Ostrzeżenie dla wierzących

Kazanie (Nr 3466) opublikowane w czwartek, 8 lipca 1915 r. wygłoszone przez C. H. Spurgon’a w Metropolitan Tabernacle, Newington w czwartkowy wieczór, 16 czerwca 1870 r.

„Niechaj was nikt nie odsądza od waszej nagrody” – Kolosan 2,18 /BT/

Cytowany przez nas tekst zawiera aluzję do nagrody, którą przyznawano biegaczom startującym podczas zawodów olimpijskich; zauważmy na początku, jak często apostoł Paweł roztacza przed nami swe metafory, odnoszące się do toru wyścigowego. Wielokrotnie do nas powiada, żebyśmy tak biegli, aby otrzymać nagrodę, zachęca nas do walki a niekiedy i do znoszenia udręk, powiada też o zapasach i rywalizacji. Czy nie powinno nas to uczulać na fakt, jak czymś niezwykle ważnym jest życie chrześcijańskie – nie kwestią jakiejś senności czy ślepego losu, również nie kwestią, którą by można odłożyć na bok, aby później pobieżnie ją rozważyć? Kwestia ta jest o tyle ważna, że wymaga całej naszej siły, albowiem przy zbawieniu w nasze serca włożone zostaje żywe źródło, które pociąga za sobą całą naszą energię, ale i obdarza nas energią większą od jakiejkolwiek wcześniej przez nas posiadanej. Ci, którzy marzą o tym, że beztroska odnajdzie swą drogę do nieba, popełniają wielki błąd. Drogę do piekła można zlekceważyć, jednakże droga do nieba, to zupełnie co innego. „Jakże uciekniemy, jeśli zlekceważymy tak wielkie zbawienie?” /List do Hebrajczyków 2,3/ Odrobina niedbalstwa przywiedzie cię do ruiny, jednakże słowa naszego Mistrza brzmią: „Starajcie się wejść przez wąską bramę, gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało” – tylko chciało – „wejść, ale nie będą mogli” /Ewangelia Łukasza 13,24/. Bardziej potrzeba starań aniżeli chęci. Módlmy się, abyśmy dzięki Bogu Duchowi Świętemu zawsze mogli chodzić w szczerości, będąc pełni przejęcia o zbawienie naszych dusz. Obyśmy nigdy tego nie uważali za coś drugorzędnego, przeciwnie, obyśmy w pierwszej kolejności – i ponad wszystko inne – szukali królestwa Bożego i jego sprawiedliwości. Obyśmy uchwycili się żywota wiecznego; obyśmy tak biegli, żeby otrzymać nagrodę.

Chciałbym wam to wszystko wyryć w pamięci, ponieważ zauważam, a zauważam to zarówno w sobie jak i u mych braci i sióstr, że często bardziej przejęci jesteśmy sprawami tego życia, aniżeli sprawami życia przyszłego. Wszyscy pozostajemy pod wrażeniem faktu, że w dzisiejszych czasach zaznaczonych piętnem konkurencji, człowiek musi wytężyć swe siły, o ile nie chce zostać przejechany i starty pod kołami molocha ubóstwa. Wydaje się, iż obecnie żaden człowiek nie potrafi utrzymać swej głowy nad wodą, stosując słaby styl pływacki, a z którego zwykli korzystać nasi przodkowie. Musimy nieustannie toczyć walkę; na chleb, który szybko marnieje, trzeba ciężko zapracować. Czy jednak ten biedny świat ma nas do tego stopnia absorbować, że pierwsze nasze myśli i późniejsze nasze starania muszą biegnąć właśnie ku niemu, zaś przyszły świat ma nas zajmować jedynie od czasu do czasu? Nie; obyśmy umiłowali naszego Boga z całego serca, całej duszy i całej siły, i obyśmy nasze ciało, duszę i ducha złożyli na ołtarzu służby Chrystusowej, bo zaiste jedynie taka ofiara z naszej strony jest dla Niego godziwa.

W rozważanym przez nas tekście Apostoł udziela ostrzeżenia, które koncentruje się wokół tego samego, co nasze powyższe myśli, jakkolwiek sam tekst zostaje przez Pawła rozwinięty i objaśniony; niestety, fragment nasz sprawia nieco trudności przy tłumaczeniu, istnieje kilka znaczeń, które zazwyczaj w nim odczytywano. Trzy znaczenia są godne uwagi. „Niechaj was nikt nie odsądza od waszej nagrody”. Po pierwsze, apostoł w tym miejscu może mieć na myśli coś takiego:

I. NIECHAJ WAS NIKT NIE ODSĄDZA

– was, który utrzymujecie, żeście naśladowcami Chrystusa – od wielkiej nagrody, która na końcu oczekuje wiernych.

I tak, bracia moi, wielu z nas rozpoczęło chrześcijański wyścig, a przynajmniej tak twierdzimy, jednakże liczba startujących jest znacznie większa od liczby zwycięzców. „Ci, którzy biegną w wyścigu, biegną wszyscy, lecz jeden otrzymuje nagrodę” /1 List Pawła do Koryntian 9,24/. „Wielu jest powołanych, lecz niewielu wybranych” /Ewangelia Mateusza 22,14/. Wielu – co doskonale możemy widzieć – rozpoczyna karierę chrześcijańską, wkrótce jednak, chociaż dobrze dotąd biegli, coś sprawia, że nie są posłuszni prawdzie i odchodzą od nas, ponieważ nie byli z nas, gdyby bowiem byli z nas, bez wątpienia byliby pozostali z nami. Co więcej, możemy oczekiwać – my, którzy rozpoczęliśmy ten bieg – że niektórzy przybędą i otwarcie spróbują nas zawrócić z tego wyścigu – bynajmniej nie używając wykrętów bądź przymilania się, lecz przychodząc z otwartą i szczerą nikczemnością. Niektórzy wyraźnie nam powiedzą, że nie ma żadnej nagrody, po którą można by biec, że nasza religia to kompletna pomyłka, że przyjemności tego świata są jedynymi rzeczami, po które warto sięgnąć, że istnieją rozkosze ciała i jego żądze, i że najlepiej uczynimy, gdy do nich dołączymy. Zetkniemy się z ateistą i z jego szyderstwem i dźwięcznym śmiechem. Zetkniemy się ze wszelkim rodzajem osób, które powiedzą nam prosto w twarz, abyśmy zawrócili, gdyż nie ma żadnego nieba, nie ma żadnego Chrystusa, a choćby nawet był, to szkoda naszego czasu, aby podejmować trud odnalezienia Go. Uważaj na tych ludzi. Stań przed nimi twarzą w twarz, z nieustraszoną odwagą. Nie zważaj na ich szyderstwa. Jeśli tylko cię prześladują, uznaj to za własny przywilej, gdyż czym jest prześladowanie, jak nie daniną, którą niegodziwość płaci sprawiedliwości, i czym w istocie ono jest, jak nie uznaniem potomstwa niewiasty, w sytuacji gdy potomstwo węża ledwie ukąsi Jego piętę?

Mimo to, apostoł nie tyle ostrzega was przed ludźmi, którzy otwarcie przychodzą do was w ten sposób. On wie, że gdy chodzi o nich, będziecie w pogotowiu. Apostoł udziela szczególnego ostrzeżenia przeciwko innym, którzy was odsądzają; tj. tym, którzy spróbują was odwrócić od właściwej drogi, lecz nie dadzą po sobie tego poznać. Ludzie ci udają, że pragną wam zwrócić uwagę na coś, o czym wcześniej nie wiedzieliście, wnieść niewielką poprawkę do tego, co już uprzednio poznaliście. Za czasów Pawła istnieli tacy, którzy odwracali uwagę chrześcijan od czci oddawanej Bogu do kultu aniołów. „Aniołowie”, powiadali, „to święte istoty; stale nad wami czuwają; winniście o nich mówić z należytym szacunkiem”; wkrótce jednak, gdy nabierali większej śmiałości, powiadali: „Powinniście prosić ich o ochronę”; a za niedługą chwilę już mówili: „Powinniście oddawać im cześć; uważajcie ich za pośrednich orędowników”; i tak, krok po kroku, kontynuując ów proceder, ustanowili starą herezję, która w Kościele chrześcijańskim przetrwała wiele lat, a która nie wymarła nawet i dziś; tym sposobem wkradł się kult aniołów.

