Rozdział „Kościół i Biblia” z książki „Biblia – księga na dzisiaj”. Autor J. Stott.
Dotąd zajmowaliśmy się studiami trynitarnymi. Stwierdziliśmy, że Bóg jest autorem, Chrystus zarówno głównym tematem, jak i potwierdzającym świadkiem, a Duch Święty pośrednikiem wspaniałego procesu objawienia. Dochodzimy teraz do Kościoła.
Co myślisz o Kościele? Odpowiedź twoja będzie prawdopodobnie zależała od tego, czy myślisz o ideale czy o rzeczywistości. W ideale Kościół jest najwspanialszym nowym stworzeniem Boga. Jest to nowa społeczność Jezusa, ciesząca się wielorasową, wielonarodową i wielokulturową harmonią, która jest wyjątkowa w historii społeczeństwa i współczesności. Kościół jest nawet „nowym człowieczeństwem”, awangardą odkupionego i odnowionego rodzaju ludzkiego. Są to ludzie, którzy spędzają swoje ziemskie życie (tak jak będą spędzać wieczność) na pełnej miłości służbie dla Boga i bliźnich. Cóż za szlachetny i piękny ideał! W rzeczywistości jednak Kościół to my – niesforna hałastra grzesznych, omylnych, skłóconych, wadzących się, głupich, płytkich chrześcijan, którzy cały czas nie dorastają do Bożego ideału, a często nawet się do niego nie zbliżają.
Właściwie, jaka jest przyczyna tej przepaści między ideałem a rzeczywistością? Dlaczego dzisiaj Kościół na całym świecie znajduje się w takiej mizernej kondycji – słaby, podzielony i mający tak niewielki wpływ na świat? Istnieje z pewnością wiele przyczyn, ale ja uważam, że główną przyczyną jest to, o czym pisze Amos: „głód (…) słuchania słów Pana” (Am 8,11) albo w zrozumiałym języku współczesnym: zaniedbanie Biblii. Niewierność Kościoła w różnych sferach wynika z jego podstawowej niewierności objawieniu się Boga w Piśmie Świętym. Śp. dr Martyn Lloyd-Jones miał rację, gdy pisał w swojej książce pt. „Preaching and Preachers” (Kazanie i kaznodzieje): „W historii Kościoła erami i okresami dekadenckim były zawsze te, w których następował schyłek kaznodziejstwa”. Innymi słowy, Kościół staje się chory i słaby, gdy odrzuca uzdrawiające lekarstwo i pełnowartościowe pożywienie Słowa Bożego.
Rozważymy teraz dwa teksty, które posługują się metaforą budowania.
W Efezjan 2,20 Kościół, który został dopiero co zdefiniowany jako „dom” Boży albo rodzina (w. 19), opisany zostaje jako zbudowany „na fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus”. To znaczy, że nauczanie autorów biblijnych jest fundamentem, na którym zbudowany jest Kościół, natomiast Jezus jest kamieniem węgielnym, który trzyma wszystko razem.
W 1Tm 3,15 metafora zostaje odwrócona. Nazwawszy znów Kościół „domem Bożym”, Paweł nazywa go teraz „filarem i podwaliną prawdy”.
Zauważmy, że w pierwszym tekście prawda jest fundamentem a Kościół budowlą, która się na niej wspiera, natomiast w drugim tekście Kościół jest podwaliną, a prawda budowlą, która się na nim wspiera.
„O, proszę bardzo – słyszę już, jak ktoś mówi. – A nie mówiłem? Biblia jest pełna sprzeczności”. Naprawdę? Chwileczkę. Oba te wiersze wyszły spod pióra tego samego człowieka, apostoła Pawła. Przyznajmy jednak Pawłowi prawo do pewnej logicznej spójności. Posługiwanie się metaforami i porównaniami zawsze było niebezpieczne. Aby zrozumieć, co autor ma zamiar przekazać poprzez środek wyrazu, którym się posługuje, musimy zadać sobie pytanie, jaki jest punkt odniesienia analogii. Gdy zastosujemy tę zasadę do naszych dwóch tekstów, odkrywamy, jak można się było spodziewać, że w piękny sposób się uzupełniają.
Zapytasz, jak prawda może być zarazem fundamentem Kościoła a Kościół fundamentem prawdy? Pozwólcie, że zaproponuję odpowiedź. W Efezjan 2,20 Paweł potwierdza, że istnienie Kościoła opiera się na prawdzie, na nauczaniu apostołów i proroków. Bez ich nauczania, zapisanego teraz w Piśmie, Kościół ani by nie istniał, ani nie przetrwał, nie mówiąc już o rozkwicie. Ale według 1Tm 3,15 prawda zależy od Kościoła w sensie jej obrony i propagowania. Kościół został powołany do utrzymania prawdy w obliczu ataku i przezentowania jej przed oczyma świata. Kościół potrzebuje Biblii, ponieważ jest na niej zbudowany. A Kościół służy Biblii trzymając się jej i rozpowszechniając ją. Są to dwie wzajemnie uzupełniające się prawdy, które rozważymy bardziej szczegółowo.
Kościół potrzebuje Biblii
Zależność Kościoła od Biblii jest różnoraka. Pozwólcie, że podam kilka przykładów.
a. Biblia stworzyła Kościół
Stwierdzenie to ujęte w tak odważny sposób, może być mylące. Można je nawet odrzucić jako nieprawdziwe. Prawdą jest bowiem, że Kościół Starego Testamentu – lud Boży – istniał przez wieki zanim Biblia została dokończona. Co więcej, Kościół nowotestamentowy istniał także przez długi czas zanim ustalony został kanon Nowego Testamentu, a jeszcze dłużej zanim została wydrukowana pierwsza Biblia. Ponadto, możesz słusznie zauważyć, Kościół pierwszego wieku „ukształtował” Nowy Testament w tym sensie, że społeczność chrześcijańska miała swój udział w decyzji, w jakiej formie słowa i dzieła Jezusa zostaną zapisane i zachowane dla potomności. W ten sposób Kościół był środowiskiem, w którym Biblia została napisana i przechowana. Zgadzam się z tymi wszystkimi zastrzeżeniami. Niemniej jednak, powtarzam, można powiedzieć, że Biblia stworzyła Kościół. Albo, bardziej dokładnie, Słowo Boże, które jest teraz zapisane w Biblii, stworzyło Kościół. Jak bowiem powstał Kościół chrześcijański? Odpowiedź: przez zwiastowanie apostołów, którzy nie przemawiali w imieniu Kościoła, lecz w imieniu Chrystusa.
W dniu Pięćdziesiątnicy Piotr dodał swoje apostolskie świadectwo do proroczego świadectwa Starego Testamentu – ogłosił Jezusa jako Mesjasza i Pana, Duch Święty potwierdził jego słowa mocą, a wierzący lud Boży stał się Ciałem Chrystusa wypełnionym Duchem Świętym. Sam Bóg dokonał tego dzieła stworzenia przez Ducha za pośrednictwem swojego Słowa. Ponadto nadal honorował zwiastowanie apostołów w ten sam sposób. W czasie swoich słynnych podróży misyjnych Paweł także składał świadectwo o Chrystusie dowodząc, że świadectwo apostołów, naocznych świadków pozostawało w pełnej zgodności z Pismami Starego Testamentu. Wielu słuchało, pokutowało, uwierzyło, zostało ochrzczonych i tak w całym imperium rzymskim powstały zbory. Jak? Przez Słowo Boże. Słowo Boże, połączone ze świadectwem proroków i apostołów, głoszone w mocy Ducha, stworzyło Kościół. I nadal to czyni. Kościół zbudowany jest na tym fundamencie. A gdy określony został kanon Nowego Testamentu, Kościół nie nadał tym dokumentom autorytetu, lecz po prostu uznał autorytet, który już posiadały. Dlaczego? Ponieważ były one „apostolskie” i zawierały nauczanie apostołów Pana.
Z tych powodów możemy prawdziwie powiedzieć, że Biblia, to jest Słowo Boże zapisane teraz w Biblii, stworzyło i tworzy Kościół.
b. Biblia podtrzymuje Kościół
Stwórca zawsze podtrzymuje to, co stworzył, a ponieważ to on powołał Kościół do istnienia, utrzymuje jego istnienie. Ponadto stworzywszy go przez swoje Słowo, podtrzymuje go i żywi swoim Słowem. Jeśli prawdą jest, jak powiedział Jezus cytując 5 Mojżeszową (Mt 4,4; por. 5Moj 8,3), że istota ludzka żyje „nie samym chlebem, (…) ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”, jest to prawda odnosząca się także do zborów. Nie mogą bez niego rozwijać się. Kościół musi ustawicznie słuchać Słowa Bożego. Stąd centralne miejsce zwiastowania w publicznym nabożeństwie. Kazanie nie jest w nim intruzem, ale raczej jego nieodzowną częścią. Ponieważ oddawanie czci Bogu jest zawsze odpowiedzią na Słowo Boże. Dlatego właśnie, na przykład, we wszystkich nabożeństwach uwielbiających w Kościele anglikańskim istnieje oscylacja między Słowem a uwielbieniem. Najpierw Bóg wypowiada swoje Słowo (w sentencji, czytaniach i ekspozycji), a potem ludzie odpowiadają przez wyznanie grzechów, wyznanie wiary, uwielbienie i modlitwę. Zgromadzenie chrześcijańskie dojrzewa w Jezusie Chrystusie tylko wtedy, gdy słucha, przyjmuje, wierzy, absorbuje i okazuje posłuszeństwo Słowu Bożemu.
c. Biblia kieruje Kościołem
Społeczność chrześcijańska to lud pielgrzymujący w drodze do wiecznego domu. Podróżuje on przez jałowe, bezdrożne, wrogie i ciemne terytorium. Potrzebuje wskazania drogi i Bóg o to zadbał. „Słowo twoje jest pochodnią nogom moim i światłością ścieżkom moim” (Ps 119,105). Zgadzam się oczywiście, że to, co nazywamy zadaniem „hermeneutycznym” (tzn. interpretacji Pisma Świętego), jest trudne. Pismo nie podaje nam gotowych odpowiedzi na złożone problemy dwudziestego wieku. Musimy zmagać się z tekstem, z jego znaczeniem i zastosowaniem, a czynimy to w modlitwie, studiowaniu i społeczności ze sobą. Niemniej jednak zasady jakimi mamy się kierować znajdują się w Biblii – zasady teologiczne i etyczne – i wspólnie możemy je odkryć, jak zastosować je w naszym życiu we współczesnym świecie, dzięki oświeceniu Ducha Świętego.
d. Biblia reformuje Kościół
W każdym stuleciu, a z przykrością muszę stwierdzić, że należy włączyć w to i nasze, Kościół do pewnego stopnia zbaczał z Bożej prawdy i z jej norm etycznych. Jak napisał Max Warren, były misjonarski mąż stanu, w swojej książce „I Believe in the Great Commission” (Wierzę w Wielki Nakaz Misyjny), historia Kościoła jest „gorzko-słodką historią”, w której najbardziej rzuca się w oczy nieskończona cierpliwość Boga wobec jego ludu. Jeśli zatem Kościół ciągle zbacza, to jak można go zreformować? Odpowiedź: tylko przez Słowo Boże. Największa w historii odnowa Kościoła to Reformacja szesnastego wieku, a spowodowana ona była bardziej niż czymkolwiek innym – odzyskaniem Biblii.
e. Biblia jednoczy Kościół
Sumienie każdego chrześcijanina powinno niepokoić się z powodu braku jedności w Kościele. Mam nadzieję, że nie przyzwyczailiśmy się do tego ani nie zaczęliśmy się z tym zgadzać. Widoczna jedność Kościoła, chociaż możemy nie zgadzać się dokładnie w tym, jaką formę powinna ona przybrać, jest z pewnością właściwym celem dążenia chrześcijan. Jaka jest zatem podstawowa przyczyna naszego stałego braku jedności? Jest nią brak uznanego autorytetu. Tak długo jak kościoły będą szły za własnymi tradycjami i spekulacjami, tak długo Kościół powszechny będzie się dzielił. Na przykład Kościół anglikański, do którego należę, ponosi winę w tej sprawie. W swoich negocjacjach w sprawie jedności i ponownego połączenia, upiera się przy czymś, co nazywa „historycznym episkopatem” jako punktem nie podlegającym dyskusji, i nie tylko to, ale często i przy szczególnie „katolickiej” interpretacji episkopatu, znanej jako „sukcesja apostolska”. Oczywiście wszyscy z nas wierzą w episkope (nowotestamentowe słowo na określenie pastoralnego nadzoru nad kościołem). Można też z historycznego, pastoralnego i praktycznego punktu widzenia skutecznie dowodzić, że episkopalna forma zarządzania sprzyjała dobru Kościoła. Ale oczywiście nie można tego uznać za rzecz niezbędną z tej prostej przyczyny, że nie jest ona wymagana przez Pismo. Można jej bronić jako zgodnej z nauczaniem biblijnym i opieką duszpasterską, ale to już inne zagadnienie. Jak dotąd Kościół anglikański upiera się przy tym jako punktem nie podlegającym dyskusji, a to utrudnia uzyskanie jedności Kościoła. Jednak gdy kościoły wyznają najwyższy autorytet Pisma i jego całkowitą wystarczalność do zbawienia oraz postanowią osądzać swoje tradycje według jego nauczania, wtedy natychmiast otwiera się droga do jedności w prawdzie. Biblia jednoczy Kościół, gdy Kościół poddaje się jej.
f. Biblia ożywia Kościół
Tęsknimy za przebudzeniem, za tym szczególnym, niezwykłym i nadnaturalnym Bożym nawiedzeniem, w efekcie którego cała społeczność uświadamia sobie jego żywą i świętą obecność. Grzesznicy zostają przekonani, skruszeni nawracają się, odstępcy powracają, wrogowie jednają się, wierzący zostają przemienieni, a martwe kościoły ożywione. Ale w jaki sposób przychodzi przebudzenie? Prawdą jest, że tylko przez suwerenne działanie Świętego Ducha Bożego. A jakimi środkami posługuje się Duch Święty? Posługuje się swoim Słowem. Słowo Boże jest „mieczem Ducha” (Ef 6,17; por. Hbr 4,12), który dzierży on w swojej pracy w świecie. Nie oddzielajmy nigdy Ducha Bożego od Słowa Bożego, bowiem gdy Duch Święty posługuje się tym orężem w swojej suwerennej mocy, powoduje wyrzuty sumienia, odcina rakowe narośla z Ciała Chrystusa i zmusza diabła do ucieczki. To Biblia ożywia Kościół. Czy zostaliście przekonani? Mam nadzieję, że tak. Kościół potrzebuje Biblii. Kościół jest uzależniony od Biblii. Kościół budowany jest na fundamencie apostołów i proroków. Biblia jest niezbędna dla życia, wzrostu, karmienia, kierowania, reformowania, jedności i odnowy Kościoła. Kościół bez Biblii nie może istnieć.
Prowadzi nas to do drugiej, uzupełniającej prawdy: jeśli Kościół potrzebuje Biblii, to także Biblia potrzebuje Kościoła. Jeśli Kościół jest uzależniony od Biblii, to także Biblia jest uzależniona od Kościoła. Kościół bowiem został powołany do służenia Biblii przez strzeżenie i propagowanie jej przesłania.
Kościół służy Biblii
Chociaż Bóg wypowiedział swoje Słowo przez proroków i apostołów, musiało ono zostać przyjęte i zapisane. Także i dzisiaj potrzebuje tłumaczenia, drukowania, publikowania, dystrybucji, głoszenia, obrony, przekazu radiowego i telewizyjnego oraz prezentacji. Takimi właśnie i innymi sposobami Kościół służy Biblii, strzegąc jej i rozpowszechniając ją. Wyjaśnia nam to, dlaczego Paweł napisał w 1Tm 3,15, że Kościół jest „filarem i podwaliną prawdy”. Dwa greckie słowa użyte tutaj wiele nam mówią. Pierwsze to stylos, które bez wątpienia oznacza filar albo kolumnę. Znaczenie drugiego słowa, hedraioma, nie jest tak pewne i zostało różnie przetłumaczone na angielski jako „grunt” (AV), „bastion” (RSV), „przypora” (NEB) i „fundament” (NIV) (w jęz. polskim „utwierdzenie” (BG), „podwalina” (BW) – przyp. tłum.). Pochodzi ono od przymiotnika hedraios, który oznacza coś „mocnego, stałego, stabilnego”, nawet „niewzruszonego” (używano go na określenie gór). Stąd rzeczownika heraioma można było użyć na określenie wszelkiego rodzaju umocnień lub wsporników. Dlatego w odniesieniu do budynku może dotyczyć albo jego fundamentów, albo przypory, ponieważ zadaniem obydwu jest podtrzymanie budynku.
