Kościół współczesny w kulturowej niewoli

uwielbienieDlaczego władztwo Chrystusa to Wielkie Zlecenie? Istnieje kontrowersyjne konto na Instagramie, które wzywa pastorów megakościołów do noszenia niebanalnych tenisówek. Konto @PreachersNSneakers publikuje zdjęcia kaznodziejów celebrytów zaczerpnięte z ich kont mediów społecznościowych lub wystąpień publicznych.

Następnie łączy ich „lansowy strój” z ceną. Można zobaczyć pastora noszącego buty Yeezy za 6000 dolarów i bajeranckie trampki Hypebeast za 2500.

Kate Bowler, profesor historii chrześcijaństwa na uniwersytecie Duke, pisze o czymś podobnym w swoim artykule w New York Times na temat ewangelii sukcesu w Ameryce. Jej tekst na początku sprawił, że roześmiałem się głośno z powodu ironii, ale za chwilę napełnił mnie smutek z powodu tragedii.

Pisze ona: „To nie żadne kłamstwo: widziałam kiedyś pastora megakościoła, który prawie zadławił się wyziewami własnego „generatora mgły”. Fakt, że Kate musiała nas poinformować, że nie przesadza, sugeruje, że nawet ona miała trudności, by uwierzyć w to, co widziała. Myślę, że trudno pojąć, iż coś tak rozbuchanego może się zdarzyć w kościele. A może nietrudno?

W znanej powieści „Słońce też wschodzi” Ernesta Hemingwaya Bill pyta Mike’a: – Jak zbankrutowałeś? – Mike odpowiada: – Na dwa sposoby. Stopniowo, potem nagle.

Jak to możliwe, że pastor nosi buty, za które zapłacił więcej, niż przeciętny Amerykanin wpłaca przez rok na fundusz emerytalny? „Na dwa sposoby. Stopniowo, potem nagle.” Jest to konsumowanie bezbożnego małżeństwa amerykańskiego konsumpcjonizmu z kościołem w tym kraju.

Chrześcijański apologetyk Os Guinness mówi, że patrząc dziś na ewangelikalizm widzimy, iż dominuje tu świat i duch wieku, a nie Słowo i Duch. Kościół w USA jest silny liczbowo, ale faktycznie słaby, ponieważ jest zeświecczony. Jest na świecie, ale i z tego świata; w rezultacie znajduje się w głębokiej niewoli kulturowej.

Dostrzegłem tę kulturową niewolę z niesamowitą ostrością kilka lat temu, kiedy przeczytałem raport z Lozanny o przywódcach chińskiego kościoła podziemnego, którzy pytali, dlaczego megakościoły i kościoły „misyjne” na Zachodzie nie wysyłają misjonarzy i czego można się nauczyć z takiej płytkiej wiary.

Te pytania mnie prześladowały. Czułem, jakby pytali mnie osobiście i musiałem pokutować we łzach. Celem Kościoła było zawsze pozyskiwanie uczniów. Właśnie to zlecił Jezus w czasach przed Konstantynem w Rzymie i przed pojawieniem się Ruchu Wzrostu Kościoła. W czasach, gdy ontologiczna tożsamość Kościoła niepostrzeżenie się zmieniła: był miejscem, z którego się było wysłanym, a stał się miejscem, w którym się siada!

Przyszedł mi na myśl ów pastor megakościoła, który niemal umarł z powodu zadławienia się wyziewami z generatora mgły. Pomyślałem też, jak trudno w moim kościele wydobyć dziesięcinę od osób po 20-tce. Mam wtedy wrażenie, że walczę z Czerwoną Czaszką, Helą i Thanosem, a czasami z całą trójką naraz, zwłaszcza gdy podkreślam, iż „monogamia” to rzeczywista wartość!

Kościoły pod wieloma względami stały się epizodyczne; organizujemy atrakcyjne przedstawienie i udaje się nam pozyskać zainteresowanie, ale brakuje w tym zmiany życia i transformacji. Jest więcej „fajności” i elegancji, ale nie głębi. Mamy pastorów w butach Yeezy, z generatorami mgły i programami telewizyjnymi, ale o wiele mniej mocy.

Powinniśmy sobie przypomnieć, że owych stu dwudziestu zgromadzonych w Wieczerniku w Jerozolimie rzuciło na kolana całe imperium, a bardzo wątpię, że stało się to dzięki butom. Być może zbytek i przepych w garderobie naszych współczesnych przywódców jest podświadomą rekompensatą tego, że nie są obleczeni w moc z wysokości? Jeśli tak, to co możemy zrobić?

Po pierwsze, musimy przekalibrować nasz cel misyjny.

Tragiczna historia niesławnego bogatego młodzieńca z dziesiątego rozdziału Ewangelii Marka jest proroczą zapowiedzią kościoła w głębokiej niewoli kulturowej. Z kontekstu wynika, że ostatecznym sprawdzianem naszego uczniostwa nie jest ofiara, ale posłuszeństwo. Gotowość do ponoszenia ofiar określa stopień naszej suwerenności, podczas gdy posłuszeństwo odnosi się do roszczenia Boga wobec nas.