Dzisiaj również możecie spotkać ludzi, którzy twierdzą: „Ten oto chleb na stole – wszak dla ciebie, kiedy uczestniczysz w Wieczerzy Pańskiej, symbolizuje on ciało Jezusa Chrystusa; dlatego ów chleb powinieneś traktować z należytym szacunkiem”. Niebawem jednak nabiorą śmiałości, a wówczas stwierdzą: „Ponieważ chleb ten symbolizuje Chrystusa, przeto możesz oddawać mu cześć, zważaj nań, jak gdyby był to Chrystus”. Wkrótce już dojdzie do tego, że będziesz musiał pod podbródek podkładać serwetkę, abyś nie upuścił choćby okruszka; co więcej, jeśli pijąc poświęcone wino do twych wąsów przylgnie jedna kropelka, w rzeczy samej będzie to uchodziło za hańbę; pojawią się wskazówki, które znajdują się już w niektórych dokumentach wychodzących z kręgów High Church – absurdy rodem ze żłobka – a które mówią o sposobie, w jaki należy spożywać chleb i pić święte wino; jest to wprowadzanie bałwochwalstwa, najzwyklejszego i oczywistego bałwochwalstwa, pod pozorem ubogacenia zbyt nagiej prostoty czci oddawanej Chrystusowi. Uważajcie na ten pierwszy krok, o to się modlę.

Może się zdarzyć, iż pokusa przyjdzie do ciebie pod inną postacią. Ktoś rzeknie ci: „To miejsce, na którym oddajesz Bogu cześć – czyż nie jest ono dla ciebie drogim?” A to miejsce w ławce, gdzie zwykłeś zasiadać i słuchać kazań, czyż sobie jego nie cenisz?”; w swym naturalnym odruchu odpowiesz: “O tak”. Wówczas sprawy pójdą nieco dalej: „To miejsce jest święte. Nie powinno się z niego korzystać dla innych celów, jak tylko do nabożeństwa”. A za chwilę padnie wypowiedź: „Och! Toż to dom Boży!”, a ty zaczniesz weń wierzyć, czyniąc to wbrew słowom, o których wiesz, że dane ci są od Ducha Świętego, a mianowicie iż Bóg nie mieszka w świątyniach wykonanych ludzką ręką, to znaczy w tych oto budynkach, i tym samym stopniowo dostaniesz się pod wpływ kultu miejsc, kultu dni, kultu chleba i kultu wina. A wtedy ci powiedzą: „Twój duchowny, czyż nie często cię pocieszał? Cóż zatem, powinieneś go uczcić; nazywaj go ‘wielebnym’”. Pójdziesz nieco dalej, a nazwiesz go „ojcem”; jeszcze dalej, a zostanie twym spowiednikiem; postaw kolejny krok, a duchowny zostanie twym nieomylnym papieżem. Krok po kroku, a rzecz się dopełni. Pierwszy krok w gruncie rzeczy wydaje się bardzo niewinny. W rzeczy samej, wygląda to na dobrowolną pokorę. Wyglądasz jakbyś się uniżył i przez wzgląd na Boga oddawał tym rzeczom cześć, a w rzeczywistości chodzi o to, abyś im oddawał cześć zamiast Bogu, i w tym właśnie miejscu pojawiają się słowa Apostoła: „Niech nikt nie wznosi innych obiektów czci poza tymi, które czczą duchowi ludzie”.

Tak więc, ludzie ci również, powoli i stopniowo, usiłują zasugerować drogę życia odmienną od tej, którą jest prawdziwe życie chrześcijańskie. Wy, którzy uwierzyliście w Jezusa, jesteście zbawieni; przez wzgląd na Jego imię przebaczono wam grzechy. Macie zwyczaj stale przychodzić do Jezusa Chrystusa, aby zaznać tego obmycia stóp, o którym On mówił Piotrowi: „Kto jest umyty, nie ma potrzeby myć się, chyba tylko nogi, bo czysty jest cały” /Ewangelia Jana 13,10/. Przychodzicie doń ze słowami: “Wybacz nam nasze winy, jak i my wybaczamy innym ich przewinienia względem nas” /por. Ewangelia Mateusza 6,12/. Jednak pojawią się tacy, którzy wam powiedzą, iż życie w taki sposób, tj. prostą wiarą w Jezusa, nie musi być najlepszą drogą. Czy nie można pójść nieco dalej? Czy nie moglibyście wieść życia odludków, którzy umartwiają swe ciało w taki sposób, iż na koniec okaże się, że nie posiadają grzechu, lecz zaczynają być sami w sobie doskonali? Czy nie moglibyście zacząć, przynajmniej w jakimś tam stopniu, powierzać troskę o wasze dusze jakiemuś kapłanowi, lub przyjacielowi, a zamiast uznawania każdego miejsca za święte i każdego dnia za dzień święty, czy nie lepiej pościć w takie a takie dni tygodnia, skrupulatnie zachowywać tą i inne reguły, postępować według powszechnej opinii starożytnego Kościoła, bądź którejś z tych ksiąg, które twierdzą, że pokazują, jak inni to czynili tysiąc lat temu? To wszystko może przejawiać pewną mądrość, starożytność i piękno; w tym wszystkim mogą zaistnieć pozory świętości, co więcej, do tego mogą jeszcze zostać dołączone imiona, których nie wypada wymawiać bez należytego szacunku, lecz jednak wysłuchajmy tego, co mówi Apostoł: „Strzeżcie się, aby was nikt nie odsądzał od waszej nagrody”, gdyż jeśli uda im się was oderwać od życia w Chrystusie, kiedy jako ubodzy grzesznicy codziennie okazujecie Mu prostą ufność, wówczas odciągną oni was od waszej nagrody.

Istnieje kolejna grupa ludzi, która będzie usiłowała was odsądzić od waszej nagrody, a będzie to czyniła za pomocą spekulatywnych poglądów, przeciwstawiając je prostym prawdom Słowa Bożego. Istnieje taka klasa osób, które sądzą, że kazanie wtedy musi być dobre, jeśli oni nie potrafią go zrozumieć, i którzy zawsze są oczarowani człowiekiem wypowiadającym długie słowa; jeśli jego zdania są zawiłe, wówczas te biedne dusze uważają, że ponieważ nie wiedzą o czym kaznodzieja mówi, przeto bez wątpienia ów człowiek musi być bardzo mądry i wykształcony; po chwili zaś, kiedy on przedkłada coś, co słuchacze mogą już pochwycić, i chociaż może to być absolutnie sprzeczne z tym, czego nauczyli się na kolanach swej matki bądź z Biblii swego ojca, to jednak z ochotą przystają na to, ażeby jego nauka odwiodła ich od tego, co już umieją. W dzisiejszych czasach istnieje wielu ludzi, którzy wydają się nie spędzać swego czasu na niczym innym, jak tylko na konstruowaniu nowych teorii i obmyślaniu nowych systemów, patrosząc Ewangelię i odbierając jej samą duszę oraz wnętrzności, a pozostawiając jedynie skórę i kości. Życie oraz istotę Ewangelii odbiera ich nauka, ich filozofia, ich subtelność, jak również poddawanie wszystkiego pod sprawdzian naszego cudownie oświeconego dziewiętnastego stulecia, przed którym wszyscy – jak mniemam – mamy z szacunkiem ustąpić. Pomimo tego jednak dobiega nas głos: „niechaj nikt was nie odsądza od waszej nagrody”. Wytrwale trzymajcie się starych prawd; prawdy te przeżyją każdą filozofię. Wytrwale trzymajcie się starej drogi życia; przeżyje ona każdy z ludzkich wymysłów. Wytrwale trzymajcie się Chrystusa, gdyż nie potrzebujecie innego obiektu czci jak tylko Jego samego.

Apostoł udziela nam ostrzeżenia: „Niechaj nikt was nie odsądza od waszej nagrody”, przypominając nam, że znajdą się tacy, którzy najprawdopodobniej będą nas odsądzać. Uczynią to zaś swoim charakterem. Jakże często słyszałem od młodych ludzi, którzy o takim czy owakim kaznodziei, zwiastującym błąd, powiadali: „Ależ on jest takim dobrym człowiekiem”. To nie ma nic do rzeczy. „Ale choćbyśmy nawet my albo anioł z nieba zwiastował wam ewangelię odmienną od tej, którą myśmy wam zwiastowali, niech będzie przeklęty!” /List Pawła do Galacjan 1,8.9/. Choćby życie takiego człowieka było tak niewinne jak życie Chrystusa, to jednak, jeśli zwiastuje on coś innego niż Ewangelię Chrystusową, nie zważaj na niego; ten człowiek nie nosi nic innego, jak tylko owcze odzienie i nade wszystko jest wilkiem. Niektórzy będą się tłumaczyć: „Ależ taki a taki człowiek jest tak elokwentny”. Ach, bracia, oby nigdy nie nastał ten dzień, w którym wasza wiara miałaby się oprzeć na słowach człowieka. Czymże w końcu jest bystry mówca, że mógłby przekonać wasze serca? Przecież są dni, kiedy takich mówców można na czymkolwiek przyłapać. Ludzie mówią, mówią płynnie, i mówią dla złej sprawy, a są tacy, którzy potrafią znacznie więcej mówić płynnie na korzyść zła, aniżeli którykolwiek z naszych ubogich języków mógłby tak uczynić na korzyść dobra. Lecz słowa, słowa, słowa, kwiecista retoryka, elokwencja – czyż one cię zbawiły? Jesteście na tyle głupi, że zaczęliście w Duchu – gdy zostaliście przekonani o własnych grzechach, gdy zostaliście przyprowadzeni wprost do Chrystusa, i gdy złożyliście w Nim swoją ufność – a teraz macie zostać zwiedzieni przez te poetyckie wypowiedzi i kwieciste wykłady, wychodzące z ust ludzi? Boże uchowaj! Niechaj nic z tych rzeczy was nie odsądzi.

Do powyższych uwag można jeszcze dodać, że człowiek może być nie tylko dobry i elokwentny, lecz także bardzo szczery – wydaje się posiadać pokorne nastawienie. Owszem, aby oszukać, może też nosić stare i szorstkie odzienie; wnikając w nasz tekst, odkrywamy, że o tamtych osobach nadmieniono ze względu na ich dobrowolną pokorę oraz ich kult aniołów. Szatan bardzo dobrze wie, że jeśli przybędzie w czerni, zostanie zdemaskowany, lecz jeśli założy strój anioła światłości, wówczas ludzie pomyślą, że przychodzi od Boga, i tym samym zostaną oszukani. „Po owocach poznacie ich” /Ewangelia Mateusza 7,20/. Jeśli nie podają ci Ewangelii, jeśli nie wychwalają Chrystusa, jeśli nie świadczą o zbawieniu przez drogocenną krew, jeśli nie wywyższają Jezusa Chrystusa na podobieństwo węża, którego Mojżesz wywyższył na pustyni, to nie miej z nimi nic wspólnego. „Niechaj nikt nie odsądza was od waszej nagrody”. Chociaż może się zdarzyć, że będzie to twój krewny, ktoś, kogo miłujesz, ktoś, kto skądinąd może wypowiadać o tobie wiele dobrego – to niechaj nikt, absolutnie nikt, jakkolwiek wiarygodna może się jego mowa wydawać, bądź też wspaniały charakter, niechaj nikt nie odsądza cię od twojej nagrody.

Wspomnijcie na to, wy nauczyciele, gdyż stracicie nagrodę, o ile zgubicie drogę do tej nagrody. Ten, który biegnie, może biec bardzo szybko, lecz jeśli nie biegnie we właściwym kierunku, nie zdobywa wygranej. Możecie uwierzyć w fałszywą naukę i to najzupełniej serio, lecz przekonacie się o jej absolutnym fałszu. Możecie z niestrudzonym uporem uganiać się za błędną religią, jednakże zrujnuje ona wasze dusze. Krąży błędna opinia, że jeśli tylko będziesz poważny i szczery, będziesz zupełnie w porządku. Pozwól, że przypomnę ci, iż jeśli nigdy i najzupełniej serio nie wyruszysz na północ, wówczas nigdy nie osiągniesz południa, jeśli poważnie zażyjesz kwasu pruskiego, to umrzesz, a jeśli poważnie odetniesz sobie którąś z kończyn, to z pewnością zostaniesz rannym. Nie możesz być jedynie poważnym, powinna się w tym przejawiać twoja prawość. Stąd koniecznym jest oznajmienie: „Niechaj nikt was nie odsądza od waszej nagrody”. „Daję bowiem im świadectwo”, stwierdził Apostoł, „że mają gorliwość dla Boga, ale gorliwość nierozsądną, albowiem usiłując zaprowadzić własną sprawiedliwość, nie podporządkowali się Bożemu usprawiedliwieniu” /por. List Pawła do Rzymian 10,2-3/. Och! Obyśmy nigdy nie zostali tak omamieni, ażeby na koniec utracić niebiańską nagrodę! Muszę jednak przejść do kolejnego podpunktu, tym bardziej, że dziś wieczór zawodzi nas nieco światło. Mam nadzieję, że jest to zapowiedź nadchodzącego deszczu. Oto drugie tłumaczenie, które można odnieść do naszego tekstu:

II. NIECHAJ NIKT NIE BĘDZIE WASZYM TYRANEM

Takie tłumaczenie, lub bardzo podobne, znajduje się w przekładzie francuskim. Jeden z wielkich wykładowców, w swoim komentarzu do tego fragmentu, nawiązuje do sędziów znajdujących się przy mecie wyścigu, którzy niekiedy przyznawali nagrodę złej osobie, a osoba, która najlepiej ukończyła bieg, tym sposobem mogła zostać pozbawiona swej nagrody. Otóż, jakkolwiek blisko Chrystusa może znajdować się człowiek, to świat, zamiast przejawić swoje poważanie, przeciwnie, skarci go za to i potępi, dlatego też rozlega się napomnienie Apostoła: „Niechaj nikt nie będzie waszym tyranem”. Bracia moi, chciałbym, abyście najpierw o tym właśnie mogli pamiętać, gdy idzie o wasz sposób postępowania. Jeśli absolutnie wierzysz, iż masz rację w tym, co czynisz, wówczas nie zważaj za bardzo na to, kto z tego powodu jest zadowolony, a kto nie. Jeśli w swej duszy jesteś przekonany, że to, w co wierzysz i co czynisz, akceptuje Bóg, to czy rzeczy owe są akceptowalne przez człowieka czy też nie, nie ma to już większego znaczenia. Nie jesteś sługą człowieka, nie oczekujesz od niego swej nagrody, toteż nie musisz dbać o to, jaka w tym zakresie jest ludzka opinia. Bądź sprawiedliwym i nie bój się. Stąpaj po śladach Chrystusa, idź, jeśli możesz. Nie bądź, jak chorągiewka na ludzkim podmuchu. Bacz, ażeby ich aplauz nie sprawił w tobie poczucia wielkości, gdyż wówczas potępienie z ich strony może się przyczynić do twego osłabnięcia. Niechaj nikt pod tym względem nie będzie twoim tyranem, przeciwnie, niech Chrystus będzie twym Panem, i niech twój wzrok dostrzeże Jego uśmiech.

Jednakowoż, niechaj nikt nie będzie waszym tyranem nie tylko ze względu na wasz sposób postępowania, lecz również w odniesieniu do waszej ufności. Jeśli złożysz swą ufność w Jezusie Chrystusie, wówczas znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że to jest zarozumiałość. Niech tak twierdzą. „I usprawiedliwiona została mądrość na podstawie swoich uczynków” /Ewangelia Mateusza 11,19/, i niech taka będzie wiara. Jeśli przyjmiesz obietnicę od Boga i na niej się oprzesz, wówczas pojawią się tacy, którzy stwierdzą, że jesteś postrzelonym fanatykiem. Niech tak mówią. Ci, którzy Jemu ufają, nigdy nie doznają wstydu. Rezultaty wynagrodzą twoją wiarę. Musisz tylko poczekać niewielką chwilę, a być może ci, którzy obecnie cię potępiają, będą musieli wznieść swe ręce ze zdumienia i rzec wraz z tobą: „Czegóż to dokonał Bóg?” Mam nadzieję, mój drogi przyjacielu, że – w szczególności – pokładana przez ciebie ufność w Chrystusie nie zależy od uśmiechu twoich krewnych. Jeśli tak, tedy ich zmarszczenie brwi mogłoby ją zdruzgotać. Chodź wraz z twym Zbawicielem w pokornym marszu świętej ufności, a wiara twa niechaj nie spoczywa na człowieku, lecz na Bożym uśmiechu.

Niechaj nikt nie będzie waszym tyranem, dzięki osądzaniu waszych motywów. Ludzie w uczynkach dobrego człowieka zawsze będą doszukiwać się tak złych pobudek, jakie tylko przyjdą im na myśl. Wydaje się, że w ludzkiej naturze leży niedocenianie w drugim człowieku jego dobroci, i trudno coś na to poradzić; niejednokrotnie wrażliwe umysły były wielce ranione z powodu ich niezrozumienia, a ich czynom przypisywano złowieszcze i samolubne motywy, a wszystko ze względu na ich szczere pragnienie służenia Chrystusowi. Jednak niech twe serce nie czuje się z tego powodu złamane. Wszak stawisz się przed sędziowskim tronem Chrystusa: nie przejmuj się nic nieznaczącymi ludzkimi trybunałami. Idź i odważnie oraz bez lęku kontynuuj dzieło twego Mistrza. Niech mówią, podobnie jak bracia Dawida rzekli o nim: „Z powodu pychy i przewrotności twego serca przybyłeś tutaj, aby tylko przyglądać się bitwie” /1 Samuela 17,28/. Idź i pochwyć głowę Goliata, oraz ją odnieś, albowiem będzie to najlepsza odpowiedź dla tych szyderców. Kiedy ludzie ujrzą, że Bóg jest z tobą, i że On darował ci zwycięstwo, wówczas otrzymasz należną cześć, nawet w oczach tych, którzy teraz się z ciebie wyśmiewają. Sądzę, że czasami chrześcijanie powinni przejawiać więcej brawury wobec ludzkich sądów, podobnie jak to uczynił Dawid, kiedy Michal, córka Saula, wyszła doń i rzekła: „Jakże wspaniale zachował się dziś król izraelski, który obnażył się dzisiaj na oczach niewolnic swoich sług”; Dawid na to jej odrzekł: „To przed Panem tańczyłem, i upokorzyłbym się jeszcze bardziej” /por. 2 Samuela 6,20-22/. Niechaj twe oko skierowane będzie na Boga, i zapomnij o ludzkich oczach. Żyj tak, ażeby – czy oni wiedzą, co czynisz, czy też nie wiedzą – nie być zatroskanym, albowiem twoje zachowanie będzie nieść ze sobą blask wielkiego dnia Sądu Ostatecznego, dlatego też cała ziemska krytyka nie powinna cię wzruszyć. Niechaj nikt nie będzie twoim tyranem.

Mogę ów tekst przedstawić jeszcze w innym świetle – niechaj nikt nie steruje twym sumieniem, aby móc tobą kierować. Moi drodzy, zawsze mi na tym zależy, chociaż możecie darzyć mnie poważaniem – a ufam, że darzycie mnie szacunkiem oraz uczuciem – abyście nigdy nie wierzyli w daną naukę tylko dlatego, iż ja ją wypowiadam, gdyż jeśli nie potrafię jej potwierdzić Słowem Bożym, przeto odrzućcie ją. Jeśli nauka ta nie będzie zgodna z nauczaniem Pana i Mistrza, to błagam was, nie podążajcie za mną. Idźcie za mną tylko wtedy, o ile sam podążam za Chrystusem. I niech tak będzie z każdym innym człowiekiem. Niech tym, czego macie szukać, będzie Boża prawda, Boże Słowo oraz świadectwo Ducha Świętego, które zaświadcza o tym Słowie w waszy c h dusza c h , lecz co do reszty, to proszę was, uważajcie, gdyż jeśli przyjmiecie postawę, zgodnie z którą wasza wiara będzie opierała się po prostu na ludzkiej mądrości, zaś ludzie, którzy w a m pomogli uwierzyć, odejdą, to być może wasza wiara będzie również musiała odejść, i to wtedy, gdy najbardziej potrzebujecie jej pocieszającej mocy. Nie – niechaj nikt nie będzie waszym tyranem, lecz przyjcie do przodu w chrześcijańskim wyścigu, patrząc na Jezusa i tylko na Niego.

Obecnie dochodzimy do trzeciego znaczenia, które zawiera nasz tekst. Jak to dobrze, iż kaznodzieja, w tak ciemny wieczór, jak dzisiaj, nie musi korzystać ze swojego rękopisu, w przeciwnym razie jego kazanie z pewnością musiałoby się w tej chwili zakończyć. Ale przejdźmy do rzeczy: „Niechaj was nikt nie odsądza od waszej nagrody”; tekst ów może również oznaczać coś takiego:

III. NIECHAJ NIKT WAS NIE OGRABIA Z OBECNEJ NAGRODY, JAKĄ POSIADACIE BĘDĄC CHRZEŚCIJANAMI

Niechaj was nikt nie pozbawia obecnej pociechy, którą winna wam przynieść wiara. Pozwólcie, że przez parę minut zajmę waszą uwagę tą kwestią. Drodzy bracia, wy i ja, jeśli jesteśmy wierzącymi w Chrystusie, to dnia dzisiejszego znajdujemy się w stanie zupełnego przebaczenia. Nie ma żadnego grzechu przeciwko nam, który byłby zapisany w Bożej księdze. Jesteśmy absolutnie i całkowicie usprawiedliwieni. Sprawiedliwość Jezusa Chrystusa zakrywa nas od stóp do głów, i stoimy przed Bogiem tak, jakbyśmy nigdy nie popełnili grzechu. Tak więc niechaj was nikt nie ograbia z tej nagrody. Nie dajcie się zwieść czemukolwiek, co trąci zwątpieniem w pełnię, jaką w Chrystusie posiada wierzący. Uchwyćcie się tego, a i radujcie się tym. Nie pozwólcie, aby ktokolwiek, kogo najbardziej możecie się obawiać, omamił was. Nawet jeśli skarci was sumienie, a wy sami będziecie mieli tyle powodów do zwątpienia, ile tylko sobie będziecie w stanie wyobrazić, to wszak jeśli wierzycie w Jezusa, przeto trzymajcie się tych słów – „Dlatego też nie ma już dla mnie potępienia, ponieważ jestem w Jezusie Chrystusie; ten, kto wierzy w Niego, nie jest potępiony; uwierzyłem, i nie jestem potępiony, a i Pan nie pozwoli, aby potępienie ciskało we mnie swoje pioruny, albowiem Chrystus poniósł za mnie mój grzech, i w Nim jestem czysty.” Niechaj nikt was nie odsądza od waszej nagrody, jaką jest uczucie pełni w Chrystusie.

Co więcej, wy, którzy wierzycie w Jezusa Chrystusa, jesteście w Nim bezpieczni. Dlatego, że On żyje, przeto i my żyć będziemy. Któż oddzieli nas od miłości Bożej, która jest w Jezusie Chrystusie, naszym Panu? On to powiedział: „Daję mym owcom życie wieczne, i nie giną na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej” / E w a n g e l i a J a n a 1 0 , 2 8 / . Są tacy, którzy wam powiedzą, że nie jesteście bezpieczni, i że to niebezpiecznie dla was tak wierzyć, że jesteście bezpieczni. Niechaj nikt was nie odsądza od tej nagrody. Jesteście zbawieni. Jeśli w Niego wierzycie, to On was będzie strzegł, przeto możecie zaśpiewać: „A temu, który was może ustrzec od upadku, i stawić nieskalanych z weselem przed obliczem swojej chwały, Jemu niech będzie chwała” /List Judy w.24-25/. Uchwyćcie się błogosławionej prawdy, że jesteście w Jezusie – bezpieczni w Jezusie Chrystusie.

Istnieje trzecia błogosławiona prawda, wedle której nie tylko, że w Chrystusie wam przebaczono oraz, że jesteście w Nim bezpieczni, ale również jesteście w tej chwili przyjęci, tj. w Umiłowanym. Przyjęcie was przez Boga nie zależy od niczego, co pochodzi od was. Zostaliście przyjęci, ponieważ jesteście w Chrystusie, przyjęci ze względu na Chrystusa. Baczcie na to, bo kiedyś zostaniecie ograbieni z tej nagrody, o ile usłuchacie pewnych głosów powiadających: „Ależ, przecież nadal w was znajduje się grzech; wasze modlitwy są niedoskonałe, a wasze uczynki splamione”. Owszem, lecz niechaj nikt was nie odsądza od tego przekonania, iż jako grzesznicy, mimo to jesteście przyjęci w Chrystusie Jezusie.

Oby Pan sprawił, żebyście mogli ową nagrodę odczuć w swych sercach, i niechaj nikt was nie odsądza od waszej nagrody, pokąd starczy wam życia. Obyście żyli i umarli, będąc, umiłowani, pełni radości za sprawą tej nagrody, ze względu na Chrystusa. Amen

© Copyright tłumaczenia by www.pastor.pl