Złóżmy teraz te dwie myśli razem. Kościół jest zarazem fundamentem albo przyporą prawdy z jednej strony, filarem prawdy z drugiej. Fundamenty i przypory utrzymują budynek, filary wynoszą go, pociągają wzwyż tak, by ludzie mogli go ujrzeć. I tak odpowiednio przywodzi to na myśl apologetyczne i ewangelizacyjne zadanie Kościoła. Bowiem jako fundament lub przypora prawdy Kościół musi mocno się jej trzymać i bronić jej przed heretykami, tak by prawda pozostawała niewzruszona i stabilna. Natomiast jako filar prawdy Kościół musi podnosić ją wysoko, czyniąc ją widoczną dla świata, tak by ludzie ją ujrzeli i uwierzyli. Tak więc Biblia potrzebuje Kościoła, aby jej bronił i propagował.
Cieszę się, że dwudziesty artykuł z Trzydziestu Dziewięciu Artykułów Kościoła anglikańskiego określa Kościół jako „świadka i stróża Pisma Świętego”. Istnieje pilna potrzeba wykonywania obu tych zadań. Z jednej strony herezja zdobywa grunt w Kościele. Powstali fałszywi nauczyciele, którzy zaprzeczają nieskończonej, pełnej miłości osobowości Wszechmocnego Boga oraz inni, którzy zaprzeczają boskości naszego Pana, Jezusa Chrystusa, jak również autorytetowi Biblii. Liczba tych heretyków zdaje się wzrastać. Rozpowszechniają oni swoje niebezpieczne idee za pomocą książek i kazań w radiu i telewizji. Tak więc prawda potrzebuje przypory – chrześcijańskich naukowców, którzy poświęcą swoje życie temu, co Paweł nazwał „obroną i umacnianiem ewangelii” (Flp 1,7). Czy Bóg powołuje jakiegoś młodego teologa, który czyta te słowa do tego, by stał się przyporą prawdy w Kościele, by mocno się jej trzymał, bronił przed herezją i niezrozumieniem? Cóż to za powołanie! Kościół musi strzec prawdy i ją demonstrować.
Zarazem jednak Kościół został powołany do głoszenia ewangelii na całym świecie. Na świecie żyje około trzy miliardy ludzi, którzy nigdy naprawdę nie słyszeli o Jezusie, a także o wiele więcej takich, którzy o nim słyszeli, ale nie uwierzyli. „A jak [mają] usłyszeć, jeżeli nie ma tego, który zwiastuje?” (Rz 10,14) Kościół potrzebuje pionierskich ewangelistów, którzy opracują nowe formy misji, aby spenetrować obszary zamknięte, szczególnie świat islamu, marksizmu i sekularyzmu. Kościół bowiem jest filarem prawdy. Dlatego musimy trzymać ją wysoko i rozgłaszać ją, aby ludzie mogli ją ujrzeć w pełnej krasie, uznać jej aktualność i przyjąć ją dla siebie.
Wniosek
Kościół potrzebuje Biblii, a Biblia potrzebuje Kościoła. Takie uzupełniające się prawdy wyrażają dwa stwierdzenia Pawła. Kościół nie mógłby przeżyć bez Biblii, która go podtrzymuje, a Biblia nie mogłaby przetrwać bez Kościoła, który jej strzeże i rozpowszechnia. Kościół i Biblia potrzebują siebie nawzajem. Są bliźniakami, nierozłącznymi bliźniętami syjamskimi. Skoro już to zrozumieliśmy, gotowi jesteśmy do potrójnej zachęty.