Narracja w ewangelii wyjaśnia, że młody bogaty młodzieniec nie był jakimś pogańskim bankierem inwestycyjnym używającym Tindera w weekendy. Był oddany swojej wierze i poważnie chciał odziedziczyć życie wieczne. Od chłopięcych lat cenił Boże prawo.

Fatalne pęknięcia w Jego uczniostwie zaczynamy dostrzegać dopiero wtedy, gdy Jezus obnaża uścisk, w jakim faktycznie trzyma go jego bogactwo. Może nawet go zaskoczyło, że nie może zostawić swoich ruchomości i pójść za Jezusem.

Nie chodzi o to, że nie cenił tego co Boże; po prostu bardziej cenił swój dobytek. Jedyna różnica między G-O-D (ang. Bóg) a G-O-O-D (ang. dobry) to jedna litera, ale stanowi różnicę pomiędzy bałwochwalstwem a oddawaniem czci Bogu; suwerennością naszą a Jego suwerennością.

Keith Green, dobitny proroczy głos w późnych latach 70-tych, ujmuje to wezwanie do posłuszeństwa w swoim utworze: „Posłuszeństwo jest lepsze niż ofiara”:

Posłuszeństwo jest lepsze niż ofiara
Nie potrzebuję twoich pieniędzy
Chcę twojego życia.

Posłuszeństwo jest lepsze niż ofiara
Chcę więcej niż niedziele i środowe wieczory
Bo jeśli nie możesz przychodzić do Mnie codziennie
To nie fatyguj się w ogóle.

Być może nie wysyłamy wielu misjonarzy, ponieważ – otwarcie lub skrycie – nasz cel nie jest w ogóle wygórowany. Jeśli naprawdę pragniemy zdobyć świat dla Chrystusa, musimy podnieść poprzeczkę.

Po drugie, musimy poddać suwerenność jednostki suwerenności Chrystusa.

Misja nie jest zaangażowaniem kulturowym. Jeśli Jezus staje się jeszcze jedną opcją, ponieważ na daną chwilę się sprawdza, to tylko dokładamy cegiełkę do tej głębokiej niewoli kulturowej.

Kilka lat temu szczerze skakałbym z radości, gdyby dwudziestokilkuletni bankier inwestycyjny lub lekarz tylko dawał dziesięcinę. Pochwalałbym ich zaangażowanie na rzecz Chrystusa i byłbym zadowolony z siebie za dotarcie do kulturowych elit w mieście.

Jestem jednak głęboko wdzięczny przywódcom chińskiego kościoła podziemnego za pomoc w dostrzeżeniu absurdu, który niepostrzeżenie zaakceptowałem, i za doprowadzenie mnie do radykalnej reorientacji w kierunku ewangelii.

Holenderski mąż stanu Abraham Kuiper zauważa: „W całej naszej ludzkiej egzystencji nie ma ani centymetra kwadratowego, nad którym Chrystus, który jest Władcą wszystkiego, nie woła: „Moje!”

Jeśli znamy tylko Boga, który jest powolny każdemu naszemu kaprysowi, nie może On być Bogiem, który niósł krzyż, aby umrzeć na Golgocie. Jest raczej abstrakcją stworzoną przez kościół znajdujący się w głębokiej niewoli. Warunkiem wstępnym naśladowania Chrystusa jest pewna śmierć. Śmierć jest jedynym antidotum na ducha tego wieku; stary szorstki krzyż i moc z góry są nierozłączne.

Wielkim Zleceniem jest władztwo Chrystusa.

Grzech zaniechania przekreśla Wielkie Zlecenie, jeśli suwerenność jednostki nie jest całkowicie podporządkowana suwerenności Chrystusa. Jezus kazał nam pozyskiwać uczniów, a nie tłumy. Obecny kryzys w Kościele polega na tym, że mamy wielkie tłumy, ale niewielu uczniów.

Dr Sam D. Kim jest współzałożycielem kościoła 180 Church NYC, wspólnoty współpracującej z Bogiem, aby przywrócić piękno we wszystkim. Jest profesorem w Harvard Medical School Centre for Bioethics (Medyczny Wydział Bioetyki Harwardu). Jest stypendystą programu Lifelong Learning Fellowship w Yale Divinity School i Yale School of Medicine, który ma na celu zlikwidowanie luki między wiarą a nauką i jest finansowany przez Fundację Johna Templetona i American Association for the Advancement of Sciences (Amerykańskie Stowarzyszenie Rozwoju Nauk). Jest żonaty z koleżanką ze studiów Lydią, ojcem Nathana i Josha i najlepszym kumplem psa Brownie.

Sam Kim

źródło: Christianity Today | Użyte za zgodą

tłum. Ryszard Pruszkowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *