąłem się ostatnio z opinią, dotyczącą powyższej sytuacji, że mamy prawo przypuszczać, iż zbliżamy się do jakiegoś okresu kulminacyjnego dziejów i niestety powinniśmy obserwować zdecydowanie pogorszenie sytuacji w kwestii miejsca dla chrześcijaństwa w tym świecie. Czy rzeczywiście teza, że prześladowania chrześcijan na przestrzeni dziejów przybierają na sile i zwiększa się ich zakres jest zasadna?
Neron dziesiątkuje Kościół
Jak wiemy, wszystko zaczyna się już po 30 latach od powstania Kościoła. W tym momencie (i zasadniczo przez trzy kolejne wieki) chrześcijaństwo rozwija się w obrębie cesarstwa rzymskiego.
Aby ocenić na ile dotkliwe były ówczesne prześladowania, musimy liczbę ofiar porównać do ogólnej liczby chrześcijan w tamtym czasie żyjących w cesarstwie rzymskim. W czasach Nerona i Domicjana liczbę chrześcijan w cesarstwie rzymskim ocenia się na nie więcej niż 7500 osób (na koniec I w.). Tymczasem liczbę ofiar ich prześladowań ostrożnie licząc należy szacować najwyżej na kilkaset osób. W liczbach bezwzględnych to stosunkowo niewiele, Ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że są to ofiary obejmujące nawet do 5-8% ogólnej liczby wierzących, okaże się, że to mogły być jedne z najpoważniejszych i najgroźniejszych prześladowań w dziejach chrześcijaństwa! Tym bardziej, że prześladowania Nerona mogły trwać dłużej, a przerwała je niespodziewana śmierć cesarza (taka sytuacja powtarzała się w starożytności jeszcze dwa-trzy razy).
Z czasem liczba chrześcijan w cesarstwie rzymskim gwałtowanie rośnie, by w momencie zakończenia prześladowań, na początku IV w. osiągnąć stan 6,3 mln wiernych. W tym czasie liczbę ofiar prześladowań Dioklecjana, Galeriusza i Maksencjusza ocenia się na 20 tysięcy (choć są i niższe szacunki). Jest to jednak liczba już w granicach pół procenta ogółu chrześcijan. Tak więc z jednej strony prześladowania są intensywniejsze, ale za to obejmują mniejszy procent populacji naśladowców Chrystusa.
W Średniowieczu, jako że chrześcijaństwo wyraźnie rozlewa się już na trzy kontynenty: Europę, Azję i Afrykę, choć w drugim i trzecim przypadku dotyczy to odpowiednio – zachodniej oraz północnej ich części, nie istniało już zagrożenie, że wrogość jakiegokolwiek państwa dosięgnie większości Kościoła. I faktycznie, choć prześladowania miały miejsce, w sposób dotkliwy objęły jedynie Azję i Afrykę, gdzie chrześcijaństwo w ich wyniku (a także islamskich podbojów) mocno się skurczyło. Szczególnie dotkliwe straty ponieśli nestorianie (dziś tradycję tę kontynuuje Kościół asyryjski i chaldejski) w Azji Środkowej, zmasakrowany w połowie XIV w. przez twórcę nowego imperium Mongołów, Tamerlana. Todd M. Johnson, chyba jednak z dużą przesadą, szacuje liczbę tych ofiar na 4 miliony męczenników.
Na szczęście w odniesieniu do późniejszych prześladowań nie musimy już bazować na subiektywnych szacunkach, dysponujemy bowiem danymi źródłowymi. Nawet jeśli są niepełne dają nam przynajmniej obraz skali represji. I tak w XVI wieku, w Europie, choć po rozpoczęciu Reformacji trup ściele się gęsto, po obu stronach barykady (a jest jeszcze strona trzecia – niezaangażowani w konflikt protestancko-katolicki z powodów ideologicznych anabaptyści, padający ofiarą i jednych, i drugich), jednak są to każdorazowo dziesiątki lub setki ofiar przypisane określonym wydarzeniom w poszczególnych krajach, a nie tysiące. Dużo więcej ofiar ginie w Japonii, gdzie w XVI i XVII w. dochodzi do prześladowań miejscowych katolików i hiszpańskich głównie misjonarzy. Może to być nawet 50 tys. ludzi (większość z nich to ofiary tzw. powstania na półwyspie Shimbara, mającego podłoże po części religijne.
Rewolucja francuska i rewolucja bolszewicka masakrują Kościół
Wiek XVIII przynosi największe prześladowania chrześcijan w Europie aż do czasów rządów bolszewików w Związku Sowieckim. Podczas katolickiego powstania w Wandei skierowanego przeciwko antychrześcijańskiemu terrorowi francuskich żyrondystów i jakobinów, ginie najpewniej około 300 tys. ludzi. A nie są to jedyne ofiary rewolucji francuskiej. Mniej więcej w tym samym czasie na rozkaz muzułmańskiego władcy położonego w południowych Indiach, królestwa Majsuru ginie ponad 25 tys. tamtejszych chrześcijan.
W następnym stuleciu mają miejsce dwa duże prześladowania: w latach 1899-1901 podczas chińskiego powstania bokserów zamordowano 32 tys. miejscowych chrześcijan i kilkuset europejskich, a w tym samym czasie, w latach 1894-1896 r. w leżącej w południowo-wschodniej Turcji prowincji Diyarbakır wymordowano 25 tys. asyryjskich jakobitów. Nie były to jedyne ofiary tego prześladowania, bowiem jednocześnie z rąk Turków zginęło 200-300 tys. Ormian.
Ponownie padli oni ofiarą tureckich muzułmanów w roku 1909: 25-30 tys. Ormian i ok. 1300 asyryjskich jakobitów. Największe prześladowanie chrześcijan obrządku ormiańskiego miało nadejść kilka lat później. W latach 1915-1917 w imperium ottomańskim ponownie zawzięto się na te dwie grupy narodowościowe i religijne. Tym razem zamordowano półtora miliona Ormian i nieznaną liczbę asyryjskich jakobitów. Zbrodnie tureckie w tym okresie kończy w 1922 r. masakra Greków i Ormian, zamieszkujących Smyrnę (Izmiru). Zginęło wówczas od 30 do 125 tys. ludzi.
W ten sposób weszli w najkrwawszy, jak dotąd wiek XX. Poza Turcją masowo cierpieli wówczas rosyjscy chrześcijanie różnych wyznań, choć najbardziej, z racji liczebności, prawosławni. Wspomniany już Todd M. Johnson, nów ze spora przesadą liczbę ofiar tych prześladowań szacuje na 3,9 mln ludzi. Bardziej wiarygodne dane mówią o 12 tys. chrześcijan, którzy zginęli w obronie wiary w czasie wojny domowej w Rosji Sowieckiej, w latach 1917-1920. Oczywiście to tylko część ofiar reżimu komunistycznego (i część męczenników za wiarę), jednak obrazuje skalę prześladowań chrześcijan, których zamordowano z powodu ich przekonań religijnych, a nie z innych przyczyn. Przy tej okazji warto zwrócić uwagę, że nie zawsze kiedy giną chrześcijanie, powodem ich śmierci są prześladowania religijne, ponieważ bardzo często są to przyczyny polityczne, a kwestia wiary nie odgrywa decydującej roli. Poza Rosją Sowiecką należy wspomnieć jeszcze dwa kraje, gdzie przyczyny prześladowań były podobne, a więc wrogość do chrześcijaństwa wynikająca z przekonań lewicowych, czyli Meksyk i Hiszpanię. Zginęło tam w sumie około 50 tys. chrześcijan.
Nasze czasy – największy zasięg, choć nie liczba ofiar
W ten sposób dochodzimy do naszych czasów. Z pewnością skala prześladowań jest dziś największa, bowiem chrześcijanie cierpią w bez porównania większej liczbie krajów świata niż kiedykolwiek wcześniej. Organizacja Open Doors już od 25 lat publikuje Światowy Indeks Prześladowań, obejmujący 50 najbardziej prześladowczych państw świata, co znaczy, że państw represjonujących chrześcijan jest jeszcze więcej. Oczywiście nie wszędzie tam chrześcijanie giną, ale w wielu państwach tak rzeczywiście się dzieje. Jeśli przyjąć, że w XXI w. corocznie ginie z powodu prześladowań 100, a nawet 170 tys. chrześcijan (choć liczby te wydają się mimo wszystko przesadzone), to nadal w pierwszej połowie XX wieku śmiertelnych ofiar represjonowania chrześcijan na świecie było więcej. Ponadto dziś chrześcijan an świecie jest znacznie więcej niż kiedykolwiek w przeszłości – 2,2 miliarda i żyją w znacznie większej liczbie krajów niż kiedykolwiek w przeszłości – czy w ogóle są takie, gdzie ich nie ma? Jednak w ocenie sytuacji w naszych czasach nie chodzi jedynie o tych, którzy zginęli zamordowani często w okrutny sposób. Chodzi o zasięg prześladowań. O ile w XX w. państw, w których chrześcijanie nie czuli się bezpiecznie było zaledwie kilka: Chiny, Turcja, Związek Sowiecki, Meksyk, Hiszpania, niektóre kraje komunistyczne w Europie. A i to głównie w okresie obejmującym kilka-kilkanaście lat (wyjątkiem jest Związek Sowiecki, gdzie przez niemal cały czas istnienia tego państwa chrześcijanie cierpieli). O tyle w naszych czasach takich państw jest już kilkadziesiąt i to położonych praktycznie na wszystkich kontynentach. Ponadto w większości przypadków nastawienie prześladowcze nie jest kwestią dojścia na krótko do władzy takich czy innych sił, ale pewnych stałych tendencji, które trudno sobie wyobrazić, aby z dnia na dzień uległ zmianie. Dotyczy to przede wszystkim niemal całego świata muzułmańskiego. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że w naszych czasach na znacznie szerszą skalą mają miejsce prześladowania mające miejsce rzeczywiście z powodu wrogości religijnej. Mają w tym udział nie tylko muzułmanie, ale także buddyści czy hinduiści, czyli przedstawiciele największych religii niechrześcijańskich. To też jest nowym zjawiskiem, wartym starannego przeanalizowania.
Żadna ze wspomnianych religii, nigdy w dziejach nie wykazywała tak silnej wrogości wobec chrześcijaństwa, jak ta mająca miejsce na naszych oczach. Do tego dochodzi zmiana postawy wielu państw europejskich wobec chrześcijaństwa. Oczywiście wciąż dalekie są one od prześladowania chrześcijan, ale coraz wyraźniej okazują one niechęć wobec obecności Kościołów w sferze publicznej, co poza krajami komunistycznymi w XX w. i Turcją osmańską, nie miało miejsca w Europie od czasów cesarstwa rzymskiego ery przedkonstantyńskiej.
Czy sytuacja ta – w Europie i na świecie – nadal będzie się pogarszać? Choć niczego nie możemy z góry przesądzić, jednak logika rozwoju wydarzeń – wzrost nastrojów laicyzujących w świecie Zachodu i po części w Ameryce Łacińskiej oraz wzrost nacjonalizmów religijnych w Azji i Afryce właśnie na to zdaje się wskazywać. Dzieje chrześcijaństwa najwyraźniej wchodzą w etap, dotąd nam nie znany, a przez to nierozpoznany. To jednak nie powód do obaw (choć do refleksji już tak), jak bowiem zapewnia nas Chrystus: „To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat” (J 16:33).
dr Włodzimierz Tasak Open Doors