Po pierwsze, zachęcam chrześcijańskich pastorów (włączając w to mnie samego), aby poważniej traktowali swoje kaznodziejstwo. Naszym powołaniem jest studiowanie i wyjaśnianie Słowa Bożego oraz odnoszenie go do współczesnego świata. Zdrowie każdej kongregacji zależy najbardziej od jakości służby kaznodziejskiej. Może to was zaskoczyć. Wiem, oczywiście, że członkowie Kościoła mogą dorastać do dojrzałości w Chrystusie mimo swoich pastorów, nawet gdy ich pastorzy są źli i zaniedbują pracę. Mogą bowiem modlić się i czytać Pismo sami oraz w grupach, a w dzisiejszych czasach dostępne są dobre książki i kasety jako cenne uzupełniające środki nauczania. Niemniej jednak Nowy Testament zwraca naszą uwagę, iż Bożym celem jest powierzenie opieki nad jego ludem pastorom, którzy mają im głosić Chrystusa Pisma Świętego, w chwale jego postaci i dzieła, że ich uwielbienie, wiara i posłuszeństwo płynie od nich. Dlatego odważę się powiedzieć, że najczęściej ławka jest odbiciem kazalnicy, i że zwykle ławka nie wznosi się wyżej niż kazalnica. Tak więc, moi bracia pastorzy, postanówmy na nowo poświęcić się temu priorytetowemu zadaniu!
Po drugie, zachęcam chrześcijan, żeby nie tylko sami studiowali Biblię w domu i w grupie, ale aby żądali (nie jest to zbyt mocne słowo) wiernego, biblijnego kaznodziejstwa od swojego pastora. Pozwólcie, że ujmę to w ten sposób: służba jaką otrzymujesz, jest służbą na jaką zasługujesz, a służba, na jaką zasługujesz, jest służbą, jakiej żądasz! Świeccy mają większą siłę w Kościele niż z tego sobie zdają sprawę. Przyłączają się do Kościoła, w którym prawie nigdy nie głosi się Biblii i poddają się temu, zgadzają się z tym, nic w związku z tym nie robią! Czasem musicie wykazać się odwagą, by zganić swoich pastorów, gdy zauważacie, że nie wykazują się pilnością w studiowaniu ani wiernością w prezentacji. Jednak nie ograniczajcie się jedynie do nagany. Zachęcajcie nas i módlcie się o nas. Uwolnijcie swoich pastorów od rozpraszających spraw administracyjnych. Nadzór duszpasterski powinien być też dzielony razem ze świeckimi liderami kongregacji. Każde pokolenie musi się na nowo uczyć lekcji z Dz 6, gdzie apostołowie odmówili porzucenia roli nauczycieli, do której powołał ich Chrystus. Przekazali pewne zadania socjalne i administracyjne po to, by pilnować „modlitwy i służby Słowa” (Dz 6,1nn). To właśnie świeccy liderzy w zgromadzeniu mogą zatroszczyć o to, by podobne priorytety były i dzisiaj przestrzegane.
Po trzecie, chcę zachęcić chrześcijańskich rodziców. Nauczajcie swoje dzieci Biblii. Nie zrzucajcie tej odpowiedzialności rodziców nawet na kościół albo szkołę. Róbcie to sami, aby wasze dzieci tak jak Tymoteusz, od dzieciństwa znały Pismo Święte (2Tm 3,15). Jeżeli będziecie to robić, to następne pokolenie przywódców Kościoła, które powstanie, rozumieć będzie, tak jak dzisiejsze pokolenie tego nie rozumie, nieodzowność Biblii w Kościele.
Tak więc intronizujmy Biblię w domu i w kościele. Nie dlatego, że oddajemy jej cześć, ale ponieważ przemawia przez nią Bóg. I wtedy, gdy ponownie usłyszymy jej głos, Kościół zostanie odnowiony, zreformowany i ożywiony, i stanie się taki, jakim chciał go widzieć Bóg – jasnym światłem świecącym w przemożnej ciemności.
Jest to rozdział „Kościół i Biblia” z książki „Biblia – księga na dzisiaj”. Autor J. Stott.
Za zezwoleniem wydawcy:
Instytut Wydawniczy AGAPE
ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa