Oto Król twój przychodzi – Edward Czajko

A to się stało, aby się spełniło, co powiedziano przez proroka, mówiącego:
Powiedzcie córce syjońskiej: Oto król twój przychodzi do ciebie łagodny i jedzie na ośle, źrebięciu oślicy podjarzemnej.
I wszedł Jezus do świątyni, i wyrzucił wszystkich, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni, a stoły wekslarzy i stragany handlarzy z gołębiami powywracał. I rzekł im: Napisano: Dom mój będzie nazwany domem modlitwy…
A Jezus mówi do nich: Tak jest, czy nigdy nie czytaliście: z ust niemowląt i ssących zgotowałeś sobie chwałę? Mt 21,4.5.12.13.16

To przytoczone wyżej Słowo Boże i jego kontekst mówi o wydarzeniu, które jako chrześcijanie wspominamy w Niedzielę Palmową. Mówi, mianowicie, o wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy na kilka dni przed jego męczeńską i odkupieńczą śmiercią i na tydzień przed jego chwalebnym zmartwychwstaniem. Mówi o wjeździe jako króla, choć inaczej, bo nie na koniu jak królowie tego świata, lecz na ośle. Albowiem nie przyszedł, aby jemu służono, lecz aby służyć i życie swe oddać na okup za wielu. Inaczej, bo jest królem, którego królestwo nie jest z tego świata. Wjechawszy zaś do miasta oczyszcza świątynię. Chromych i ślepych w świątyni uzdrawia. Od wielkiego tłumu ludu i od dzieci przyjmuje chwałę.

Bóg, który przychodzi

Mateusz, autor Ewangelii, opisując to wydarzenie mówi, że tu się wypełnia słowo starotestamentowego proroka, który przepowiadał kiedyś miastu: Oto Król twój przychodzi do ciebie. To Słowo mówi o Bogu. Bóg nasz jest Bogiem, który przychodzi. Widzimy to od początku dziejów zbawienia. Przyszedł do człowieka w jego upadku i grzechu, i zawołał: Gdzie jesteś? Gdyśmy zgrzeszyli, powstała bariera, mur grzechu i nieprawości, którego własnymi siłami nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. Bóg jednak nas nie pozostawia naszemu własnemu losowi. Przychodzi do nas, by nas od grzechu wyzwolić i do siebie pociągnąć. Przychodzi, jak wówczas przyszedł do Edenu. Bóg jest Bogiem, który do nas przychodzi. Przyszedł do Abrama z Ur – późniejszego Abrahama, ojca wiary i ojca wszystkich wierzących – by mu oznajmić, że dzięki łaskawemu wybraniu będzie człowiekiem błogosławionym i stanie się błogosławieństwem. Boże przyjście całkowicie zmieniło życie i przeznaczenie tego człowieka. Stał się przyjacielem Bożym, a dla wierzących po dzień dzisiejszy wzorem wiary.

Mojżesz, który – wychowany na dworze faraona egipskiego – woli raczej znosić uciski wespół z ludem Bożym, aniżeli zażywać przemijającej rozkoszy grzechu, znajduje się daleko od dworu, znajduje się na pustyni midiańskiej. Pasie owce. Przebywa tam już czterdzieści lat jak gdyby bez żadnej nadziei. I oto pewnego dnia przychodzi do niego Bóg w płomieniu ognia ze środka krzewu. Przychodzi i przemawia: Jam jest Bóg ojca twego, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba, Jestem, który Jestem. To przyjście Boga, i to spotkanie, zmieniło los narodu. Lud znajdujący się w niewoli otrzymał wolność dzieci Bożych.

W sposób najdoskonalszy, najwspanialszy, Bóg, który przychodzi, przyszedł do nas w osobie Jezusa Chrystusa. Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas. Boga nikt nigdy nie widział, lecz jednorodzony Bóg, który jest na łonie Ojca, objawił go (por. J 1,14.18). Przyszedł do wszystkich ludzi, gdyż Bóg chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy. Przychodzi również do pojedynczego człowieka. Przyszedł do Szymona Piotra, by mu powiedzieć: nie bój się, odtąd – zapracowany rybaku galilejski – ludzi łowić będziesz. Łowić dla zbawienia, dla życia wiecznego. Przyszedł do Saula z Tarsu, swojego prześladowcy, by uczynić go apostołem narodów, którego przecież natchnionemu przez Ducha Świętego nauczaniu tak wiele zawdzięczamy. Przyszedł do Korneliusza, którego modlitwy i jałmużny jako ofiara doszły przed oblicze Boże i dał mu przeżyć narodzenie na nowo i napełnienie Duchem Świętym. Przyszedł w dzień Pański do Jana będącego na zesłaniu na wyspie, prześladowanego z powodu zwiastowania Słowa Bożego i świadczenia o Jezusie, by objawić mu to, co ma się stać wkrótce, a o czym czytamy w jego pięknej, pełnej pociechy księdze: Objawieniu św. Jana.

Bóg jest Bogiem i dzisiaj. Jezus Chrystus wczoraj, dzisiaj i na wieki ten sam. Przychodzi, tak jak przyszedł do nas. Przychodzi do mnie i do ciebie. Przyszedł i przychodzi poprzez głos naszego sumienia i swoje dzieła, byśmy mogli go poznać i uwielbić go jako Boga i złożyć mu dziękczynienie. Przychodzi do nas przez Słowo swoje. Kiedykolwiek czytamy Pismo Święte czy słuchamy głoszenia Słowa Bożego, Bóg do nas przychodzi. Prośmy go, byśmy mogli poznać czas jego nawiedzenia. Przychodzi do nas często poprzez sytuacje naszego życia. Przychodzi do nas przez wewnętrzne świadectwo Ducha Świętego, który poświadcza naszemu duchowi, że dziećmi Bożymi jesteśmy. Pokłońmy się przychodzącemu Bogu i przyjmijmy jedynego, jakim w istocie jest, Zbawiciela i powierzmy mu nasze życie jako Panu.

Bóg, który oczyszcza

Druga prawda, jaka wynika z naszego biblijnego tekstu jest następująca. Mianowicie mówi ona, że Bóg nasz jest Bogiem, który oczyszcza. Jezus wjechawszy do Jerozolimy wszedł do świątyni. Stoły wekslarzy i stragany handlarzy gołębiami powywracał. Przyszedł, aby oczyścić Bożą świątynię. Przyszedł, aby usunąć wszystko, co tam się znalazło, a co tam być nie powinno. Bo świątynia Boża miała być domem modlitwy. Bóg i dzisiaj przychodzi, by oczyszczać swoją świątynię, Bożą świątynię. A gdzie dzisiaj, po zniszczeniu świątyni jerozolimskiej, jest Boża świątynia? Czy ten nasz dom modlitwy, za który jesteśmy Bogu wdzięczni; wdzięczni, że go z łaski Bożej mamy? Tylko względnie, tylko dlatego, że dzieci Boże tu się zbierają. Tylko dlatego, że tutaj wielu szukało i znalazło Boga ku własnemu zbawieniu. Tylko dlatego, że tam gdzie dwoje lub troje zbierze się imię Pańskie On jest obecny.

Bo przecież – głosi Pismo – Bóg nie mieszka w świątyni ręką ludzką zbudowanej. Gdzie więc jest ta świątynia Boża, którą również dzisiaj Bóg chce oczyszczać? Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w Nowym Testamencie. Pierwsza odpowiedź brzmi następująco: Czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście i że Duch Boży mieszka w was? Jeśli ktoś niszczy świątynię Bożą, tego zniszczy Bóg, albowiem świątynia Boża jest święta, a wy nią jesteście (1Kor 3,16-17). A więc świątynią Bożą jesteśmy my jako zgromadzenie wierzących, jako zbór Pański nabyty własną jego krwią. Pan zatem przychodzi, by oczyszczać społeczność wierzących, oczyszczać swój zbór. Latorośl żywą swojego krzewu oczyszcza, by jeszcze obfitszy owoc przynosiła. Latorośl zeschniętą, która już życia się pozbawiła – odcina. Oczyszczonym raz, umywa ciągle na nowo nogi zanieczyszczone pielgrzymką w doczesności. Tego zaś, kto nie podda się Bożemu oczyszczeniu poprzez upamiętanie, uznanie i wyznanie grzechu, Pan wyprowadzi ze zgromadzenia wierzących. Albowiem nie ostoją się grzesznicy, tzn. grzesznicy nie pokutujący, w zgromadzeniu sprawiedliwych, tzn. poddających się upamiętamiu (por. Ps 1). I wówczas sprawy tego człowieka stają się o wiele gorsze niż poprzednio, częstokroć siedmiokrotnie gorsze. Zborze Pański, pozwalajmy się oczyszczać.

Drugą odpowiedź na pytanie o świątynię Bożą znajdujemy również u apostoła Pawła: Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych? (1Kor 6,19). Świątynią więc jest także nasze ciało, nasze serce, my sami, każde dziecię Boże z osobna. I Bóg przychodzi, by tę świątynię oczyszczać i uświęcać. A tego oczyszczenia ciągle na nowo potrzebujemy. Jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy, i prawdy w nas nie ma.(…) Krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. A jeśliby kto zgrzeszył, mamy Orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, który jest sprawiedliwy. On ci jest ubłaganiem za grzechy nasze… (1J 1,8; 2,1-2). Błogosławieni, którzy piorą swoje szaty, aby mieli prawo do drzewa żywota i mogli wejść przez bramy do miasta (Obj 22,14) Chwała Bogu, że On przychodzi oczyszczać świątynię naszego serca, świątynię naszego życia.

Bóg, który jest godzien chwały

Pan Jezus wjeżdżając do miasta i znajdując się w świątyni przyjmuje chwałę od wielkiego tłumu oraz od dzieci: Hosanna Synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim. Hosanna na wysokościach! Przyjmuje chwałę, bo chwały jest godzien. Bóg jest Bogiem, który jest godzien chwały. Godzien jesteś, Panie i Boże nasz, przyjąć chwałę i cześć, i moc, ponieważ Ty stworzyłeś wszystko, i z woli twojej zostało stworzone, i zaistniało (Obj 4,11). Godzien jest ten Baranek zabity wziąć moc i bogactwo, i mądrość, i siłę, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo (Obj 5,12). Bóg jest godzien chwały jako nasz Stwórca i Odkupiciel. Przynośmy i my nasze palmy. Palmy chwały, czci, hołdu i dziękczynienia. A najbardziej „palmy” naszej miłości. Bo przecież jest to pierwsze i najważniejsze przykazanie. Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej (Mk 12,30). Miłością naszą do Boga najlepiej go uwielbimy. Miłością naszego serca, z całego serca naszego, a więc całą naszą osobowością mamy go chwalić. Miłością z całej duszy, naszymi uczuciami rozgrzanymi ku Bogu i temu, co jest Boże mamy chwalić Boga. Skutkiem tych uczuć nakierowanych na Boga jest radość, radość w Duchu Świętym. Nic przeto dziwnego, że wielu chrześcijańskich autorów swoje relacje z Bogiem przedstawia w książkach, które już w tytułach mają słowo radość, np. C. S. Lewis – Surprised by Joy („Zaskoczony radością”), czy D. Martyn Lloyd-Jones – Joy Unspeakable („Radość niewysłowiona”). Pierwsze przykazanie Boże wzywa nas także do miłowania Boga również z całej myśli naszej. W miłowanie Boga, w oddawaniu mu chwały powinna być zaangażowana nasza myśl, nasz umysł. Bóg stworzył nas jako istoty rozumne. I dlatego o Bogu mamy rozmyślać, rozmyślać o jego Prawie, o jego Słowie. Chrześcijaństwo nie jest „religią” bezmyślną. To świat jest bezmyślny, to ludzie w grzechu żyjący są bezmyślni. Chrześcijaństwo biblijne – to chrześcijaństwo myślące, rozumne. Prawdziwy chrześcijanin to człowiek, który myśli i którego Bóg obdarza darem, duchem trzeźwego myślenia. Naszym umysłem miłujmy Pana oddając mu w ten sposób chwałę, której On jest godzien.

I wreszcie mamy miłować Boga, służyć mu i oddawać chwałę z całej siły naszej. Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa (rozumna) służba wasza (Rzym 12,1). Chodzi o zaangażowanie naszych sił: naszego ciała, naszych nóg, naszych rąk, naszych uszu, naszych oczu, naszych warg. List do Hebrajczyków mówi: Przez niego więc nieustannie składajmy Bogu ofiarę pochwalną, to jest owoc warg, które wyznają jego imię (13,15). Otwierajmy nasze usta, by śpiewać na jego chwałę. Otwierajmy nasze usta, by wielbić go modlitwami; by składać mu hołd i dziękczynienie. Uwielbiajmy go także naszymi materialnymi darami. Gdy obok nas przechodzi „taca” wyciągnijmy naszą rękę – w miarę naszych możliwości, ale ochotnie, bo ochotnego dawcę Bóg miłuje – ku dawaniu na dzieło Boże i dla Bożej chwały. Ku chwale Boga, który jest godzien chwały.

Takie jest, bracia i siostry, przesłanie Niedzieli Palmowej. Jego treścią jest słowo o Bogu, który do nas przychodzi i zawsze przyjść pragnie, który nas stale oczyszcza, i który jest godzien chwały.

Edward Czajko
za zgodą / źródło: Chrześcijanin 1997/03-04

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *