Więzieni ze względu na Chrystusa – Włodzimierz Tasak

…mam was w swoim sercu, boście wszyscy wraz ze mną współuczestnikami łaski zarówno wówczas, gdy jestem w więzieniu, jak i w czasie obrony i umacniania ewangelii (Flp 1:7-8)

siatka

Kiedy myślimy o prześladowanych chrześcijanach w pierwszym rzędzie mamy na uwadze tych, którzy zginęli, a potem takich, którzy odnieśli rany w wyniku zamachu czy napaści fizycznej. Ale kategorii prześladowań jest znacznie więcej. Pośród nich uwięzienie, często długoletnie. I dlatego w starożytnym Kościele miano męczennika przysługiwało także tym, którzy zostali uwięzieni lub skazani na niewolniczą pracę. Z takimi ludźmi mamy do czynienia także i dziś. I to w różnych częściach świata. Ich męczeństwo jest najwyższej próby, choć może mniej spektakularne, szczególnie w naszych czasach, które charakteryzują się tak dużym natłokiem informacji, że różnego rodzaju nowiny sprawiają, iż zapominamy o czymś, co zajmowało nas jeszcze wczoraj. A co dopiero, kiedy mowa o kimś, kto trafił do więzienia 5 czy 10 lat temu? Od tamtej pory wydarzyło się na świecie tak wiele. Nawet w związku z prześladowaniem chrześcijan. Jednak dla ofiar cierpienia za wiarę, bardzo ważne jest, aby wiedzieć, że nie zostali zapomniani, że ktoś się o nich upomina, czy to u władz, czy u Pana Wszechświata. Dlatego też organizacje zajmujące się pomocą prześladowanym prowadzą służbę wysyłania im kartek pozdrowieniami od braci i sióstr w wierze, które pomagają im przetrwać trudne chwile, dzięki świadomości, że nie zostali zapomniani nie tylko przez Boga i najbliższych, ale także innych wierzących, choćby na drugim krańcu świata. A nawet jeśli nie zostaną dostarczone adresatowi, są dla władz znakiem, że na świecie jest wielu ludzi, którzy interesują się losem uwięzionych, co często przyczynia się to do złagodzenia wyroku lub lepszego traktowania więźnia.

Oto kilka prawdziwych historii rzeczywistych bohaterów wiary. Cierpią od lat i często nikt nie wie, jak wiele lat cierpienia jeszcze przed nimi.

Chiny – Alimujiang Yimiti od 9 lat w więzieniu

Historia prześladowania 33-letniego wówczas Alimujianga Yimiti zaczyna się we wrześniu 2007 r. Właśnie wtedy chińskie władze nakazały zamknięcie prowadzonej przez niego firmy, oskarżając go o „głoszenie chrześcijaństwa wśród Ujgurów”. Ich zdaniem jego działalność biznesowa była jedynie przykrywką dla prowadzonej ewangelizacji. Alimujiang, był muzułmaninem (jak większość Ujgurów), ale kilka lat wcześniej nawrócił się do Chrystusa i aktywnie zaczął działać w lokalnym Kościele. W styczniu 2008 r. został aresztowany i oskarżony o „działalność wywrotową i zagrażanie bezpieczeństwu narodowemu”. W Chinach są to oskarżenia bardzo poważne – szczególnie w Ujgurskim Autonomicznym Regionie Xinjiang, gdzie Ujgurzy prowadzą walkę z Chinami traktowanymi jako okupant. Sąd pierwszej instancji w maju 2008 r. uznał postawione mu zarzuty za „niewystarczające dowody winy”. Jednak władze nie dały za wygraną i sprawę rozpatrzono jeszcze raz. 27 października 2008 r. w więzieniu odczytano mu orzeczenie innego sądu, które za „dostarczanie tajemnic państwowych zagranicznym organizacjom” skazało go na 15 lat więzienia. Reprezentujący go prawnik stwierdził, że: „cała sprawa opiera się na kwestiach wiary religijnej. Jego [Yimitiego] nawrócenie z islamu na chrześcijaństwo jest wykorzystywane przeciwko niemu przez stronniczych stróżów prawa, prokuratorów i sąd”. Apelacja nie dała rezultatu. W 2010 r. Najwyższy Sąd Ludowy podtrzymał wyrok. Alimujiang Yimiti od dziewięciu lat przebywa w więzieniu. Jego żona i dwójka dzieci wciąż czekają na jego uwolnienie.

Erytrea – Haile Nayzgi od 13 lat uwięziony

Trzy lata wcześniej w Erytrei rozpoczęła się gehenna pastora Haile Nayzgi. Rankiem 23 maja 2004 r. aresztowano go i przewieziono na posterunek policji w Asmarze. Nayzgi był przywódcą Kościoła Pełnej Ewangelii w Erytrei, składającego się ze stu kilkudziesięciu grup domowych działających w trudnych warunkach państwa totalitarnego, gdzie prawa człowieka czy wolność religijna są pustym frazesem. Na mocy dekretu rządowego (władzę sprawuje tam partia o nazwie Ludowy Front na rzecz Demokracji i Sprawiedliwości) z 15 maja 2003 r. Kościołowi temu zakazano działalności i wręczono nowe formularze rejestracyjne. Zostały wypełnione i złożone w wymaganym terminie, ale to nie przeszkodziło w aresztowaniu przywódcy Kościoła. Nayzgiemu odmówiono jakichkolwiek kontaktów z rodziną. Początkowo jego bliscy (jest on żonaty i ma troje dzieci) przynajmniej wiedzieli gdzie Haile przebywa. Jednak kiedy 24 sierpnia 2004 r. rodzina i przyjaciele przynieśli mu do więzienia jedzenie i ubranie, zostali poinformowani, że jego już tam nie ma i nie powiedziano im gdzie przebywa. Od chwili aresztowania Haile Nayzgi był przetrzymywany w różnych miejscach. Jako, że nie postawiono mu żadnych zarzutów, nie wiadomo też kiedy może zostać uwolniony. Jego los dzieli około 2 tys. erytrejskich chrześcijan, którzy są więzieni w strasznym warunkach.

Kiedy jego żonę ostrzeżono, że także może zostać aresztowana, udało jej się wraz z dziećmi opuścić Erytreę. Po niebezpiecznej podróży dotarła do innego kraju, gdzie żyje do tej pory. Kilka miesięcy temu jej mężowi udało się przesłać wiadomość, która została przeszmuglowana z więzienia, w której dziękuje za pomoc udzieloną jego rodzinie. Informacja o tym, że jego bliscy są bezpieczni była dla niego wielka zachętą podczas uwięzienia. Jego bliscy mogli się z kolei uradować wieścią, że po 13 latach od aresztowania Haile nadal żyje.

Iran – Ebrahim Firouzi od 6 lat nękany więzieniem

Od sześciu lat Ebrahim Firouzi, były muzułmanin, to trafiał do więzienia, to z niego wychodził, by zaraz znów zostać uwięzionym. Po raz pierwszy aresztowano go 11 stycznia 2011 r. Pozbawiony był wolności przez 154 dni, w tym czasie wielokrotnie go przesłuchiwano. Po pięciu miesiącach został warunkowo zwolniony, ale to oznaczało, że może zostać ponownie aresztowany w dowolnym momencie w celu odbycia reszty kary. Niecałe dwa lata później tak właśnie się stało. 7 marca 2013 r., Ebrahim został aresztowany, tym razem na 53 dni. Zaraz potem, w lipcu sąd skazał go na rok więzienia i dwa lata przymusowego pobytu w nadgranicznym mieście Sarbaz. Postawiono mu typowe w takich sytuacjach zarzuty: działanie na szkodę islamskiego rządu Iranu; prowadzenie działań ewangelizacyjnych; utrzymywanie kontaktów z obcokrajowcami i zagranicznymi antyislamskimi organizacjami rewolucyjnymi; prowadzenie chrześcijańskiej strony internetowej. Jeszcze zanim rozpoczął odbywanie kary, w sierpniu 2013 r. został aresztowany i oskarżony o szpiegostwo. Od tej pory przebywał w więzieniu Evin w Teheranie, a potem w więzieniu Rajai Shahr w pobliżu Karadżu. Na wolność miał wyjść 13 stycznia 2015 r., tak się jednak nie stało, bowiem przetrzymano go w więzieniu, aby 5 marca znów postawić go przed sądem. Raz jeszcze usłyszał standardowe zarzuty stawiane w tego rodzaju sprawach: działania zagrażające bezpieczeństwu narodowemu, udział w nielegalnych zgromadzeniach oraz spiskowanie pospołu z zagranicznymi organizacjami – mimo że w tym czasie był uwięziony! Irańskie władze potrzebują jednak byle pretekstu, aby móc przetrzymywać w więzieniu chrześcijan, którzy nie dali się zastraszyć, by zaprzestać działalności misyjnej, czy kościelnej. Tym razem, w kwietniu 2015 r. Ebrahima skazano na 5 lat pozbawienia wolności. Rok później Firouziemu udało się przesłać gryps z więzienia, w którym dodawał otuchy swoim braciom i siostrom w Iranie: „Jeśli będziecie odważni w Bogu, łaska Boża będzie z wami. Nie bójcie się robić tego, co robicie. Nieście sztandar Jezusa w imieniu Boga”. I dodał: „Próbujemy głosić ewangelię, a Jezus jest naszym przykładem – Zbawicielem, który przyszedł do nas, aby zostać ukrzyżowanym i nas zbawić. Czasami musimy poświęcić swoją wolność, aby żyć w Bożej miłości. Nie mogę więc myśleć tylko o sobie, skoro tak wielu wierzących i kościołów znosi prześladowania”. Już wcześniej wzywał do modlitwy wstawienniczej o kościoły, które zostały zamknięte przez władze: „Proszę was, módlcie się o ponowne otwarcie kościołów w Iranie, które władze zamknęły siłą, aby głos uwielbienia i chwały mógł znowu rozbrzmiewać w tych budynkach”.

Żyjąc jeszcze na wolności Ebrahim Firouzi był jedynym żywicielem rodziny, mając na utrzymaniu niedowidząca matkę i siostrę. W wyniku przeżyć związanych z uwięzieniem syna, kobieta zachorowała na raka. Poddana został operacji chirurgicznej i chemioterapii. Opiekę nad rodziną z konieczności przejął młodszy brat Ebrahima.

30 lipca 2017 r. Ebrahim rozpoczął strajk głodowy (po raz drugi – pierwszy raz w czerwcu 2015 r.) w proteście wobec warunków panujących w więzieniu Rajai Shahr: jego wyposażenie jest bardzo prymitywne, a osobiste rzeczy więźniów są konfiskowane, w tym ubrania, koce, a nawet okulary, których używa Firouzi. Według informacji z końca sierpnia jego stan fizyczny się pogarszał.

Pakistan – Asia Bibi przez 5 lat w celi śmierci

Najsłynniejszą uwięzioną chrześcijanką jest 46-letnia Asia Bibi (właściwie: Asia Noreen). We wsi Ittanwali, gdzie mieszkała ze swoim mężem i pięciorgiem dzieci na około 1500 rodzin tylko trzy były chrześcijańskie. Jej sąsiadki wielokrotnie wywierały na nią nacisk, by przeszła na islam. Poważne problemy Asi Bibi zaczęły się 14 czerwca 2009 roku. Tego dnia kobieta pracowała w polu ze swoimi muzułmańskimi sąsiadkami. Ze względu na dokuczliwy upał chrześcijanka napiła się wody ze znajdującej się na polu studni. Muzułmanki uznały, że woda ze studni stała się z tego powodu „nieczysta”. I aby one mogły się napić, chrześcijanka musi przejść na islam. Wywiązała się burzliwa dyskusja, podczas której Asia Bibi miała wypowiedzieć słowa: „Jezus Chrystus umarł za moje grzechy i za grzechy świata. A co zrobił Mahomet dla ludzi?”. Kiedy kobiety to usłyszały, pobiły swoja sąsiadkę, ale to był dopiero początek jej problemów. Pięć dni później, kiedy Asia Bibi ponownie pojawiła się na polu, znów została pobita przez mieszkańców swojej wioski, a następnie doprowadzona do miejscowego imama celem jej ukarania. Groził jej samosąd, w tej sytuacji tamtejsi chrześcijanie wezwali policję, która przewiozła kobietę do aresztu. Został uwięziona pod zarzutem bluźnierstwa zgodnie z prawem zawartym w rozdziale 295 C Pakistańskiego Kodeksu Karnego („Ktokolwiek słowem, ustnie lub pisemnie, bądź przez działanie lub jakiekolwiek aluzje czy insynuacje, bezpośrednio bądź nie, sprofanuje święte imię Proroka Mahometa, będzie skazany na karę śmierci lub dożywotnie więzienie”). Pakistańscy chrześcijanie prosili urzędników o rezygnację z oskarżenia, jednak ci tłumaczyli się naciskami lokalnych przywódców islamskich.

7 listopada 2010 roku, po prawie półtorarocznym procesie, jako pierwsza kobieta w Pakistanie została skazana na karę śmierci przez powieszenie „za bluźnierstwo przeciw Mahometowi”. Dodatkowo nałożono na nią grzywnę równą dwuipółrocznym zarobkom miejscowego robotnika.

Choć jak dotąd jeszcze nigdy nie wykonano w Pakistanie wyroku śmierci za bluźnierstwo religijne, nad Asią Bibi wciąż wisi groźba wykonania wyroku. Ponadto już sam fakt przebywania od siedmiu lat w celi śmierci, w straszliwych warunkach fizycznych (izolatka bez okien, zlewu i WC; nie ma tam żadnej wentylacji, a cela ma szerokość wyciągniętych ramion) i pod ogromną presją psychiczną jej wyniszczający dla jej zdrowia, jak również dla jej bliskich.

Najpierw 16 października 2014 sąd apelacyjny w Lahore potwierdził wyrok śmierci na Asię Bibi. Jednak jej rodzina wniosła kasację wyroku do Sądu Najwyższego. 22 lipca 2015 uznał on, że podczas rozpraw w sądzie I i II instancji doszło do istotnych nieprawidłowości i na tej podstawie zdecydował o oddaleniu wyroku śmierci i przejął sprawę do swego rozpoznania. Stało się to dzięki wielu działaniom opinii publicznej w licznych krajach. M.in. 16 listopada 2011 roku o sprawie Asi Bibi poinformował Parlament Europejski polski eurodeputowany Paweł Kowal, apelując o bardziej zdecydowane wywieranie presji dyplomatycznej w celu obrony prześladowanych chrześcijan.

To jedynie cztery historie z bardzo wielu, które pokazują jak bardzo cierpią chrześcijanie w różnych krajach – także martwiąc się o swoje pozostawione rodziny. A do tego dochodzi przecież niewysłowione cierpienie ich bliskich, latami pozbawionych kontaktu z mężami, synami, ojcami, ale też matkami, córkami, żonami, jak w ostatnim przypadku, Niepewnych ich losu, świadomych bólu fizycznego i emocjonalnego jakiego doświadczają. Nie chodzi jednak o to, żebyśmy się czuli winni swego lżejszego losu, albo niegodni nazywania się ich współbraćmi czy współsiostrami. Od tego niczego nie przybędzie ani im, ani nam. Po prostu pamiętajmy o nich, że są, że cierpią – także zamiast nas. I nie pozwólmy, aby nasze różne bolączki dnia codziennego, mało znaczące z ich perspektywy konflikty w naszych kościołach, sprawiły, że zapomnimy, że gdzieś w więzieniach Chin, Erytrei, Iranu, Pakistanu, ale także Wietnamu, Korei Północnej, Somalii i wielu innych krajów siedzą ludzie tacy jak my, bo nikt nie rodzi się bohaterem i potrzebują naszego wsparcia i współczucia, troski i pamięci.

Czy kobieta może zapomnieć o swoim niemowlęciu i nie zlitować się nad dziecięciem swojego łona? A choćby nawet one zapomniały, jednak Ja ciebie nie zapomnę. Oto na moich dłoniach wyrysowałem cię, twoje mury stoją mi zawsze przed oczyma (Iz 48:15-16).

dr Włodzimierz Tasak Open Doors

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *